KOSTECKI: MOGĘ WALCZYĆ NAWET Z GODZILLĄ

Łukasz Madej, Gazeta Krakowska

2012-05-25

- Wygrana będzie trampoliną do największych pojedynków. Moje nazwisko obije się o uszy każdemu, kto choć trochę interesuje się boksem - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Dawid Kostecki, który w czerwcu zmierzy się ze słynnym Royem Jonesem Jr.

- Za Panem kilka szalonych dni. Najpierw dowiedział się, że trafi za kratki, a potem że zanim to się stanie, zmierzy się z Royem Jonesem Jr.
Dawid Kostecki: Życie jest nieprzewidywalne. Czasem jest się w czarnej d...e, a później odwrotnie. I fajnie. Gdybyśmy z góry wiedzieli, co będzie, byłoby nudno. A tak, to zawsze coś się dzieje i jest wesoło.

- Koledzy nie zazdroszczą?
DK: Nie, u nas nie ma zazdrości. No, chyba że jest, a się ją kryje. A poważnie mówiąc, to się wspieramy. Niczego innego nie odczułem. A raz, wchodzę na salę i "Szpila" do mnie mówi: "Dawid, proszę cię. Weź, to legenda, nie bij go. To mój idol" [śmiech].

- Pana też?
DK: Mógłbym całą jego karierę opowiedzieć. Wszystkie walki miałem nagrane. Od początku kariery marzyłem, żeby powalczyć z legendą. W tamtym czasie myślałem, że to będą Stany Zjednoczone, Madison Square Garden. Jestem jednak bardzo zadowolony, że walka odbędzie się w Polsce. Roya mogę porównać do trzech zawodników - Muhammada Ali, Sugar Ray Leonarda, Floyda Mayweathera Jr. W najlepszych latach deklasował rywali. Wyprzedzał o epokę. Ośmieszał. To gość, który urodził się w rękawicach. Zresztą on rapuje, śpiewa, a po walce idzie zagrać w koszykówkę.

- I co? Wyjdzie Pan zmierzyć się z legendą bez obaw?
DK: Mogę walczyć nawet z Godzillą. Nazwiska nie robią na mnie wrażenia. To też są ludzie. Strachu nie ma. Zamierzam wygrać. Taryfy ulgowej nie będzie. Jak zobaczę u niego chociażby jedną słabość, na pewno ją wykorzystam. Przyzwyczaiłem kibiców, że mając przeciwników na linach, odpuszczam. Tutaj nie odpuszczę. Jeżeli nadarzy się szansa trafić, to będę musiał ją wykorzystać. Nie będę zważał na to, że to jest legenda. Trzeba wyjść i walczyć.

- Będzie Pan w ringu podwójnie zmobilizowany, bo to może być ostatnia przed odsiadką szansa zarobienia dla rodziny pieniędzy?
DK: Byłbym durniem, gdybym tylko dla pieniędzy wyszedł boksować. Dla mnie mobilizujące jest, że w Polsce zmierzę się z takim rywalem. Będę reprezentować swój kraj. Wyjdę pod narodową flagą. Nad finansami nawet się nie zastanawiam. Jestem na tyle mądrym i obrotnym facetem, że moja rodzina nie będzie musiała martwić się o swoją sytuację, nawet gdybym musiał spędzić kilka miesięcy za kratkami.

- Jeśli ostatecznie sprawdzi się czarny scenariusz, nie zniszczy to Panu kariery?
DK: Cztery miesiące nie przeszkodziły, to nie sądzę, żeby osiem więcej było wielkim problemem. Problemy to mają ci, którzy nie mają gdzie mieszkać, co jeść. A ja jestem szczęśliwym człowiekiem. Wszystko układa się po mojej myśli, oprócz tej sprawy oczywiście. W sporcie i rodzinie jest bardzo dobrze. Nie mogę na nic narzekać. Mam 31 lat. Dobrze się prowadzę. Nie imprezuję Zaczęły się moje najlepsze lata. Nie myślę o zakończeniu kariery. Jeśli nadal będę dbał o organizm, to spokojnie mogę boksować nawet do czterdziestki. Miałem kilka marzeń, które mi się spełniły. Niektórzy mają marzenia, ale nie robią nic, żeby się spełniły. Ja do nich dążę. W czerwcu wyjdę na ring spełnić kolejne.

Rozmawiał: Łukasz Madej