WACH: BĘDĘ SPYCHAŁ KLICZKĘ

Michał Bugno, Wirtualna polska

2012-08-15

- Mając na koncie kilka zawodowych walk, nie spodziewałem się, że będzie mi dane powalczyć o mistrzostwo świata. Gdzieś, w jakimś wywiadzie, powiedziałem jednak, że jest to moje marzenie. Pamiętam, że po tych słowach internauci wyśmiewali mnie w komentarzach. Tymczasem, jak się okazało, właśnie takiej walki doczekałem! Jak widać, marzenia mogą się spełnić. Trzeba tylko bardzo chcieć i mocno trenować - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską 32-letni pięściarz Mariusz Wach, który w listopadzie zmierzy się z Władimirem Kliczką w walce o mistrzostwo świata wagi ciężkiej.

- Kiedy rozmawialiśmy po Twojej listopadowej walce Jasonem Gavernem mówiłeś, że dajesz sobie jeszcze rok lub półtora roku, żeby podnieść swoje umiejętności i być gotowym na walkę z jednym z braci Kliczków. Czy dziś - na trzy miesiące przed planowanym pojedynkiem z Władimirem Kliczką - masz poczucie, że nabrałeś już wystarczająco dużo doświadczenia i pewności siebie, żeby stoczyć tę najważniejszą walkę swojego życia?
Mariusz Wach: Przez ten rok zebrałem sporo nowych doświadczeń i pewności siebie. Zrobiłem bardzo duże postępy, co zauważają też moi trenerzy. Kiedy dowiedziałem się, że będę walczył z Kliczką o mistrzostwo świata, zmotywowało mnie to do kolejnych treningów i sprawiło, że nabrałem jeszcze większej ochoty do ciężkiej pracy.

- Mówi się, że Twoja walka z Kliczką najprawdopodobniej odbędzie się 10 listopada w Hamburgu. Ten termin i miejsce są ostateczne, czy mogą jeszcze ulec zmianie?
MW: Mogą jeszcze się zmienić. Ostateczne szczegóły zostaną podane na promującej walkę z Kliczką konferencji, która odbędzie się 27 sierpnia w Hamburgu. Wtedy wszystko stanie się jasne.

- Władimir Kliczko to rywal wyjątkowy - aktualny mistrz świata organizacji IBF, WBO, IBO oraz "superczempion" WBA. Mówisz, że w tej chwili koncentrujesz się na treningu siłowym, a jak będą wyglądały przygotowania bezpośrednio poprzedzające walkę? Czy będą różniły się w jakiś sposób od przygotowań do twoich wcześniejszych pojedynków z mniej utytułowanymi rywalami?
MW: Coś na pewno będzie zmienione. Teraz musimy dobrać jak najlepszych sparingpartnerów, z którymi będę walczył podczas obozu przygotowawczego. Potrzeba czterech - pięciu rywali, z czego co najmniej trzech ze światowej czołówki.

- O umiejętnościach bokserskich braci Kliczków można mówić w samych superlatywach. Czy zauważasz jednak u Władimira Kliczki jakieś słabsze strony, które będziesz chciał wykorzystać?
MW: Kliczkowie są mistrzami świata, ale minusy można znaleźć u każdego zawodnika - również u nich. Takim przykładem u Ukraińców może być np. opuszczanie lewej ręki. Właśnie to będę chciał wykorzystać. Z tym, że tak naprawdę ich każdy rywal szykuje się na to, żeby ominąć tę lewą rękę i zadawać swoje ciosy, a nie jest to takie łatwe.

