BOXIANA V: PIĘKNE OBLICZE DERECKA

Jakub Biluński, Opracowanie własne

2012-07-07

Niemal pół wieku po mojej śmierci, szóstego kwietnia 1895 roku Oscar Wilde został aresztowany i oskarżony o kontakty homoseksualne (w tamtych czasach karalne w Wielkiej Brytanii). Sąd skazał go na dwa lata ciężkich robót, karę odbywał w więzieniu w Reading pod Londynem. Była to kulminacja łańcucha wydarzeń, którego uruchomienie spowodował romans Wilde'a z Alfredem ''Bosiem'' Douglasem, synem dziewiątego markiza Queensberry Johna Douglasa. Markiz zapisał się w historii jako patron fundamentów nowoczesnego pięściarstwa i naczelny homofob swoich czasów. Dwudziesty pierwszy wiek z pewnością napawałby go obrzydzeniem. Jawni homoseksualiści zostają dziś premierami, ministrami, burmistrzami, wygłaszają kazania jako katoliccy księża i pastorowie, ba - coraz częściej toleruje ich wojsko, czyli instytucja teoretycznie buchająca testosteronem i skazana na tradycyjne pojmowanie męskości. Byliby wszędzie, gdyby nie sport, ze szczególnym uwzględnieniem gier zespołowych oraz dyscyplin walki. Jednym z najbardziej bezlitosnych dla gejów miejsc jest szatnia bokserska.

Homoseksualizm to w pięściarstwie absolutne tabu. Właściwie nie istnieje nawet jako temat dyskusji, jeśli go poruszysz w rozmowie z bokserem, to prędko zorientujesz się, że nie ma skuteczniejszej metody, by boksera spłoszyć. Pięściarstwo pozostaje poletkiem osobnym, na obyczajowe zmiany impregnowanym. Bastionem prymitywnego często maczyzmu, w którym najmniejsze objawy ''zniewieściałości'' wywołują kpiny i prowokują podejrzenia o niewłaściwą orientację seksualną. Paradoksalnie, w przełomowej dla pygmachii epoce starożytnej Grecji powszechnie akceptowana była miłość mężczyzn do chłopców - pederastia. Dyskutowano m.in. nad tym, czy jest ona wyższa nad miłość do kobiet, a przykład systemu wychowania szczególnie sprzyjającego związkom homoseksualnym nauczycieli z uczniami stanowi supermęski, spartański agoge. Starożytny stan rzeczy uległ jednak w kolejnych epokach radykalnym zmianom. Ostanie dwa stulecia znają w zasadzie tylko trzy dobrze udokumentowane przypadki pięściarzy-gejów. Białymi krukami są Panama Al Brown, Emile Griffith i Mark Leduc.

Pierwszy z wyżej wymienionych (zarazem pierwszy latynoski mistrz świata), jeden z najlepszych zawodników w historii wagi koguciej był przez dziewięć lat kochankiem swojego menadżera i mentora, Jeana Cocteau, który boks Browna uważał za ''czystą sztukę'', znajdując w nim inspirację dla własnych działań artystycznych. Podopieczny Francuza posiadał szerokie pozasportowe zainteresowania: ''kochał literaturę, muzykę i taniec'', płynnie mówił siedmioma językami. Nie sposób również odmówić mu wielkiej odwagi. Al wykonał coming-out w latach trzydziestych! Zafascynowany postacią boksera Eduardo Arroyo stworzył album biograficzny ''Panama Al Brown: 1902-1951''.

Podczas ważenia przed trzecim starciem Emile'a Griffitha z Bennym Paretem, Kubańczyk nazwał pochodzącego z Wysp Dziewiczych Amerykanina ''pedałem'' (maricon). Ich zakończona śmiercią Pareta walka (trzeci kwietnia 1962 roku) jest tematem dokumentu w reżyserii Rona Bergera i Dana Kloresa. Emile Griffith powiedział kiedyś: ''Wciąż myślę o tym, jak dziwna jest moja sytuacja. Zabijam mężczyznę i większość ludzi mi wybacza, lecz kiedy kocham mężczyznę popełniam w oczach większości niewybaczalny grzech, staję się diabłem. Nigdy nie zostałem skazany, mimo to spędziłem w więzieniu prawie całe życie.''

Kanadyjski bohater Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, srebrny medalista w wadze lekkopółśredniej (w półfinale pokonał Leonarda Dorina, w finale uległ Hectorowi Vinentowi, karierę amatorską zakończył z bilansem 158-26, zawodową z 4-1) ujawnił swoją orientację seksualną w 1994 roku w dokumencie ''For the Love of the Game''. Mark był dzieckiem ulicy, któremu ''sweet science'' przyniosła ukojenie. Aktywnie działał w fundacji TPA (Toronto People with AIDS). Dziewiętnastego lipca 2009 roku dostał udaru cieplnego w saunie hotelowej. Zmarł trzy dni później.

Pięściarstwo jest bardzo intymnym sportem. W trakcie przygotowań do walki dwaj mężczyźni bez ustanku myślą o sobie nawzajem i doprowadzają swoje ciała do perfekcji. Wielu bokserów oddaje się w ringu swoistemu sadomasochizmowi, by po akcie obustronnej agresji utonąć w objęciach przeciwnika. Niezależnie od środowiskowej anatemy egzystuje więc dobry materiał do zakazanej interpretacji, tymczasem uwagę odbiorców zgarnia ćwierknięcie Floyda Mayweathera, który ''popiera stanowisko prezydenta Obamy i małżeństwa gejów''. ''Money'' kontruje w ten sposób świętego Manny'ego... Dużo więcej znaczą dla mnie inteligentne i pełne empatii słowa Derecka Chisory. W zapomnianym wywiadzie dla ''Guardiana'' Del Boy stwierdził, że ''nie ma niczego złego w byciu gejem lub lesbijką. Jeżeli mój kuzyn byłby gejem, wspierałbym go. Większość klientów mojego gymu stanowią geje. To wspaniali ludzie. Czas położyć kres ignorancji. Świat się zmienia. Homofobia może przynieść tylko cierpienie. Biseksualizm trwa od zarania dziejów. Wszyscy krwawimy tak samo i wszyscy skończymy sześć stóp pod ziemią. Wspieram gejów dwadzieścia cztery godziny na dobę.'' Przy okazji Chisora wspomniał o tym, co spotkało go w Finlandii przed walką z Robertem Heleniusem. ''Wśród publiczności panowała rasistowska atmosfera. Wraz z moimi żydowskimi przyjaciółmi byliśmy obrzydliwie obrażani, ale zaboksowałem świetnie i wygrałem walkę, dlatego mogłem pogodzić się z rabunkiem i wyzwiskami''. Wywiad z Chisorą został przeprowadzony tuż przed jego wylotem do Monachium, gdzie zmierzył się z Witalijem Kliczką. W programie ''Face Off on Box Nation'' komentator John Rawling przypomniał Ukraińcowi o wybrykach Brytyjczyka. ''Jestem bardzo konserwatywny. Całuję tylko kobiety'', rzekł wtedy Witalij. ''Nie martw się bracie, ja działam na dwie strony'', odpowiedział zaskoczonemu mistrzowi Dereck.

*Zsamplowano sześć zdań artykułu Rafała Steca.