ZŁODZIEJE Z MASZYNKAMI NA IGRZYSKACH

Tomasz Ratajczak, Opinia własna

2012-08-06

AIBA zapowiadała, że zamierza tworzyć nową jakość w boksie zawodowym, zakładając własną federację dla profesjonalistów, którzy mogliby występować na Igrzyskach Olimpijskich. Według działaczy tej organizacji prowadziłoby to do uzdrowienia sytuacji w świecie boksu zawodowego, trawionego korpucją. Zakrawa to na kiepski żart, jeżeli weźmiemy pod uwagę jak bardzo skorumpowaną organizacją jest właśnie AIBA, sterowana przez sitwę działaczy z byłych republik radzieckich, wśród których główną rolę odgrywają Azerowie. Wydarzenia, do których doszło na olimpijskim ringu w Londynie w trakcie wczorajszych ćwierćfinałów wag koguciej i ciężkiej, tylko tę smutną obserwację potwierdzają.

Sędziowie na tegorocznych Igrzyskach przyzwyczaili nas niestety do tego, że aby "przekręcić" wynik walki gotowi są do posunięć najbardziej haniebnych. W przypadku jednego z nich, ringowego z Turkmenistanu, który nie liczył ani razu turlającego się po deskach pięściarza z Azerbejdżanu "nagrodzonego" za ten trud przez punktowych zwycięstwem, AIBA przynajmniej próbowała zachować resztki godności, usuwając złodzieja z Igrzysk i zmieniając wynik walki. Jednak w przypadku wczorajszych skandali na coś takiego się nie zanosi, gdyż oficjalne sprawozdanie z ćwierćfinałów wagi koguciej i ciężkiej rozesłane przez federację do mediów opisuje wszystkie werdykty "sędziów" bardzo pozytywnie.

Reprezentujący Rosję Czeczen Artur Beterbijew najpierw dostał w prezencie od sędziów ćwierćfinał wagi ciężkiej, gdy po fatalnej walce został uznany zwycięzcą starcia z Amerykaninem Hunterem, by w kolejnym pojedynku samemu paść ofiarą złodziei z maszynkami. Jego przeciwnik z Ukrainy, mistrz świata Oleksand Usyk padł na deski po jednym z ciosów na korpus i był liczony, po czym... sędzia ringowy ukarał Beterbijewa za ten cios ostrzeżeniem! W ten sposób zamiast zyskać punkt za nokdaun, Czeczen stracił punkt, gdyż za ostrzeżenie odjęto mu dwa punkty, choć prawidłowości nokdaunu nie kwestionowano. Mimo, że Beterbijew był wyraźnie lepszy, "sędziowie" wystukali na swoich piekielnych maszynkach punktowe zwycięstwo Osyka 17:13.

Dzięki równie skandalicznej pracy sędziów będziemy także świadkami jednego z najbardziej haniebnych półfinałów wagi ciężkiej w historii Igrzysk Olimpijskich. Spotkają się w nim pokonani w ćwierćfinale były mistrz świata i srebrny medalista z Pekinu, Włoch Clemente Russo oraz mistrz Europy i vicemistrz świata, zaledwie 19-letni Tejmur Mammedov z...a jakże, z Azerbejdżanu. Russo zamienił swoją walkę z Kubańczykiem Jose Larduetem Gomezem w kpinę, ciągle przetrzymując, by uniknąć ciosów rywala, za co nie został ukarany ani razu i po ostatnim gongu uznano go zwycięzcą na punkty, w stosunku 12:10. Kibice licznie zebrani w hali, gromko skandowali "Kuba, Kuba" i buczeniem oraz gwizdami komentowali ten werdykt. Natomiast Mammedov dostał się do ćwierćfinału po przegranej walce z Białorusinem Siegiejem Karniejewem, w której został ukarany dwoma ostrzeżeniami i odjęciem czterech punktów. W dodatku Karniewicz był w tym pojedynku wyraźnie lepszy, co jednak nie przeszkodziło "sędziom" wypunktować remis 19:19 i dać "zwycięstwo" Azerowi małymi punktami! I tym razem sala wybuczała ten jawny rabunek i długo fetowała Białorusina jako prawdziwego zwycięzcę.

Obserwując tegoroczne Igrzyska mam nadzieję, że plany AIBA związane z boksem zawodowym nie powiodą się, gdyż w żaden sposób nie wpłynie to na podniesienie standardów sędziowskich. Wręcz przeciwnie, "drukarze" z zawodowych gal mogliby wiele nauczyć się od swoich kolegów z turnieju olimpijskiego. Muszę przyznać rację Royowi Jonesowi Jr., który stwierdził, że boksu olimpijskiego nie ogląda właśnie z powodu skandalicznego sędziowania. Rzeczywiście, tej szopki nie warto oglądać, szkoda czasu.