TOO LITTLE, TOO LATE

Leszek Dudek, Opinia własna

2012-09-16

Nie tego bokserscy kibice spodziewali się po synu największej meksykańskiej legendy. Przez dziesięć rund Julio Cesar Chavez Jr (46-1-1, 32 KO) nie zrobił niemal nic, by przechylić szalę zwycięstwa na swą stronę i dopiero groźba o haniebnym poddaniu przez narożnik podziałała na 26-letniego byłego już mistrza świata.

Junior ruszył ostro do ataku i wtedy okazało się, że Sergio Martinez (50-2-2, 28 KO) wcale nie jest taki trudny do trafienia - ba, sam chętnie podejmie wymiany, jeżeli nie będzie miał innego wyjścia. Na minutę i 45 sekund przed końcem walki Chavez zranił Argentyńczyka potężnym prawym sierpowym, poprawił całą serią i w końcu zdołał zamknąć "Maravillę" przy linach.

Tam udało mu się trafić znakomitym lewym sierpem i po chwili zamroczony Martinez wylądował na deskach po kombinacji pięciu ciosów. Sergio wstał, ale widmo nokautu wisiało nad nim, a bezlitosny Chavez ruszył na niego i zaczął doprowadzać do celu kolejne bomby. Martinez próbował klinczować, ale stracił równowagę i znów leżał na macie ringu, jednak tym razem Tony Weeks nie zdecydował się na liczenie. Pretendent powstał z trudem, ale kilka sekund przerwy pomogło mu przetrwać kryzys i "Maravilla" dotrwał do zbawiennego gongu.

Wielkie emocje towarzyszące tej ostatniej rundzie, w której Chavez Junior omal nie powtórzył wyczynu swego ojca, udzieliły się wszystkim i już mówi się o rewanżu, który mógłby odbyć się przy okazji Cinco de Mayo na stadionie Cowboysów w Dallas. Arum, choć z występu swego podopiecznego nie był zadowolony, liczy na to, że na drugą walkę może przyjść nawet 100 tysięcy fanów.

No właśnie, a jak wyglądać będzie ich druga walka? Czy w ciągu kilku miesięcy 37-letni Martinez straci coś ze swoich atutów, a może Chavez bardziej przyłoży się do treningów i będzie lepiej dysponowany? I wreszcie - czy dwanaście rund stoczonych z królem wagi średniej nauczyło czegoś Juniora? Gdyby ubiegłej nocy Julio zaatakował nieco wcześniej, mógł przecież odwrócić losy tego jednostronnego pojedynku.

Okazało się, że Meksykanin dysponuje wystarczającą siłą ciosu, by zranić, rzucić na deski i znokautować Argentyńczyka, sam natomiast przyjął całą masę mocnych uderzeń Sergia i nie robiły one na nim wielkiego wrażenia. Może drugiej szansy Chavez już nie zmarnuje i nauczony doświadczeniem wcześniej postara się wziąć w garść. Tylko czy dwie szalone minuty z trzydziestu sześciu, jakie w nocy przeboksowali, zdołają przekonać publiczność, że rewanż naprawdę warto obejrzeć?