NIE DZIELMY SKÓRY NA NIEDŹWIEDZIU

Tomasz Ratajczak, Opinia własna

2012-05-23

Wielu kibiców bez entuzjazmu przyjęło wiadomość, że kolejnym rywalem Dawida Kosteckiego (39-1, 25 KO) będzie wielki Roy Jones Jr (55-8, 40 KO), żyjąca legenda zawodowego boksu, pierwszy od stu lat mistrz wagi średniej, który sięgnął po koronę wszechwag. Pojawiają się wypowiedzi, że to niestosowne, by zawodnik tego formatu był prezentem dla polskiego pięściarza, który prawdopodobnie po tej walce trafi do więzienia i być może już nigdy nie wróci do wielkiego boksu. Wbrew pozorom odsyłanie amerykańskiego weterana do narożnika jest przedwczesne. Roy Jones nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i uprzedza, abyśmy pamiętali z kim mamy do czynienia w jednym ze swoich hip-hopowych utworów, który można wysłuchać w rozwinięciu tego felietonu.

Z czego wynika przekonanie wielu fanów boksu o tym, że Jones Jr. skazany jest na porażkę? Sądzę, że wpływ na to mają jego zakończone spektakularnymi nokautami walki z Dannym Greenem i Denisem Lebiediewem. Pierwszą z nich trzeba potraktować jako swoisty wypadek przy pracy, po którym zresztą przyszła nudna jak flaki z olejem walka z Bernardem Hopkinsem. Roy Jones Jr przegrał ją wyraźnie, ale potem okazało się, że jego pogromca został po raz kolejny mistrzem świata i wciąż pozostaje czołowym zawodnikiem wagi półciężkiej. Natomiast w Moskwie, zanim doszło do nokautu, Amerykanin toczył wyrównany bój z przyszłym mistrzem świata i czołowym pięściarzem kategorii cruiser. U jednego z sędziów prowadził na punkty, drugi dawał mu tylko punkt mniej niż Rosjaninowi, a jedynie rodak Lebiediewa z oczywistych względów widział to inaczej.

Dlatego uważam, że w starciu z Kosteckim to Jones Jr. jest wyraźnym faworytem. Przeciwko niemu przemawia jedynie wiek i to, że ma mocno wyeksploatowany organizm. Wszystko inne wskazuje, że będzie to walka, którą legendarny mistrz powróci na szczyt rankingów i bardzo możliwe, że dopnie swego celu, walcząc o pas w piątej kategorii wagowej z kolegą "Cygana", Krzysztofem Włodarczykiem. Kostecki oczywiście nie jest na straconej pozycji, ale wiele zależy od tego, czy psychicznie uniesie ciężar pojedynku ze swoim idolem i bardzo groźnym wciąż rywalem. Przed takim wyzwaniem nigdy nie stał w swojej już prawie 11-letniej karierze i to słynne asekuracyjne prowadzenie tego pięściarza może teraz okrutnie zemścić się. Na pocieszenie pozostanie z pewnością przyzwoite, choć nie tak duże jak by się mogło wydawać honorarium, które zabezpieczy byt rodziny w okresie, gdy jej głowa będzie odsiadywała wyrok pozbawienia wolności.