MICHALCZEWSKI: DUŻA KASA NA STÓŁ I WRACAM

Krzysztof Smajek, Orange Sport

2012-10-01

- Do dzisiaj odbieram telefony z propozycjami różnych walk. Graciano Rocchigani cały czas mnie męczy i namawia, żebym z nim zaboksował - mówi Dariusz Michalczewski w rozmowie z orange.pl. Z "Tigerem" rozmawiamy między innymi o propozycjach powrotu na ring, niedoszłej walce z Royem Jonsem Jr., pojedynku Gołota vs Saleta oraz kryzysie w boksie zawodowym.

- "Boks wchodzi w krew, naprawdę trudno jest odejść. Łatwo zostać bokserem, ciężko przestać nim być" – to słowa George’a Foremana. Nie ciągnęło pana nigdy do powrotu na ring?
Dariusz Michalczewski: Boksowałem przez dwadzieścia pięć lat. Byłem przez dziewięć lat mistrzem świata, boks zaczął mnie już męczyć psychicznie, dlatego postanowiłem zakończyć karierę. Kilka razy próbowano mnie namówić do powrotu do boksu. Kiedyś nawet rozpocząłem przygotowania do jakiejś walki, ale pomysł ostatecznie spalił na panewce i do żadnego pojedynku na całe szczęście nie doszło.

- Dużo otrzymał pan ofert powrotu na ring?
DM: Do dzisiaj odbieram telefony z propozycjami różnych walk. Graciano Rocchigani cały czas mnie męczy i namawia, żebym z nim zaboksował, ale nie widzę sensu w powrocie między liny. Zdaję sobie sprawę, że lata upływają i nie byłbym w takiej formie jak kiedyś. Wolę, żeby kibice pamiętali starego, dobrego „Tigera”.

- A gdyby na stole pojawiły się naprawdę duże pieniądze to wyciągnąłby pan rękawice z szafy?
DM: To zależy od tego, ile byłoby zer w kontrakcie. Żebym w ogóle zaczął myśleć o powrocie to musiałaby widnieć suma co najmniej 10 milionów euro, ale wątpię, żeby znalazł się ktoś, kto wyłoży taką kasę. W innym przypadku nie podjąłbym żadnych rozmów.

- Pytam o to, bo powroty ostatnio są w modzie. Andrzej Gołota i Przemysław Saleta chcą znów wejść do ringu i stoczyć między sobą pożegnalną walkę. Co pan o tym sądzi?
DM: Ta walka nie ma większego sensu, choć na pewno wzbudzi zainteresowanie, bo zarówno Gołota jak i Saleta mają ciekawą przeszłość. Jednak z dużym sportem nie będzie to miało nic wspólnego. Nie możemy spodziewać się fajerwerków, bo oni akurat w ringu nigdy ich nie pokazywali. Gołota spektakularne walki toczył kilkanaście lat temu z Riddickiem Bowe’em, a poza tym notował tylko spektakularne porażki.

- Jeśli dojdzie do walki, to kto wygra starcie bokserskich emerytów?
DM: Bardzo trudno wskazać faworyta. Gołota już przed trzema laty w pojedynku z Tomaszem Adamkiem zaprezentował się tragicznie. Walkę Gołoty z Saletą traktuję w kategoriach show, ale w sumie lepsze to niż wyrównywanie porachunków Andrzeja z Riddickiem Bowe’em we wrestlingu. To dopiero byłoby śmieszne.

- Wróćmy jeszcze do pana kariery. Dlaczego nigdy nie skrzyżował pan rękawic z Royem Jonesem Juniorem? Na pojedynek gigantów kategorii półciężkiej w połowie lat 90. czekał przecież cały świat.
DM: Ja nie byłem promotorem ani menedżerem tylko pięściarzem i walczyłem z tymi rywalami, których mi podsuwano. Nie marudziłem i nie wybrzydzałem, że z tym boksuję, a z tym nie. Wchodziłem do ringu i robiłem swoje. Z tego co słyszałem, bo przy rozmowach nie byłem, to do walki z Royem Jonesem Jr. nie doszło, bo wystąpił konflikt interesów telewizji ZDF i HBO, które miały pokazywać nasz pojedynek. Żałuję, że nie skrzyżowaliśmy rękawic, bo w grę wchodziły wielkie gaże. Mówiło się wtedy o dziesięciu milionach dolarów na głowę.

