PINDERA WIERZY W WIELKIE FINAŁY IO

Redakcja, Onet

2012-08-11

Jeden z najbardziej szanowanych polskich fachowców bokserskich Janusz Pindera liczy na wielkie emocje w finałach olimpijskich w boksie amatorskim. Równy poziom imprezy zwiastuje niezapomniane pojedynki.

- Myślę, że to będą ciekawe finały. To był turniej bardzo wyrównany od samego początku. Dzisiaj już nie ma takich sytuacji jak przed laty, że jak przyjeżdżał zawodnik Związku Radzieckiego, a później Kubańczyk, to innym trzęsły się łydki i przegrywali walki przed czasem. Dzisiaj rozstrzygnięć przed czasem nie ma, między innymi z tego powodu, że rękawice są bezpieczne dla zawodników i ciężko nimi nokautować. W dużej mierze również dlatego, że wszyscy Ci, co w Londynie startowali, byli świetnie przygotowani do turnieju. Nic dziwnego, że w pierwszych walkach odpadali mistrzowie świata. Wierzę, że te finały będą najlepsze od lat  – ocenia komentator TVP. 

Pindera nie wypowiada się nadzwyczaj negatywnie o sędziowaniu w Londynie. Były oczywiście przypadki wołające o pomstę do nieba, ale nie były one nagminne.

- Poza kilkoma skandalicznymi oczywiście przypadkami, wynikającymi w dużej mierze z niewiedzy i nieumiejętności sędziów ringowych, sędziowanie nie jest złe – twierdzi żurnalista.

Po raz kolejny sromotą klęskę przeżyła bokserska reprezentacja Stanów Zjednoczonych, która z Wielkiej Brytanii wraca tylko z jednym złotym medalem, wywalczonym przez Claressę Shields. Mężczyźni nie wywalczyli żadnego krążka.

- Skończyła się dominacja jednego kraju. Poziom się wyrównał. W ścisłej czołówce mamy Japończyka, czy zawodnika z Mongolii. Są oczywiście Ukraińcy, Rosjanie i Kubańczycy, natomiast nie ma żadnego Amerykanina. Honoru amerykańskiego boksu broniła pięściarka. Claressa Shields, 17-letnia dziewczyna, która została złotą medalistką kategorii średniej. Mężczyźnie nie zdobyli żadnego medalu. Cztery lata temu w Pekinie Amerykanie mieli jeden medal Deontaya Wildera, teraz nie mają żadnego – kończy Pindera.