CIEŚNIK: PRACA PROMOTORA TO KUPA NERWÓW

Dariusz Jaroń, interia.pl

2012-08-26

Ponad rok temu w naszym kraju powstała nowa grupa promotorska, CK Promotion, której założycielem jest Krystian Cieśnik. Szef grupy udzielił wywiadu portalowi interia.pl, w którym opowiada o swoich początkach, pracy promotora, zawodnikach swojej grupy oraz swoim debiucie w formule MMA, do którego dojdzie 13 października w rodzinnym Tczewie.

Dariusz Jaroń: Skąd pomysł na założenie własnej grupy promotorskiej?
Krystian Cieśnik: Wielkie wrażenie zrobiła na mnie gala w Spodku z udziałem Tomasza Adamka i O’Neilla Bella zorganizowana w 2008 roku. Potem, kiedy jeszcze pisałem artykuły dla portalu Boxingnews, poznałem Andrzeja Grajewskiego, który zaprosił mnie do pomocy przy organizacji zorganizowanej w 2010 roku gali Diamond Boxing Night.

- Wtedy połknąłeś bakcyla?
KC: Zgadza się, pan Grajewski co prawda na dwa lata wycofał się z boksu po Diamond Boxing Night, ale ja zapragnąłem zorganizować własną imprezę. I tak w 2011 roku w Tczewie udało mi się dzięki pomocy Andrzeja Grajewskiego i Darka Michalczewskiego zorganizować swoją pierwszą galę boksu.

- Jak wygląda praca promotora od kuchni?
KC: To kupa nerwów! Szukanie sponsorów, rozmowy z władzami miejskimi, załatwianie przeciwników dla zawodników. To trudniejsza praca, niż to się wydaje z zewnątrz. Im bardziej się w nią zagłębiam, tym bardziej doceniam pracę innych promotorów. Czasy mamy takie, że trudno o sponsora, czy miasto, które chciałoby się reklamować przez boks.

- W Polsce mamy kilku prężnie działających promotorów. Jak przy krajowych tuzach pokroju Andrzeja Wasilewskiego, Tomasza Babilońskiego czy Andrzeja Gmitruka odnajdujesz dla siebie miejsce na rynku?

KC: Kierowane przez nich grupy mają zupełnie odmienne cele niż ja dziś mam. Oni robią duże gale w dużych miastach, ja koncentruje się na mniejszych miejscowościach. Nie raz pewnie, na tych większych galach, walka wieczoru kosztuję więcej niż moje ostatnie imprezy, więc nie ma się co porównywać do nich.

- Czyli miejsce na rynku dla CK Promotion jest?
KC: Tak. Trzeba iść do przodu i szukać alternatyw dla działalności dużych promotorów.

- Opowiedz nam trochę o swojej grupie. Kogoś chciałbyś wyróżnić?
KC: Grupa składa się z młodych bokserów którzy nie są multimedalistami mistrzostw Polski, ale są to ambitni chłopcy, którzy nie boją się wyjść na ring i walczyć! Na tą chwilę najlepiej prezentuje się Patryk Litkiewicz, który stoczył sześć walk i wszystkie wygrał. Nie chciałbym go jednak wyróżniać specjalnie, ponieważ inni chłopcy tak samo jak Patryk zasługują na uznanie. Ogółem warunki naszej grupy nie są okazałe, nie mamy stałego trenera, tym bardziej należy się szacunek dla chłopaków!

- Słyszałem o sędziowskim skandalu z udziałem jednego z twoich podopiecznych...
KC: To było w Niemczech. Marcin Cybulski zdeklasował swojego rywala, który miał rekord 15-4, a mimo to sędziowie go przekręcili! Najpierw skrócili walkę z zaplanowanych sześciu rund na cztery, potem odjęli Marcinowi dwa punkty za rzekome faule głową i ogłosili remis. Ale mam też miłe wspomnienia związane z Niemcami. Mateusz Kaniecki na gali w Tczewie sprawił sporą niespodziankę i znokautował niemieckiego faworyta w 25. sekundzie pierwszej rundy!

- Jakie plany stawiasz sobie jako promotorowi?
KC: Chciałbym kiedyś mieć prawdziwy bokserski gym z prawdziwym trenerem, żeby chłopcy nie musieli dojeżdżać to tu, to tam! Chciałbym żeby oni się rozwijali jako bokserzy,  a ja jako promotor.

- Kiedy planujesz najbliższą galę?
KC: Na ten moment mogę zdradzić, że jestem w trakcie rozmów nad bardzo dużym projektem, jeżeli te rozmowy przebiegną pozytywnie, to będzie wielki krok do przodu dla CK Promotion. Ponadto 5 października Andrzej Grajewski będzie organizował galę boksu, mam nadzieję, że po raz kolejny, po Diamond Boxing Night w 2010 roku i Poznań Boxing Night w 2012roku, obdarzy mnie zaufaniem i będę mógł przygotować tą imprezę.

- Podobno sam zamierzasz powalczyć na swojej gali, ale w formule MMA?
KC: Tak, 13 października organizuję  w Tczewie galę MMA i K1, na której sam wystąpię.

- Brzmi interesująco...
KC: Ale ja mój występ traktuje jako freak show! Przecież nie będę ludziom wciskał kitu, że jestem zawodnikiem MMA albo że będę znakomicie sobie radził w parterze. Chciałem w klatce spotkać się z bokserem zawodowym ponieważ widzę większe szanse dla siebie, niż z zawodnikiem MMA. Prawdziwe MMA zostawiam Maćkowi Skarbkowi i Piotrkowi Pączkowi, którzy stworzyli kilka miesięcy temu wspaniałe show, a teraz dojdzie do ich rewanżu.