- Tomasz Adamek był mistrzem świata w kategorii półciężkiej i junior ciężkiej, ale na ostatnie lata kariery przeszedł do królewskiej dywizji. To był dobry ruch?
DM: Patrząc przez pryzmat jego dotychczasowych dokonań w wadze ciężkiej to był to zły pomysł. Adamek nie jest naturalnym „ciężkim”, wprawdzie przybrał na wadze, ale przez to stracił na szybkości i ruchliwości. „Góral” był świetnym zawodnikiem w kategorii półciężkiej i junior ciężkiej, ale waga ciężka rządzi się swoimi prawami. Adamek raczej nie pasuje do tego towarzystwa.

- "Góral" próbował wdrapać się na szczyt w wadze ciężkiej, ale bezdyskusyjnie przegrał z Witalijem Kliczką. Teraz Adamek celuje w walkę z Władimirem. Spytam wprost - ma szanse w konfrontacji z młodszym z braci Kliczko?
DM: W pojedynku z Witalijem Adamek boksował fatalnie taktycznie. Co chwila podchodził Ukraińcowi na prawą rękę i wyglądało to tak jakby wyszedł, żeby przegrać. Z Władimirem „Góral” ma iluzoryczne szanse na wygraną, bo on nie ma odpowiednich warunków fizycznych i nie potrafiłby jednym ciosem znokautować Ukraińca. Musiałby mieć furę szczęścia, żeby powalić go na deski.

- W listopadzie z Władimirem Kliczką rękawice skrzyżuje Mariusz Wach. On też stoi na straconej pozycji?
DM: Wach ma większe szanse od Adamka, bo to jest wielki chłop z mocnym uderzeniem, ale nie oszukujmy się, Mariusz nie będzie faworytem tego pojedynku. Jego szanse też nie są zbyt duże.

- Czy ktoś jest w stanie strącić braci Kliczko z tronu?
DM: Ukraińcy zdominowali wagę ciężką i nie widać na horyzoncie zawodnika, który mógłby ich zdetronizować. Ich dominacja świadczy o kryzysie w boksie zawodowym. Kiedyś nazwiskami dobrych ciężkich strzelało się jak z rękawa, a dziś czołówka to bracia Kliczko, Haye i długo, długo nic. Chyba, że wymienimy jeszcze Tomka Adamka i Mariusza Wacha. Innym symptomem kryzysu jest to, że Manny Pacquaio był mistrzem w kilku kategoriach wagowych.

- Może w niedalekiej przyszłości karty w wadze ciężkiej będzie rozdawał Artur Szpilka, który zapowiada, że chce być mistrzem świata. „Szpila” ma papiery na boksera wielkiego formatu?
DM: Szpilka stoczył na razie za mało walk, żeby wyrokować z jakiego kalibru bokserem mamy do czynienia. Artur musi być przede wszystkim cierpliwy i musi dużo boksować, by zbierać doświadczenie. Nie miał on jeszcze porządnego przetarcia, po którym można byłoby powiedzieć – czapki z głów przed tym gościem. Potrzeba jeszcze czasu, żeby stwierdzić, czy ma potencjał na mistrza świata. Choć oczywiście życzę Arturowi wszystkiego najlepszego.

- Gdy zakładał pan fundację "Równe szanse", mówił pan, że chce znaleźć nowego Michalczewskiego. Udało się panu odkryć jakiś talent na miarę "Tigera"?
DM: Nie ma takich chłopców. Boks to bardzo trudny sport, który wiąże się z ciężką pracą. W Polsce jest bardzo mało klubów bokserskich, a jeśli już istnieją, to ich stan jest tragiczny i są bardzo biedne. To samo dotyczy szkółek. W takich warunkach trudno wyłowić jakąś perełkę.

Rozmawiał: Krzysztof Smajek