HAMER NIESPODZIEWANYM ZWYCIĘZCĄ PRIZEFIGHTERA

Leszek Dudek, Informacja własna

2012-06-20

29-letni Tor Hamer (18-1, 11 KO) sprawił sporą niespodziankę i w finale Prizefigher International Heavyweights pokonał byłego pretendenta do tytułu mistrza świata federacji WBC - Kevina Johnsona (28-2-1, 13 KO). Sędziowie byli jednogłośni i punktowali 30-27, 30-28 oraz 29-28.

Bez najmniejszych wątpliwości Hamer wygrał pierwszą odsłonę dzięki większej aktywności. Johnson nie zrobił niczego, by pokazać sędziom, że zależy mu na zwycięstwie. "Kingpin" próbował odrobić straty w drugiej rundzie, ale nie potrafił dać sobie rady z szybkością i ruchliwością młodszego rodaka. Trzecie starcie było najbardziej wyrównane, bo Johnson podkręcił w końcu tempo i zaczął coraz częściej trafiać zmęczonego przeciwnika, ale późny start kosztował głównego faworyta porażkę...

PÓŁFINAŁY

Pomimo dobrej postawy Albert Sosnowski (47-5-2, 28 KO) nie sprostał głównemu faworytowi turnieju Kevinowi Johnsonowi (28-1-1, 13 KO) i po trzech odsłonach przegrał niejednogłośnie na punkty (28-29, 29-28 i 27-30). Werdykt został wygwizdany przez publiczność.

W pierwszej rundzie inicjatywa należała do Polaka, który nie był skuteczny, ale przez cały czas wywierał presję. Amerykanin boksował bardzo leniwie, co mogło kosztować go przegraną w tej odsłonie.

W drugim starciu "Dragon" nie miał już tyle siły i dał się punktować, ale w końcówce złapał luz i trafił bardzo ładnym prawym prostym - najlepszym ciosem, jaki padł w całej walce. Zdawało się, że wypoczęty "Kingpin" podkręci tempo, ale ku zdziwieniu wszystkich Johnson nie obudził się również w ostatniej odsłonie. Werdykt wydawał się być sprawą otwartą, choć statystyki ciosów przemawiały za Amerykaninem.

Perfekcyjnie swojego rywala rozpracował Tor Hamer (17-1, 11 KO), który na rozbicie Toma Dallasa (16-3, 12 KO) potrzebował tylko kilkudziesięciu sekund. 29-letni Amerykanin nie zwlekał i natychmiast przeszedł do zdecydowanego ataku, zepchnął rosłego przeciwnika do defensywy, w której ten nie czuje się zbyt dobrze i w końcu zranił Brytyjczyka bombą z prawej ręki. Zamroczony Dallas nie potrafił się wydostać, a Hamer zarzucił go gradem ciosów, zmuszając tym samym sędziego ringowego do przerwania walki.

ĆWIERĆFINAŁY

W pierwszej walce turnieju Albert Sosnowski (47-4-2, 28 KO) pokonał niejednogłośnie na punkty (29-28, 28-29, 29-28) amerykańskiego journeymana Maurice'a Harrisa (25-17-2, 11 KO).

Od pierwszego gongu Sosnowski ruszył agresywnie do przodu, ale już po kilkudziesięciu sekundach został skarcony mocnym prawym. "Dragon" szybko przezwyciężył kryzys i wznowił atak, ale pojedyncze ciosy Harrisa każdorazowo robiły na nim duże wrażenie.

W drugim starciu Polak wciąż był aktywniejszy, ale można było odnieść wrażenie, że uchodzi z niego powietrze. Sosnowski dał się zaskoczyć lewym sierpowym, po którym znów przez chwilę miał problemy, ale szybko doszedł do siebie i zaakcentował końcówkę. W trzeciej odsłonie "Mo Bettah" szukał nokautu, ale nie udało mu się skończyć Alberta. Statystyki ciosów: 30-14 na korzyść Sosnowskiego.

Drugi ćwierćfinał trwał zaledwie trzy minuty, bo tyle czasu potrzebował Kevin Johnson (27-1-1, 13 KO) na zastopowanie Marokańczyka Noureddine'a Meddouna (4-2, 4 KO). "Kingpin" pozwolił rywalowi wyszumieć się w pierwszych kilkudziesięciu sekundach, ale pod koniec drugiej minuty zaczął szukać mocnego prawego. Gdy w końcu czysto trafił, przeciwnik znalazł się na deskach. Meddoun wstał i próbował podjąć dalszą walkę, ale przed samym gongiem został poddany po długiej serii przy linach.

Kolejny pojedynek został rozegrany na pełnym dystansie. Po trzech rundach jednogłośnie na punkty wygrał Tor Hamer (16-1, 10 KO), który tym samym wyeliminował z turnieju Marcelo Luiza Nascimento (16-4, 14 KO). Brazylijczyk był liczony w trzecim starciu i ostatecznie przegrał wyraźnie (26-30, 27-30, 28-29).

Kapitalne widowisko zgotowali kibicom w czwartym ćwierćfinale Tom Dallas (16-2, 12 KO) i Tom Little (3-1). Wzajemne badanie trwało w ich pojedynku jedynie krótką chwilę, bo 24-letni Little postanowił nie tracić czasu i rzucił się do szaleńczego ataku. Dallas nie pozostawał mu dłużny i odpowiadał, ale niższy i krępy Little doskonale dawał sobie radę, dopóki nie zabrakło mu sił. W połowie drugiej odsłony najmłodszemu uczestnikowi turnieju skończyło się paliwo i walczył już tylko na ambicji. Little z trudem dotarł do narożnika po gongu kończącym tę rundę i wydawało się, że może nie wyjść do trzeciego starcia. Ambitny młodzieniec postanowił nie poddawać się zmęczeniu i podjął dalszą walkę, ale porażka przed czasem była nieuchronna. W pewnym momencie skrajnie wyczerpany Little padł na deski ze zmęczenia i choć po chwili powstał przy pomocy sędziego, po następnej akcji Dallasa został słusznie poddany.