WRZEŚNIOWE ŚWIĘTO W DYWIZJI ŚREDNIEJ

Jakub Biluński, Opracowanie własne

2012-09-01

Z każdym kolejnym dniem przekonujemy się, że Mike Tyson miał rację. ''Wszystko poza boksem jest niewyobrażalnie nudne'', otacza nas frajerstwo: prace w dobrych firmach, mieszkania na kredyt, coraz tępsze mordy i egipskie wakacje. Iggy Pop reklamuje ubezpieczenia, Sandor Marai gryzie piach.

Gdyby nie nadchodzący wrzesień, już dawno strzelilibyśmy sobie w łeb. Puls podtrzymują nam Gienia, Grzesiek, Sergio, Julio, Felix i Danny - sześciu mistrzów kategorii do 160 funtów. Praźródło wszelkich form kultury fizycznej, potrzeba świętowania może zostać zaspokojona tylko poprzez pięściarstwo, które stanowi jedyną zabawę poważną.

Przeczytałem niedawno na bokser.org smutny artykuł. Pan Chmielarski twierdzi w nim, że Polak ''nie ma szans na zwycięstwo'' w walce z Giennadijem Gołowkinem. Po prostu dostanie po gębie i wróci do domu. Ciekawy jestem, co powiedziałby ''Super G'' po przeczytaniu tego tekstu. Pewnie skwitowałby sprawę podobnie, jak skwitował zeszłotygodniową telekonferencję: ''Śmieszna. Debilne pytania i gadanie o niczym. Miałem wrażenie, że dziennikarze kompletnie się nie przygotowali. Mnie zadali tylko dwa pytania i się rozłączyłem. Nie chciało mi się tego słuchać. Zdążyłem jednak usłyszeć pytanie do Gołowkina o kolejne walki. Postawili na mnie krzyżyk, więc o czym mieliśmy rozmawiać?''. Wielu stawiało na Proksie krzyżyk już przed walką z Sylvestrem. Potem Grzesiek usłyszał głosy, że Niemiec był wypalony. Jasne, w maju minimalnie przegrał z Gealem i w ciągu pięciu miesięcy stał się wrakiem. Haters gonna hate (konkretną koszulę sobie Wachu przytuliłeś), a karawana Pięściarzy jedzie dalej. Tak cwaniaczki, Pięściarzy przez duże P. Chcecie oceniać sportowców? Bierzcie grzecznych siatkarzy, na boisku próżno szukać śmierci. Gladiatorów ringu nie ważcie się tknąć. Period. Najbardziej rozśmieszył mnie punkt czwarty ''analizy porównawczej''. ''Ruchliwość: Na bardzo wysokim poziomie u obydwu bokserów. Remis.'' Czy naprawdę tak trudno jest dostrzec przewagę Proksy w tym elemencie? Brakuje Grześkowi światowej klasy jabu i wszechstronności, natomiast szybkością nóg zjada Gołowkina o każdej porze dnia i nocy. Roy Jones Junior (nota bene underdog) zjadał w ten sposób Toneya. Oczywiście słusznie prawi Fiodor Łapin - Gołowkin porusza się wzorcowo pod względem technicznym. Kiedy znajduje swój dystans, niszczy timingiem, celnością i kowadłem w łapie. Trener Proksy o tym wie, jest ekspertem od szkoły radzieckiej. Przygotuje na Kazacha odpowiednią strategię. Podręcznikowy boks nie zawsze niweluje aberracje, optymalnie dysponowany ''Super G'' włada tak nietypowym arsenałem trików, że nawet Gołowkin poczuje rezon. Zatańcz leszczowi w rytm ''La Senal'' Grzesiu. I wsadź trochę sierpów na schaby.

