ALVARADO WYGRYWA PO WOJNIE

Leszek Dudek, Informacja własna

2012-04-15

Niesamowite widowisko zgotowali kibicom Mike Alvarado (33-0, 23 KO) i skazywany na porażkę Mauricio Herrera (18-2, 7 KO). Ich obfitujący w wymiany, dziesięciorundowy pojedynek będzie z całą pewnością kandydował do miana walki roku. Po ostatnim gongu wszyscy trzej sędziowie wskazali na "Mile High", punktując 97-93, 99-91 i 96-94, ale jego przeciwnik nie ma sobie nic do zarzucenia, bo udowodnił dziś, że może z powodzeniem rywalizować z czołówką kategorii junior półśredniej

Już pierwsze starcie pokazało, jak będzie wyglądać ten pojedynek. Silniejszy fizycznie Alvarado od samego początku wywierał presję i spychał rywala do obrony, jednak Herrera szybko zdołał się przystosować i swoimi kontrami momentami przechylał szalę na swoją stronę. Kapitalna druga runda w wykonaniu obydwu zawodników. Alvarado w dalszym ciągu nacierał, jednak Herrera znakomicie odpowiadał całymi seriami. W trzeciej odsłonie obraz walki nieco się zmienił. "Mile High" zamknął przeciwnika przy linach i tam aż do gongu zarzucał go dziesiątkami ciosów, jednak Herrera przeczekał najbardziej zaciekły atak i w ostatnich sekundach sam doprowadził do celu kilka znakomitych uderzeń.

Fantastyczne tempo nie ustało w czwartej rundzie. Obydwaj pięściarze wymieniali ciosy, stojąc czoło w czoło. Słabszy Herrera w pewnym momencie znów dał się zepchnąć na liny, ale stamtąd odpowiadał tak samo skutecznie. Bardzo trudna do punktowania walka. Po piątym - kolejnym szalenie wyrównanym starciu, widać było wyraźnie, że opuchlizna pod lewym okiem Herrery zaczyna przybierać niepokojące rozmiary. Pomimo tego Mauricio nie stracił wigoru i dalej walczył z Alvarado jak równy z równym.

W ósmej rundzie Herrera był już praktycznie jednookim wojownikiem, a bezlitosny Alvarado wykorzystał to, że jego rywal nie widzi ciosów nadchodzących z lewej strony i przez pełne trzy minuty zarzucał go potężnymi bombami. W dziewiątej odsłonie rozbity Herrera nie był już w stanie unikać ciosów tak sprawnie, jak w początkowej fazie walki, ale wciąż miewał swoje momenty i chwilami imponował zarówno w ataku, jak i w obronie. Alvarado wyszedł do ostatniego starcia, chcąc znokautować przeciwnika, jednak nawet najcięższe ciosy nie potrafiły zatrzymać Herrery na dłużej niż ułamek sekundy. Mauricio sam starał się atakować, ale ograniczone pole widzenia mocno mu w tym przeszkadzało. Ostatnie kilkadziesiąt sekund (jak zresztą cała walka, ale w jeszcze bardziej skomasowanej dawce) to ostre wymiany w półdystansie i nieustający huragan ciosów z obu stron. Po ostatnim gongu pewny zwycięstwa Mike Alvarado od razu rozpoczął świętowanie.