WOJNA JAPOŃSKO-JAPOŃSKA W SŁOMKOWEJ

Tomasz Maynard, Opracowanie własne

2012-06-20

7 marca 1998 roku niepokonany mistrz WBC kategorii słomkowej, Ricardo Lopez, stoczył pojedynek unifikacyjny z mniej doświadczonym, ale również niezwyciężonym Rosendo Alvarezem, posiadającym ówcześnie pas organizacji WBA. Niestety, w 7 rudzie walki doszło do zderzenia głowami, sędzia przerwał pojedynek, zliczono karty punktowe i ogłoszono techniczny remis. Prawdopodobnie nie napisałbym o tym starciu nawet pisząc biografię legendarnego "Finito", bo stoczył wiele lepszych (a Alvareza pokonał w rewanżu), gdyby nie fakt, że od tej pory nie stoczono w najniższej kategorii wagowej żadnej walki unifikacyjnej.

Aż do dzisiaj (20 czerwca 2012), kiedy w końcu dojdzie do starcia dwóch panujących mistrzów, również organizacji WBC i WBA. Tym razem pochodzą oni z jednego kraju, a jest to, mająca silną reprezentację w najniższych kategoriach wagowych, Japonia.

Pierwszy z nich, ten, o którym mówi się więcej i częściej, to wielki talent japońskiego boksu - Kazuto Ioka. Zaledwie 23-letni, mający ledwo 9 profesjonalnych walk na koncie, w dziesiątej ma szanse zunifikować 2 pasy mistrzowskie. Pochodzący z okolic Osaki Ioka już od wieku niemowlęcego miał szansę obserwować boks na najwyższym poziomie - jego wujek, Hiroki Ioka był mistrzem świata w 2 najniższych kategoriach wagowych na przełomie lat 80 i 90. Kazuto, wiedziony przykładem krewniaka, bardzo szybko rozpoczął karierę amatorską. Mimo licznych sukcesów na scenie krajowej, już w wieku 20 lat postanowił zostać pięściarzem profesjonalnym. Jako cudowne dziecko japońskiego boksu, został od razu zawodnikiem najsilniejszej bokserskiej "stajni" w Kraju Kwitnącej Wiśni - Teiken Promotions. Miał zatem znakomite warunki do szybkiego awansu na szczyty bokserskiego świata. Już po 1,5 roku był mistrzem Japonii, a trzeba dodać, że kraj ten ma bardzo silną scenę w najniższych kategoriach wagowych. Zaś pół roku później, otrzymał pierwszą szansę walki o tytuł mistrza świata. Na własnym terenie zmierzył się z panującym od 4 lat na tronie WBC reprezentantem Tajlandii, Oleydongiem. Do rozstrzygnięcia doszło w 5 rundzie - zdjęcia triumfującego młodziutkiego Ioki o twarzy dziecka obiegły cały świat.

Od tego momentu, Kazuto zanotował dwie obrony, w tym obowiązkową, przeciwko solidnemu Juanowi Hernandezowi z Meksyku. Jednak takie obrony giną w natłoku informacji z bokserskiego świata. Dlatego, trzeba było ponownie dokonać czegoś spektakularnego. A myślę, że czymś takim właśnie byłoby zunifikowanie pasów mistrzowskich w zaledwie 10 profesjonalnej walce, w wieku 23 lat.

Do tego jednak potrzebne jest zwycięstwo nad najtrudniejszym chyba rywalem, z jakim zmierzył się w swojej karierze Ioka. Owym przeciwnikiem będzie Akira Yaegashi, starszy o 6 lat od Ioki, mający za sobą dłuższą, ale mniej spektakularną karierę. Co ciekawe, on również bardzo szybko znalazł się blisko "topu" swojej kategorii wagowej - już w 7 zawodowej walce stanął w ringu naprzeciw słynnego "Eagle Kyowy", naturalizowanego w Japonii tajskiego wojownika, który jednak po 12 rundach okazał się pięściarzem zdecydowanie lepszym. Przez kolejne 4 lata Yaegashi mozolnie piął się na szczyt, po drodze, jak większość czołowych japońskich pięściarzy, zdobywając tytuł krajowy. Jednak na drugą wielką szansę w swojej karierze czekał aż do października 2011 roku, kiedy na jego drodze ponownie stanął tajski czempion. Tylko, że tym razem był nim znacznie słabszy od Kyowy Pornsawan Porpramook. Nikt się nie spodziewał, że walka pomiędzy nimi będzie tak niesamowita, jak stało się to w rzeczywistości. Po 10 rundach toczonych w nieprawdopodobnym tempie, Taj przegrał przed czasem, a Yaegashi wreszcie zdobył upragniony pas. Jak widać, był to zaledwie wstęp do walki, na którą czeka cała Japonia.

Czy przeważy szybkość, mocny cios i młodzieńcza brawura Ioki, czy wytrzymałość, konsekwencja i doświadczenie Yaegashiego? Tego dowiemy się już za kilka godzin. Gorąco polecam tę unifikację, niestety obawiam się, że niewielu z nas będzie w stanie obejrzeć to na żywo...