PROKSA: OD DZIECKA CHCIAŁEM WALCZYĆ O TAKIE CELE

Marek Rugowski, Prawy Prosty

2012-08-19

Już 1 września Grzegorz Proksa (28-1-0, 21 KO) stanie do najważniejszej walki w karierze. Pięściarz z Węgierskiej Górki, na ringu w Verona w stanie Nowy Jork, zmierzy się z mistrzem świata WBA wagi średniej, Giennadijem Gołowkinem (23-0-0, 20 KO) z Kazachstanu. Ich pojedynek to największe wydarzenie w polskim boksie zawodowym w tym roku - pisze na swoim blogu Marek Rugowski.

Niestety, wszystko wskazuje na to, że ich starcie będą mogli obejrzeć jedynie abonenci platformy „n”. Szkoda, bo zbliżająca się potyczka zapowiada się naprawdę ciekawie. Potwierdzeniem tego jest fakt, iż gala z udziałem Polaka będzie transmitowana w Stanach Zjednoczonych przez telewizję HBO. Pojedynek z Kazachem będzie głównym wydarzeniem wieczoru w Turning Stone Resort & Casino.

Biorąc pod uwagę, iż amerykański potentat medialny ma decydujące słowo w doborze zawodników na transmitowanych przez nich galach, możliwość pokazania się na antenie HBO należy uznać za spore wyróżnienie dla Proksy. Nie licząc oczywiście samego faktu walki o mistrzostwo świata.

Faworytem nadchodzącej potyczki jest Kazach. To do niego należy tytuł, to on walczył z lepszymi rywalami, to on miał większe osiągnięcia jako amator. To on, przynajmniej teoretycznie, posiada lepsze umiejętności i mocniejszy cios. Jednak Polak to niezwykle utalentowany pięściarz.

Walczy w niewygodny sposób, bez tradycyjnej gardy, z odwrotnej pozycji. Potrafi także sprawić niespodzianki, jak choćby podczas starcia z faworyzowanym Sebastianem Sylwestrem, byłym mistrzem świata IBF kategorii średniej, którego Proksa zdeklasował. Co ważne, "Super G" potrafi wyciągać wnioski, uczy się na własnych błędach. To wszystko sprawia, że we wrześniu nie jest bez szans, by sięgnąć po pas czempiona World Boxing Association.

Na niespełna dwa tygodnie przez pojedynkiem z Gołowkinem poprosiłem Grzegorza, by specjalnie dla czytelników natemat.pl, odpowiedział na kilka pytań.

Marek Rugowski: Zacznę nietypowo. Jak zdrowie Grzesiek? Pytam, bo jeszcze kilka tygodni temu ponownie dały o sobie znać Twoje dłonie.
Grzegorz Proksa: Dzięki. Wygląda to bardzo fajnie na dziś dzień. Jestem zadowolony.

- Przygotowując się do walki z Gołowkinem miałeś nieco mniej czasu, niż przed innymi walkami o dużą stawkę. Możesz krótko opisać, jak przebiegały przygotowania?
GP: Po walce z Hopem odpocząłem od sali tydzień, później tydzień trenowałem w Węgierskiej Górce w swoim gymie. Następnie wyjazd do Zakopanego na dwa tygodnie i do dziś w Warszawie. Wszystko bez urazów w dobrej atmosferze ciężkiej pracy.

- Decydując się na pojedynek z Giennadijem pokazałeś, że nie boisz się wyzwań. Takiej propozycji nie było można odrzucić, prawda?
GP: To walka o Mistrzostwo Świata. Od dziecka chciałem walczyć o takie cele. Kiedyś było to marzenie nierealne do spełnienia, jak marzenie o wspaniałym sportowym samochodzie dla zwykłego chłopaka. To pokazuje mi jak ciężka praca potrafi przynieść efekt. Patrząc na wszystko wstecz w moim życiu mogę powiedzieć udało mi się. Choć do mety daleko…

- Kazach to były amatorski mistrz świata, srebrny medalista olimpijski z Aten. Takie osiągnięcia świadczą o jego potencjale. Co wedlug Ciebie jest najgroźniejszą bronią Gołowkina?
GP: Powiem Ci, że skupiam się tylko na sobie. Trener zajmuje się resztą. Chcę wiedzieć, że jestem w najlepszej możliwej formie. Nic mi nie da rozmyślanie nad klasa rywala, ona jest oczywista.

- Menadżer grupy K2 Promotions, Tom Loeffler, reprezentujący Giennadija stwierdził w jednym z wywiadów, że nie da się podrobić Twojego stylu. Dotyczyło to kwestii doboru sparingpartnerów. Pod tym względem masz chyba przewagę nad Kazachem?
GP: To tylko gdybanie. Wypowiadają się (obóz Gołowkina – przyp. red.) także tak jakbym nie miał żadnych szans w najbliższej walce. Ring i dyspozycja dnia zadecydują. Tyle mogę odpowiedzieć.

- Nawiązując do Twojego stylu. Co Twoim zdaniem będzie największym atutem Grzegorza Proksy 1 września?
GP: Wiara w siebie.

- Odnoszę wrażenie, że bardziej mobilizujesz się przed walkami z dużymi nazwiskami. Głównie mam tu na myśli starcie z Sebastianem Sylvestrem, którego zdominowałeś całkowicie.
GP: To prawda, jednak "porażka" z Hopem nauczyła mnie w życiu tego, że nie można być w nim niczego pewien na sto procent.

- Czy świadomość, że podczas pojedynku będzie stał w Twoim narożniku trener Fiodor Łapin pozwala Ci w większym stopniu skupić się na przygotowaniach?
GP: Na dziś jesteśmy TEAMEM ja, trener i Paweł Gasser. To z pewnością ogromny zaszczyt i honor pracować z takimi profesjonalistami, pod każdym względem.

- Kiedy kończycie treningi w Warszawie i wylatujecie do Stanów Zjednoczonych?
GP: W piątek kończymy prace w Polsce, a w sobotę już lot od USA.

- Nie boisz się o aklimatyzację po zmianie strefy czasowej?
GP: Nie myślę o tym. Bardziej skupiam się na limicie wagowym i samej walce.

- Wrześniowa potyczka to nie tylko najważniejsze starcie w Twojej karierze, ale także jedna z najważniejszych walk w polskim boksie zawodowym. Jeśli uda ci się zdobyć pas mistrza świata, będziesz dopiero piątym Polakiem, któremu udała się ta sztuka. Masz tego świadomość?
GP: Nie. Nie myślę o tym.

- Jestem jednym z wielu fanów Twojego talentu i osobiście żałuję, że pojedynku z Giennadijem nie będzie można obejrzeć na ogólnopolskim kanale. Czy Twoim zdaniem w tej kwestii może się coś jeszcze zmienić?
GP: Wierzę, że tak. Dla mnie bardzo ważne jest wsparcie kibiców. Zasługują na to żeby oglądać walkę „na żywo” w najlepszym dla siebie kanale.

- Czego Ci życzyć przed najbliższą walką?
GP: Zdrowia.

- Zatem życzę Ci zdrowia i powodzenia 1 września. Dzięki za znalezienie czasu, by przybliżyć swoją sylwetkę czytelnikom natemat.pl.
GP: Dzięki. NAJLEPSZEGO!!!