Barkley, Iran

Wojciech Czuba, Boxing Heroes and Champions

2012-05-19

Przyszedł na świat 6 maja 1960 roku w jednym z odrapanych szpitali w południowym Bronksie. To jakim był pięściarzem najlepiej określają jego własne słowa: "Co odróżnia mnie od reszty zawodników? Prawdziwe szaleństwo!". Atakował z furią i straceńczą odwagą, będąc przy tym niezwykle precyzyjnym, o czym w 1988 roku boleśnie przekonał się sam Thomas Hearns. Jego pogromcą został mistrz świata trzech kategorii wagowych Iran "The Blade" Barkley (43-19-1, 27 KO).

W czasach gdy Iran był nastolatkiem w Bronksie młodzi chłopcy nie mieli zbyt wielu perspektyw. Szczytem marzeń czarnoskórych dzieciaków było dostać się do gangu i zarabiać grubą kasę z "dilerki", albo kradzieży. Na szczęście byli też i tacy, którzy postanowili osiągnąć sukces w sposób legalny, ciężko pracując i ucząc się, lub tak jak Barkley harując na sali treningowej.   

Na początku boksował amatorsko, a jego trenerem została siostra Yvonee. Utalentowany chłopak szybko zaczął wygrywać lokalne turnieje i zawody. Jego największymi osiągnięciami z lat młodości był srebrny medal wywalczony w turnieju Golden Gloves w 1981 roku, a także zdobyty rok później brązowy medal Mistrzostw Świata w Monachium. Po tym sukcesie postanowił przejść na zawodowstwo. Zadebiutował w grudniu nokautując już w 2. rundzie anonimowego Larry Jordana (2-2, 2 KO).

Mimo kilku wpadek na początku kariery rozbijał coraz to lepszych rywali. Szybko doczekał się także świetnie określającego jego ringowy styl przydomka "The Blade". Na pierwszą poważną walkę musiał czekać 5 lat, aż do 1987 roku, kiedy to w odległym Livorno skrzyżował rękawice z naturalizowanym Włochem Sumbu Kalambayem (57-6-1, 33 KO). Urodzony w Kongo rywal zwyciężył jednogłośnie na punkty Barkleya i zgarnął wakujący pas mistrzowski federacji WBA w wadze średniej.

Rok później Iran stoczył chyba jedną z najlepszych walk w swojej karierze, dzięki której stał się sławny na cały świat. Szóstego czerwca w hotelu Hilton w Las Vegas wyszedł do ringu z niebezpiecznym królem wagi średniej federacji WBC, Thomasem Hearnsem (61-5-1, 48 KO). Oczywiście to "Hitman" uchodził za zdecydowanego faworyta i niewielu, w tym również sam Hearns, przejmowało się słowami Emanuela Stewarda, który tak oto wypowiadał się o Barkleyu: "Może nie ma zbyt dużo techniki, ale nie spuszczaj go z oka, bo cię zniszczy!".

Obawy słynnego trenera ziściły się co do joty. W 3. rundzie porozcinany i przegrywający na punkty "The Blade" rzuca się do szaleńczego ataku. W ferworze walki trafia potwornym prawym w szczękę czempiona z Detroit, po którym ten padł jak podcięte drzewo. W chwilę później jakimś cudem stanął na nogach, ale po kolejnym szturmie Nowojorczyka sędzia ratuje go od ciężkiego nokautu. Umarł król - niech żyje król! Iran nowym mistrzem świata WBC w dywizji średniej. Wielu ekspertów i dziennikarzy sportowych długo nie mogło uwierzyć w niespodziewaną porażkę Hearnsa. Magazyn The Ring określił ją nawet jako "Rozczarowanie roku".

W tamtym złotym okresie boksu zawodowego bez zbędnych ceregieli najlepsi walczyli z najlepszymi. Nie dziwi zatem fakt, że świeżo upieczony czempion w swojej kolejnej potyczce zmierzył się z takim twardzielem jak Roberto Duran (103-16, 70 KO). Do tej potyczki doszło w 1989 roku w Atlantic City. Niestety "The Blade" stracił wywalczony we wspaniałym stylu mistrzowski pas, przegrywając z "Kamienną Pięścią", jak nazywano nie bez powodu Durana, niejednogłośną decyzją sędziów. Ich niezwykle zaciętą bitwę prestiżowy The Ring uznał za walkę roku. Kilka miesięcy później ambitny Barkley podjął rękawice rzuconą przez niepokonanego wówczas mistrza federacji IBF, Michaela Nunna (58-4, 37 KO). Niestety, niewygodny mańkut ze stanu Iowa okazał się zbyt wymagający dla Irana i wypunktował go na dystansie 12. rund.

