WACH: ON JUŻ JEST STARY

Paweł Szaniawski, Newsweek

2012-08-14

- Jako jeden z niewielu nie muszę zadzierać głowy, by spojrzeć mu prosto w oczy. Ale ważniejsze, że nie boję się tej walki, nie zamierzam uciekać w ringu, do czego przyzwyczaili ich inni przeciwnicy - mówi „Newsweekowi” ponaddwumetrowy Mariusz Wach, który podpisał kontrakt na walkę z Władimirem Kliczką o pasy mistrzowskie WBO, WBA, IBF i IBO w dywizji ciężkiej.

- Ze starszym z braci - Witalijem - mierzyli się już w ringu Albert Sosnowski i Tomasz Adamek. Obu Ukrainiec znokautował.
Mariusz Wach: Na pewno obaj Polacy byli do tych walk przygotowani na tysiąc procent. Widocznie to nie wystarczyło. Myślę, że ze względu na różnice w warunkach fizycznych byli przegrani na starcie. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.

- Jako zawodowy bokser wygrał Pan wszystkie 27 walk. Mimo to zdecydowana większość ekspertów nie daje panu szans na zwycięstwo.
MW: Od kiedy pamiętam, nikt nie dawał mi szans na zrobienie kariery w boksie. Już niedługo będę miał szansę udowodnić ekspertom, że się mylą. Gdybym nie wierzył w wygraną, nie wchodziłbym do ringu. Ale oczywiście to jest boks, wszystko jest możliwe. Często jeden cios, jedno potknięcie czy moment dekoncentracji decydują o wyniku walki. Na szczęście ja nie mam w tej walce nic do stracenia.

- Ale Władimir Kliczko to bokser kompletny i doświadczony mistrz, który nie przegrał od ośmiu lat. Ma jakieś słabe strony?
MW: Najsłabszym punktem jest wiek.

- Którego z polskich bokserów ceni Pan najwyżej?
MW: Bardzo szanuję Andrzeja Gołotę za wszystko, co zrobił dla polskiego boksu. Przede wszystkim za to, że takim pięściarzom jak ja otworzył drogę do kariery w USA. W Polsce jest wielu świetnych pięściarzy, o których usłyszy jeszcze świat.

Czytaj więcej w Newsweek.