SZPILA: TAKIEJ BOMBY JESZCZE NIE PRZYJĄŁEM

Łukasz Madej, Gazeta Krakowska

2012-07-03

- Może nie była to walka widowiskowa, ale nie oszukujmy się - na pewnym poziomie nie będę cały czas nokautować. Czułem jego rękę. Czułem, że to jest ogromna siła - o swojej ostatniej walce opowiada Artur Szpilka.

Łukasz Madej: Za Panem pierwsze dziesięć rund w karierze.
Artur Szpilka:  Pokazałem wszystkim, że mogę wytrzymać bez problemu ten dystans z zawodnikiem, który cały czas naciera. Byłem zmęczony, ale 12 czy 14 rund też wytrzymałbym w tym samym tempie. Może nie była to walka widowiskowa, ale nie oszukujmy się - na pewnym poziomie nie będę cały czas nokautować. Czułem jego rękę. Czułem, że to jest ogromna siła. Co prawda był wolny, widziałem ciosy, ale mimo wszystko przyjąłem w szóstej rundzie uderzenie.

Wtedy coś mi się... Puff. Przetrzymałem. Sklicznowałem i wróciłem do siebie. Każdy lewy prosty czułem. Chyba mam złamaną szczękę (okazało się, że jest pęknięta w dwóch miejscach. Artura czeka pięciomiesięczna przerwa - przyp.). Chciałem jeszcze więcej kontrować, ale bałem się, że uderzy w naruszoną szczękę i może coś się stać.

- Otrzymał Pan najpotężniejszy cios w wadze ciężkiej?
AS: Pierwszy w ogóle w całej karierze, od początku amatorstwa. Byłem przecież wicemistrzem Europy, mistrzem Unii Europejskiej, pięciokrotnym mistrzem Polski, wygrałem z wicemistrzem świata. Chłopaki "kopali" i nikt mnie tak nigdy nie trafił. McCline bił mocno, ma ciężką łapę. Między nami jest dwadzieścia kilka kilogramów różnicy. Kiedy wyszedłem z więzienia, może nie byłem szybki, ale jak wtedy sparowałem z chłopakami, to ich odrzucało. To była masa, rzucenie ręki. Ważne, że utrzymałem cały czas swoje taktyczne założenia.

- Co po walce McCline szepnął Panu do ucha?
AS: Good fight (dobra walka - przyp.). Też mu podziękowałem za dobrą walkę. Powiedział, że jak będę trenować, to zostanę mistrzem.

- Powtarza Pan, że za dwa, może trzy, lata chce zdobyć tytuł. Po tym pojedynku nie odkłada Pan marzeń na później?
AS: Dużo, dużo muszę jeszcze pracować. Niczego jednak nie odkładam. Cały czas będę zapieprzać.

- Wreszcie oglądaliśmy Szpilkę "boksera".
AS: Za dużo było szacunku do rywala. Mogłem boksować bardziej agresywnie.

- Obecny w Łodzi Mariusz Wach ocenił, że zdał Pan egzamin na piątkę.

AS: Dziękuję. Jesteśmy kolegami, jak zresztą z każdym z wagi ciężkiej. No prawie, dobrze wiecie z kim nie (śmiech). Po tej bombie pomyślałem: "gdzie ja jestem?". Boksowałem cały czas swoje. Myślę, że zdałem może na czwórkę.

Rozmawiał w Łodzi Łukasz Madej