Od czasów Carlosa Monzona mistrzostwo świata wagi średniej to dla Argentyńczyków sprawa narodowa. W 2010 roku osiągnięcie ''Escopety'' powtórzył wspaniały Sergio Martinez, ale jego rodacy nie pokochali nowego władcy. Ostatnie dziesięć lat ''Maravilla'' spędził głównie poza krajem i zaczął być postrzegany jako emigrant. W społeczeństwach Ameryki Południowej taki status często budzi niechęć. Dopiero utrata pasa WBC na rzecz Sebastiana Zbika w styczniu 2011 roku (Martinez został pozbawiony tytułu przez skorumpowanych włodarzy federacji, otrzymując w zamian groteskowe miano ''emerytowanego czempiona'') sprawiła, że argentyński lud stanął za swoim pięściarzem. Obecnie Sergio cieszy się w ojczyźnie wielką popularnością, a za dwa tygodnie stoczy walkę, która powinna mu zagwarantować miejsce w panteonie najlepszych bokserów naszych czasów. Nie ukrywam, że Martinez jest według mnie zawodnikiem wciąż niedocenianym przez specjalistów. ''Najbardziej niekonwencjonalny. Walczący z odwrotnej pozycji Argentyńczyk strzela jabami z biodra niczym rewolwerowiec, bazując nie tylko na swoim nieludzkim refleksie i szybkości, ale także na oryginalnej, wypracowanej latami ćwiczeń technice. Ten styl jest szczególnie efektywny przeciwko tradycyjnie wyszkolonym bokserom, takim jak Siergiej Dzindziruk czy Kelly Pavlik. Martinez neutralizuje ich największe atuty, będąc w ciągłym ruchu i operując prawym prostym z doskoku. Często celuje też jabem w klatkę piersiową przeciwnika. Porównanie ''Maravilli'' do Roya Jonesa jest jedynie częściowo słuszne. Jones zaniedbywał jab z racji swojego geniuszu i zapłacił za to straszliwą cenę, gdy jego fizyczny ''prime'' przeminął. Martinez ma już 36 lat, jednak najlepsze walki prawdopodobnie wciąż przed nim - wszystko dzięki jabowi'' - tak pisałem o ''Maravilli'' w moim pierwszym tekście na łamach bokser.org (no dalej hejterzy, cytowanie samego siebie objawem choroby Zarzecznego). Technika Martineza przypomina mi dziś techniki chińskiego boksu. Ten prawy prosty z doskoku opiera się na mocy nóg. Jeżeli młody Chavez go nie ominie, przegra wysoko na punkty albo zostanie znokautowany. Trzeba przyznać, że syn legendy zrobił olbrzymie postępy. Stylu w jakim rozbił Andy'ego Lee nie powstydziłby się JCC Senior. Podopieczny Freddiego Roacha posiada posturę i siłę fizyczną pięściarza wagi półciężkiej, w dniu walki osiągnie około 180 funtów. Imponuje również odpornością na ciosy. Prawdopodobnie będzie próbował złamać ''Maravillę'' ciągłą presją i uderzeniami na tułów. Nie wydaje mi się, by mogło to przynieść efekt. Pochylony do przodu Sergio uwielbia ostro nacierających rywali, potrafi wokół nich bezkarnie pivotować i wyprowadzać szybsze od światła kombinacje. Walki z Barkerem i Macklinem pokazały kłopoty Martineza, gdy musi pierwszy inicjować akcje. Kto wie, czy Roach nie nakaże Chavezowi bardziej zróżnicowanego boksu, Julio potrafi przecież dobrze kontrować prawą ręką. Sąd ostateczny? Mimo niewątpliwych atutów Juniora stawiam na Sergio. Chiński bokser z Buenos Aires lata w innej galaktyce.

We wspomnianym wyżej tekście była także mowa o jabie Felixa Sturma. ''Kontrowersyjna walka z Macklinem przysłania obraz świetnego boksera, choć i w niej ''Leonidas'' wykonał wiele ciekawych akcji. Sturm umie używać jabu w półdystansie, najczęściej jednak stopniowo rozmontowuje defensywę przeciwnika lewymi prostymi zaczepnymi lub kontrującymi z dystansu. W swojej pracy jest dokładny i konsekwentny, realizując założenia boksu rodem z NRD. Największy wpływ na Sturma miał Michael Timm, uczeń Fritza Sdunka (obecnego trenera ''Leonidasa''). Charakterystyczną cechą bokserów Timma jest silny jab.'' Daniel Geale z pewnością nie zajmuje w walce ze Sturmem straconej pozycji, lecz pojedynek z Sebastianem Sylvestrem odsłonił poważną wadę Australijczyka - podatność na lewy prosty. Pamiętajmy, że Sturm stoi w hierarchii pięściarskiej znacznie wyżej niż Sylvester, którego zresztą w bezpośrednim starciu swobodnie ograł. W dodatku przed walką ze Zbikiem ''Leonidas'' zwolnił swojego trenera od przygotowania fizycznego, zmniejszył masę mięśniową i postawił na eksplozywność. Wróciła dawna ikra, zdolność do narzucania warunków. Widzę soczyste, precyzyjne trafienia Felixa oraz bardzo aktywny atak Danny'ego. Aborygeński ''Real Deal'' toczy z ''Leonidasem'' wyrównany bój, atoli mistrzowskie rundy wyraźnie należą do gospodarza, który tłamsi zwrotność Geale'a maszynowym jabem i zdobywa przewagę na kartach punktowych. Układ stylów sprzyja mistrzowi IBF, dlatego wyjątkowo zmotywowany Sturm pracuje bez wytchnienia. Przeciętna siła uderzenia nie pozwala Australijczykowi na zmuszenie przeciwnika do odwrotu. Nazajutrz ''Bild'' cytuje zwycięzcę: ''Jestem Adnanem Caticem, bośniacką naturą, w sercu niosę przemoc, okrucieństwo i instynkt burzenia. Mój techniczny mózg trzyma na smyczy gastarbeitera''.