- Jak wyobrażasz sobie swoje starcie z Kliczką? Liczysz, że uda ci się zaskoczyć Ukraińca efektownym nokautem?
MW: Nigdy i w żadnej walce nie nastawiam się na nokaut. W tym starciu kluczowe będzie cztery-pięć pierwszych rund. Jeśli w tym czasie Kliczko mnie nie przetrąci, to po szóstej rundzie będę już bardzo pewny siebie. Zrobię wówczas wszystko, żeby trafiać rywala i wygrać walkę. Sprawa wyjaśni się po pierwszych rundach. Jeśli nie zostanę w nich pokonany, to nabiorę pewności siebie i ruszę do ataku. Na pewno nie będzie to furiackie natarcie, ale z pewnością będę go spychał i zadawał swoje ciosy.

- No właśnie - mówisz o pewności siebie, a kiedy walczy się z takimi pięściarzami jak Kliczko, przygotowanie mentalne i silna psychika odgrywają ważną rolę. Coraz więcej zawodowych sportowców decyduje się na współpracę z psychologami sportowymi. Myślałeś o tym, żeby taką współpracę nawiązać, czy może czujesz, że takiej pomocy ci nie potrzeba?
MW: Do tej pory nie potrzebowałem, bo psychikę mam mocną. Przed moimi dotychczasowymi walkami trochę nerwówki jednak było, bo wiedziałem, że jeśli powinie mi się noga, nikt nie zostawi na mnie suchej nitki. Teraz jednak sytuacja jest inna i nikomu nic nie muszę udowadniać. Paradoksalnie, pod względem przygotowania psychicznego, walka z Kliczką będzie dla mnie jedną z łatwiejszych. Żaden fachowiec nie uważa mnie za faworyta, więc wyjdę bezstresowo i po prostu zrobię to, co potrafię najlepiej. Już nie tacy mistrzowie, jak ja, wychodzili do walki z Ukraińcem i im się nie udawało. Trudno, taki jest sport i taki jest boks. Jeden musi wygrać, a drugi przegrać.

- Zgadza się. Ty w walce z Kliczką nie masz nic do stracenia, a możesz jedynie zyskać.
MW: Dokładnie. Nie ma wątpliwości, że nie mam nic do stracenia.

- Ważnym aspektem przy okazji tej walki może być aklimatyzacja. Na co dzień trenujesz w Stanach Zjednoczonych, a walka odbędzie się w Niemczech. Tomasz Adamek, który jesienią do Polski przyleciał na dziewięć dni przed swoją walką z Witalijem Kliczko, twierdzi, że był to zbyt krótki okres na aklimatyzację i podstawowy błąd, jaki popełnił przed tym pojedynkiem. Co sądzisz o tej opinii i na ile dni przed swoją walką zamierzasz przylecieć do Europy?
MW: Dziewięć dni to na pewno najgorszy okres, jaki może upłynąć między przylotem do kraju a walką. Organizm przestawia się wtedy jeszcze na czas środkowoeuropejski. My planujemy zrobić obóz w Europie gdzieś tak półtora miesiąca przed walką. Będzie więc sporo czasu na aklimatyzację.

- Dziś jesteś na szczycie i masz przed sobą walkę o mistrzostwo świata, ale w swoim życiu miałeś momenty, w których twoja kariera sportowa stawała pod znakiem zapytania. Niektórzy zdążyli już postawić na tobie krzyżyk. Czy więc dziś, kiedy masz przed sobą walkę z Władimirem Kliczko, jest to dla ciebie powód do szczególnej satysfakcji?
MW: To prawda. Był nawet moment, że już sam wbijałem kołek do ściany, żeby zawiesić na nim rękawice… Mając na koncie kilka zawodowych walk, nie spodziewałem się, że będzie mi dane powalczyć o mistrzostwo świata. Gdzieś, w jakimś wywiadzie, powiedziałem jednak, że jest to moje marzenie. Pamiętam, że po tych słowach internauci wyśmiewali mnie w komentarzach. Tymczasem, jak się okazało, właśnie takiej walki doczekałem! Jak widać, marzenia mogą się spełnić. Trzeba tylko bardzo chcieć i mocno trenować.

Rozmawiał Michał Bugno, Wirtualna Polska