W sierpniu 1990 roku mimo dwóch porażek z rzędu "The Blade" znowu stanął w ringu z rywalem z czołówki. Był nim pochodzący z Londynu i panujący na tronie federacji WBO Nigel Benn (42-5-1, 35 KO). Potężnie bijący "Dark Destroyer" w dramatycznych okolicznościach zastopował Barkleya już w 1. odsłonie ich rozgrywanego w Las Vegas pojedynku. Iran lądował na deskach aż trzy razy.

Po tej klęsce wielu zwątpiło w dzielnego Nowojorczyka, ale o sam zachował wiarę. Po dwóch zwycięstwach nad słabszymi rywalami postanowił wywalczyć kolejny tytuł, tym razem w wyższej dywizji. Na jego celowniku znalazł się mistrz świata federacji IBF w wadze super średniej Darrin Van Horn (53-3, 29 KO). Z pochodzącym z Louisiany zawodnikiem "The Blade" zmierzył się w styczniu 1992 roku. Na oczach licznie zgromadzonych kibiców, walcząc u siebie w Nowym Jorku znokautował Horna już w 2. rundzie, zakładając ponownie królewską koronę.

Nie zwalniając tempa już dwa miesiące później stanął znów oko w oko z wielką gwiazdą ringów, jaką bez wątpienia był Thomas Hearns. Tym razem podopieczny Stewarda piastował tytuł mistrzowski w dywizji federacji WBA w wadze półciężkiej. Hearns odebrał go wcześniej niepokonanemu i dobrze znanemu polskim kibicom Virgillowi Hillowi (50-7, 23 KO). Historia się powtórzyła i ponownie lepszy okazał się Iran, tym razem jednak zwyciężając po 12. rundach "tylko" niejednogłośnie na punkty. Dzięki temu "The Blade" mógł świętować mistrzostwo w trzeciej kategorii wagowej i został także jedynym pięściarzem w historii, który dwa razy pokonał "Hitmana".

Po tej wspaniałej wiktorii Iran powrócił do dywizji super średniej, gdzie na jego pas IBF ostrzył sobie zęby utalentowany James Toney (74-7-3, 45 KO). Obydwaj panowie zmierzyli się ze sobą w lutym 1993 roku w Caesars Palace w Las Vegas. Dla wyczerpanego zrzucaniem wagi i odwodnionego Barkleya, niepokonany wówczas i głodny sukcesów "Lights Out" okazał się zbyt twardym orzechem do zgryzienia. Ostatecznie "The Blade" zrezygnował z dalszej rywalizacji po 9. jednostronnych rundach.

Ostatnią szansę na kolejne mistrzowskie trofeum Iran zaprzepaścił w październiku 1994 roku, kiedy to na niemieckim ringu skrzyżował rękawice z mańkutem Henrym Maske (31-1, 11 KO) dzierżącym wówczas pas IBF wagi półciężkiej. Przegrał z nim przed czasem w 9. odsłonie i stało się jasne, że jego kariera nieubłaganie zbliża się do końca. Jako ciekawostkę można dodać, iż w 1997 roku wywalczył jeszcze mistrzostwo świata anonimowej federacji WBB w kategorii ciężkiej, pokonując byłego czempiona WBA - Gerriego Coetzee (33-6-1, 21 KO). Jednak żaden poważny kibic nie powinien traktować tego wyczynu poważnie. Ostatecznie po sześciu porażkach z rzędu w 1999 roku, mając problemy z odklejającą się siatkówką w lewym oku, "The Blade" przeszedł w końcu na sportową emeryturę.

Aktualnie mieszka w południowym Bronksie i zajmuje się nauczaniem pięściarskiej sztuki młodych adeptów boksu. Podobno po uczestniczeniu w dwóch poważnych wypadkach, z których cudem wyszedł cało, nigdy więcej nie wsiadł za kierownicę. Bokserscy eksperci określają Barkleya jako niezwykłego zawodnika i nieprzewidywalnego zarazem, który wielkie sukcesy przeplatał z bolesnymi upadkami. W dowód jego zasług włączono go do Bokserskiego Holu Sławy w New Jersey.