ARTUR SZPILKA: SZCZĘKA Z TYTANOWĄ PŁYTKĄ SZYBKO SIĘ GOI

Redakcja, gazetakrakowska.pl

2012-07-26

- Dopiero wrócił Pan z wakacji, a już trzeba było zakasać rękawy i wziąć się do pracy na zgrupowaniu w Tatrach.
Artur Szpilka: W Zakopanem jesteśmy od poniedziałku, a wczoraj odbyły się pierwsze zajęcia. Cały obóz potrwa jedenaście dni. Będę ciężko pracował, dużo biegał, ale wszystkiego nie zrobię, bo goi się jeszcze złamana szczęka. Ale nie będzie tak źle, bo nie mamy zaplanowanych zbyt wielu ćwiczeń kontaktowych. Z reguły na takich obozach wykonujemy pracę, która przygotuje nas wytrzymałościowo i siłowo.

- Operowana szczęka szybko się goi?
AS: W zasadzie już mnie nie boli, no chyba że szeroko otwieram buzię. Ale w ogóle się tym nie przejmuję, podchodzę do tego spokojnie. Gojenie przyspiesza wszczepiona w żuchwę specjalna płytka tytanowa. Można mówić na mnie "Terminator" (śmiech).

- Jakie są rokowania lekarzy?
AS: Cała kuracja ma potrwać jeszcze około miesiąca. Wtedy będzie już można w szczękę uderzać, więc będę mógł wykonywać wszystkie ćwiczenia.

- Pana promotorzy coraz częściej słyszą niepokornie wypowiadającego się Szpilkę. Zapowiada Pan, że ostrożne prowadzenie kariery przez dwa-trzy lata w ogóle Pana nie interesuje.
AS: Jasne, że tak. Jeżeli będę widział, że kolejne walki z moim udziałem będą z przeciętnymi zawodnikami, to nie będę wchodził do ringu. Chcę być odważnie prowadzony i chcę boksować z najlepszymi. Wiem też, że nie da się wszystkiego przeskoczyć, bo mam jeszcze mały staż walk i doświadczenia, ale uważam, że stać mnie na mocnych przeciwników i poniżej pewnego poziomu nie mogę schodzić. Z promotorami musimy szukać pewnych rozwiązać, bo znam swoją wartość i na wiele rzeczy sobie nie pozwolę. Chciałbym, żeby każdy mój kolejny przeciwnik był lepszy, albo przynajmniej miał te same umiejętności, co poprzedni.

- Na ring wróci Pan jesienią?
AS: Szczerej rozmowy jeszcze nie było, ale trener mówił, że najwcześniej będę gotowy na listopad. Nie wiem jeszcze, z kim ani tego, czy gala będzie w Polsce, czy w Stanach Zjednoczonych.

- Z politowaniem przyjął Pan wiadomość, że najbliższym rywalem Tomasza Adamka będzie Travis Walker, Pana ostatni sparingpartner.
AS: Tomek poszedł na łatwiznę. Dobrze pamiętam te sparingi, bo Travis nie miał nic do powiedzenia. To bardzo sympatyczny i przemiły facet, ale naprawdę, moim zdaniem, to najprostszy zawodnik dla Tomka Adamka. Mówi, że chce boksować z najlepszymi, a wybrał mojego sparingpartnera…

- Walker pokazał w Warszawie jakiś atut?
AS: W większych rękawicach cały czas przyjmował silne ciosy, aż sparingi musiały być przerywane. To świadczy, że nie ma mocnej szczęki. Nie ma też mocnego uderzenia, jest bardzo wolny na nogach i brakuje mu pojęcia bokserskiego. Dlatego Tomek spokojnie go "wyprztyka", a jeśli zasypie go ciosami, skończy walkę przed czasem. Wręcz go zniszczy.

- Porównajmy Walkera do Pana dwóch poprzednich rywali.
AS: Wiadomo, że prawdziwa walka to coś innego, ale od Basile na pewno jest lepszy. Tu nie ma gadania. Z kolei z McCline'em ciężko go zestawić, bo pamiętajmy, że styl robi walkę.