GOŁOWKIN ZDEMOLOWAŁ PROKSĘ...

Leszek Dudek, Informacja własna

2012-09-02

Żadnych szans nie miał dziś Grzegorz Proksa (28-2, 21 KO) w starciu z królem nokautu Giennadijem Gołowkinem (24-0, 21 KO), który rozprawił się z Polakiem w ciągu pięciu rund i obronił tytuły mistrza świata federacji WBA oraz IBO w wadze średniej.

Bardzo szybko "Super G" miał szansę przekonać się o sile Kazacha. Gołowkin trafił mocno już w pierwszej minucie. Po kilkudziesięciu sekundach Polak opanował sytuację i zaczął frustrować rywala swoją szybkością i stylem opartym na refleksie i instynkcie, jednak w ostatniej minucie otwierającego starcia przyjął kolejny mocny cios, stracił balans i po raz pierwszy w karierze był liczony. Druga odsłona była mniej dramatyczna. Bezpośredni lewy prosty Proksy doszedł do celu przy kilku okazjach, co nie umknęło ekipie HBO, lecz w końcówce doszło do zwarcia, podczas którego pięściarze zderzyli się głowami i mina Polaka mówiła wyraźnie, że poczuł to bardzo mocno.

Oglądając walkę, trudno było uniknąć wrażenia, że Proksa starał się za wszelką cenę odpłacić Kazachowi za mocne ciosy i wkładał w swoje uderzenia za dużo siły. Gołowkin miał już przewagę na kartach punktowych, ale pomimo tego pozostawał zupełnie spokojny i cierpliwie czekał na swoją okazję. Potężne haki na korpus wyraźnie naruszyły Proksę i kiedy Gołowkin przeszedł do ataku na górę i trafił na szczękę, Polak wylądował na deskach po raz drugi - tym razem mocno zamroczony. Nie dał się jednak wyliczyć, powstał i próbował podjąć walkę, lecz przyjmował jedynie kolejne mocne ciosy i do samego gongu był zagrożony nokautem.

Koniec przyszedł w kolejnej odsłonie. Proksa przyjął potężny prawy sierp, po którym zachwiał się i cofnął w kierunku lin, a Gołowkin dopadł go i posadził na macie ringu po raz trzeci - i jak się okazało - ostatni... Rozbity "Super G", który przez cały czas starał się odpowiadać, znów powstał, lecz sędzia ringowy nie dopuścił go do dalszej walki i była to prawdopodobnie słuszna decyzja, bo mogło się to skończyć naprawdę ciężkim nokautem na Polaku, który może przecież wciąż osiągnąć wiele w zawodowym boksie.