W GYMIE LUISA CAMACHO NA BRONKSIE

Laura Neagu, Informacja własna

2012-04-24

Bronx, jedna z najniebezpieczniejszych dzielnic w Nowym Jorku. Zaśmiecone, zaniedbane osiedle, na ulicach roi się od rozbitego szkła, a smutne, szare kolory dopełniają przygnębiający wizerunek tego miejsca. To właśnie tutaj, w południowej części dzielnicy, Luis Camacho od 40 lat prowadzi mały klubik bokserski w opuszczonym sklepie spożywczym.

To miejsce, gdzie wielu młodych ludzi nabywa umiejętności bardzo przydatnych zarówno w ringu, jak i w życiu. W sąsiedztwie, znanym z handlu narkotykami i działalności licznych gangów, mały gym to dla wielu bezpieczny poligon i miejsce azylu. Założyciel klubu miał okazję pracować z wieloma wybitnymi bokserami.

- Od kogo zacząć ? Roberto Duran, Mike Tyson, Wilfredo Gomez, Wilfred Benitez, Juan Laporte, Alex Ramos, Chris Eubank oraz mój kuzyn, Hector Camacho. To pierwsze nazwiska, które przychodzą mi na myśl – zaczyna swoją opowieść gospodarz gymu.

Każdego roku pojawia się w MSG Theatre na zawodach Golden Gloves, gdzie z trenera zmienia się w uważnego obserwatora prestiżowego turnieju.

- Nie wiem na czym polega cała magia tego turnieju, ale co roku mam wrażenie, że gdy na ulicach pojawiają się ogłoszenia przypominające o zbliżającym się turnieju, nagle wszyscy dookoła zaczynają trenować boks. Niestety, w przypadku większości jest to słomiany zapał, ale i tak mnie to cieszy. To najlepszy dowód na to, że boks amatorski w Nowym Jorku wciąż jest żywy. To prestiżowy turniej, z dużą i bogatą tradycją. Najstarszy i największy amatorski turniej w kraju. W tym roku liczba uczestników przekroczyła 1500 ludzi. To ponad 40% naszej rocznej rejestracji w klubie. Ludzie ponownie zaczynają interesować się boksem. Dzieciaki w tym turnieju boksują dużo bardziej jak profesjonaliści niż amatorzy.

Camacho o boksie potrafi rozmawiać godzinami, bardzo często wspominając zawodników z którymi miał okazję pracować.

- Nie pamiętam kogoś tak zawziętego jak Alex Ramos. Miał niesamowity styl, pokonał wielu mistrzów, w tym Mike`a McCalluma w półfinale turnieju w 1980 roku. Najciekawsze w tej historii jest to, że gdyby nie to zwycięstwo, nie rozmawialibyśmy dzisiaj. To zwycięstwo uratowało nam życie. Gdyby Alex nie wygrał z Mike`em, polecielibyśmy wraz z drużyną USA do Warszawy. Samolot rozbił się, na pokładzie było wielu znakomitych zawodników, trenerów, wielu ludzi, którzy byli naszymi bliskimi przyjaciółmi. Bylibyśmy wśród nich, gdyby nie zwycięstwo, które spowodowało, że zostaliśmy w Nowym Jorku na finał turnieju.

Po chwili zadumy Luis od razu powraca do komplementowania byłego podopiecznego.

- Alex był silniejszy niż Tyson, nawet mimo faktu, że walczył w wadze średniej. W wieku 12 lat potrafił rzucić na deski zawodników w wieku 25 lat.

Na pytanie o najlepszego boksera, z którym współpracował, nie wymienia jednak Ramosa. Nie wymienia również Durana ani Beniteza, a ekscentrycznego Brytyjczyka, przyszłego mistrza świata.

- Najbardziej utalentowanym zawodnikiem, z którym pracowałem był Chris Eubank. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem go w klubie, uznałem że jest zbyt lekki na nogach jak na zawodnika wagi średniej. I wyjątkowo zrelaksowany jak na żółtodzioba. Wszedł do ringu jak gdyby nigdy nic i z wielkim spokojem, bez emocji dał pokaz, który zapamiętaliśmy na długo. Śledziliśmy potem uważnie jego karierę. Gdy ktoś chciał z nim walczyć, nie miał szans, bo miał zbyt wielki talent. Mądrzej było trzymać go na dystans, bo jego wadą było to, że czasem za bardzo się rozluźniał i zapominał o własnym bezpieczeństwie. Ale taki był odkąd go pamiętam.

Kuzyn trzykrotnego mistrza świata Hectora ‘Macho’ Camacho był już znanym trenerem olimpijczyków i profesjonalistów gdy otworzył klub na południu Bronxu. Tutaj, wraz z innym byłym trenerem Angelem Alejandro, poświęca swój czas młodym sportowcom, dla których sport stanowi czasami jedyną ucieczkę od niebezpieczeństw slumsów.

- Prawda jest taka, że dla wielu z nich to miejsce jest domem. To ich osiedlowa sala gimnastyczna, miejsce, gdzie uczą się nie tylko tego czym jest boks, ale także czym jest życie.

Alejandro sam najlepiej wie, jak miłość do boksu i dobry trener może zmienić życie. Jako dziecko miał wiele problemów z prawem, gdy w końcu w wieku 16 lat trafił do klubu Camacho, co całkowicie odmieniło jego życie.

- Musisz być dla nich trenerem, ojcem, wujkiem, starszym bratem. Uczymy się wiele na temat dyscypliny w boksie i wnosimy to do swojego życia. Potem wykorzystujesz to w ringu. Gdy się tam znajdziesz, dowiadujesz się z czego naprawdę jesteś zrobiony.

Dzięki Camacho wiele biednych dzieci zbudowanych jest z bardzo solidnych materiałów.