AMBICJA TO ZA MAŁO, BY ZOSTAĆ MISTRZEM

Kamil Wolnicki, przegladsportowy.pl

2012-09-03

Ilu my już mamy wicemistrzów świata w tym boksie! - próbował żartować jeden z moich kolegów po walce Grzegorza Proksy z Kazachem Giennadijem Gołowkinem. Walce do jednej bramki. Niestety, tej Polaka. Wszystko było źle, od początku do końca.

Nie będę ukrywał, pomyliłem się, bo liczyłem na więcej. Gołowkina też nie doceniłem, chociaż nie wiem czy to on był taki dobry, czy jednak Proksie tak bardzo nie wyszła ta walka. Kazach na tle Polaka był szybszy, precyzyjniejszy, silniejszy i tak dalej... Swoją drogą, trochę mi to przypomniało pojedynek Tomka Adamka z Ukraińcem Witalijem Kliczką. Bomby na początku, który ustawiły wszystko co działo się dalej. Wtedy napisałem, że to była różnica klas. Teraz mógłbym wszystko powtórzyć.

Najłatwiej byłoby teraz zrównać Proksę z ziemią, napisać, że porwał się na niemożliwe, ale to jest bez sensu. Zresztą wielu (tradycyjnie zresztą przy takich okazjach) już to zrobiło. Ale co Polak miał zrobić? Nie przyjąć szansy? Nie spróbować swoich sił? Czekać na lepszy moment, wygodniejszego rywala?

A gdyby się nie doczekał? Znowu pojechałby do Anglii i walczył ze świadomością, że musi wygrywać przed czasem, bo tam nigdy nie będzie „u siebie". Zresztą, nigdy nie był, zawsze walczył na wyjeździe. Oczywiście, możemy dywagować czy półtora miesiąca, zaraz po wcześniejszej walce, to wystarczający okres na przygotowania, czy walka rewanżowa z Kerrym Hope'em nie zabrała Polakowi zbyt wiele energii, bo podchodził do niej bardzo osobiście. Ba! Wreszcie można dyskutować czy przylot do USA tydzień przed walką to wystarczający czas na aklimatyzację.

Proksa wraca dzisiaj do kraju, ma o czym myśleć, nad czym pracować i co poprawiać, bo nie wierzę, żeby ten chłopak się załamał. Przede wszystkim musi jednak odpocząć. „Dla mnie już urlop" – napisał mi wczoraj Grzesiek. Odpoczywaj chłopie i wracaj na salę. Jestem bardzo ciekawy w jakim kierunku rozwinie się teraz kariera ambitnego gościa z Węgierskiej Górki.

Po walce w Veronie nie można odmówić mu jednego – serca. Padł na twarz, a jednak wstał i chciał szukać szansy dalej. Tym razem serce to jednak za mało. Poza tym, oczywiście sędzia postąpił bardzo mądrze, bo skończyłoby się jeszcze smutniej.