RJJ: GŁAŻEWSKI PRZEWYŻSZA KOSTECKIEGO

Przemysław Osiak, przegladsportowy.pl

2012-06-28

-  Pańskim rywalem nie będzie Dawid Kostecki, lecz Paweł Głażewski. Mówił pan, że oglądał kilka walk Głażewskiego. Jakie są jego największe zalety?

Roy Jones jr.: Wyprowadza dużo ciosów, ale jego głównym atutem jest przygotowanie psychiczne. Jeszcze nie przegrał jako zawodowiec, nie jest przyzwyczajony do przegrywania. Nie zaakceptuje porażki, bo wcześniej nie miał z nią do czynienia. Da z siebie wszystko. Niebezpiecznie walczy się z rywalem, który nie ma nic do stracenia, a wiele do zyskania. Stanie do tej walki w wyniku zbiegu okoliczności, ale skoro tak się stało, to pewnie myśli: „Nigdy nie przegrałem, dlaczego miałbym przegrać teraz?".

- Biorąc pod uwagę umiejętności bokserskie Głażewskiego i Kosteckiego, pana zadanie stało się prostsze?

RJJ: Boksersko obaj są na tym samym poziomie. Jeśli chodzi o psychikę, to Głażewski przewyższa Kosteckiego. I jest niepokonany, a to, jak mówiłem, robi różnicę.

- Nie ukrywa pan, że mierzy w zdobycie tytułu mistrza świata w wadze junior ciężkiej, którego brakuje w pańskiej kolekcji. Jeśli pokona pan Głażewskiego, możemy być pewni walki z Krzysztofem Włodarczykiem, mistrzem WBC?

RJJ: Najprawdopodobniej tak się stanie. Po sobotnim zwycięstwie będzie to mój kolejny krok.

- Można się zatem spodziewać kolejnego występu w Polsce?

RJJ: Tak, i to nawet dwóch kolejnych. Chcę, żeby Polska stała się moim drugim domem. Chcę pokazać tutaj wszystko, co mam w sobie najlepszego.

- W trzeciej walce waga ciężka też wchodzi w grę?

RJJ: Oczywiście, niczego nie wykluczam.

- Jaki jest pański osobisty ranking najlepszych obecnie zawodników wagi junior ciężkiej?

RJJ: Trudno powiedzieć, zresztą specjalnie mnie to nie interesuje. Ja po prostu chcę zdobyć tytuł w tej kategorii. Polacy powiedzieli mi: „Mamy zawodnika z pasem. Najpierw pokonaj innego, potem zorganizujemy ci walkę o mistrzostwo". Polska była dla mnie najlepszym wyborem.

- Jak pan skomentuje pozytywny wynik badań antydopingowych pańskiego wielkiego przeciwnika Antonio Tarvera?

RJJ: W boksie ostatnio dużo dzieje się w tej kwestii i tak naprawdę powinno się zacząć wcześniej. Kiedy usłyszałem o problemach Tarvera, o mało nie zmieniłem planów. Pomyślałem: „Proszę, został przyłapany? A może nie był też czysty wtedy, kiedy walczył ze mną?" (Tarver pokonał Jonesa w 2004 i 2005 roku, Jones był lepszy w 2003 roku – przyp. red.). Planowałem, że po walkach w Polsce zakończę karierę. Jeśli jednak przyłapano Tarvera na dopingu, to teraz ma problem. Chcę z nim walczyć na równych warunkach.

 - Rok temu w Moskwie przegrał pan z Denisem Lebiediewem przez nokaut w dziesiątej rundzie, ale wcześniej to pan był bliski wygranej przed czasem. Jak pan wspomina tamto starcie?

RJJ: Takiego boksera jak Lebiediew powinienem był pokonać. Wcześniej nie walczyłem jednak przez cały rok. Przed pojedynkiem się tym nie przejmowałem, bo kiedy ktoś rzuca mi wyzwanie, to nie potrafię odmówić. Dzisiaj wiem, że powinienem mieć jakieś przetarcie. Gdyby nie ta pauza, wygrałbym z łatwością.

- Lebiediew mógł się powstrzymać przed zadaniem ostatniego ciosu, nokaut i tak był nieunikniony.

RJJ: Oczywiście, to był cios, którego nie musiał zadawać. Między innymi dlatego chciałem z nim rewanżu, lecz nie otrzymałem zgody. On i jego ludzie wiedzą, że drugą walkę to ja bym wygrał. Kiedy zdobędę tytuł mistrza świata, sytuacja może się zmienić. To kolejna rzecz, która mnie motywuje. Będę mistrzem, a Lebiediew zechce walczyć o tytuł. Wtedy nadarzy się okazja do srogiego rewanżu.