Podczas wizyty w Moskwie Dereck Chisora (15-3, 9 KO) opowiedział o skomplikowanej sytuacji z bokserską licencją, możliwej walce z Aleksandrem Powietkinem i niewyrównanych rachunkach z Witalijem Kliczką. W stolicy Rosji brytyjski bokser przebywał jako gość specjalny Władimira Hriunowa, organizatora środowej gali z pojedynkiem wieczoru Denis Lebiediew – Shawn Cox.
- Jak wygląda obecnie sprawa pańskiej licencji? Jak długi jest okres pańskiej dyskwalifikacji?
Dereck Chisora: Złożyliśmy apelację do brytyjskiego związku i obecnie czekamy na decyzję komisji. Nie wiem ile czasu potrwa rozpatrywanie naszego protestu. Może będzie to miesiąc, może dwa. Trudno powiedzieć.
- Nie martwi pana perspektywa długiego rozbratu z boksem?
DC: Rozbratu? Dbam o formę, bywam na galach bokserskich, spotykam się z przyjaciółmi-bokserami. Wszystko pięknie. Dobrze wiem, że dyskwalifikacja ma charakter tymczasowy i prędzej czy później wrócę na ring.
- Jeśli Brytyjska Rada Kontroli Boksu odmówi ponownego przyznania licencji, to gdzie zechce ją pan zdobyć? W grę wchodzi także Rosja?
DC: Mogę spróbować ją zdobyć w dowolnym państwie świata, również w Rosji. Priorytetem pozostaje jednak Wielka Brytania.
- Jak wyglądają pańskie obecne relacje z Davidem Haye'em?
DC: Moskwa to piękne miasto.
- A z Witalijem Kliczką?
DC: Witalij może pocałować mnie w...
- Kliczko twierdzi, że wybaczył panu uderzenie w twarz podczas ważenia.
DC: Nieważne. Z Kliczką mam rachunki do wyrównania.
- Mówiło się ostatnio o tym, że pańskim rywalem może zostać Aleksander Powietkin.
DC: Tak, była taka opcja. To utalentowany bokser. Jeśli doszlibyśmy do porozumienia w sprawie walki, wówczas byłoby to bardzo twarde starcie dwóch równych sobie sportowców.
- Czyta pan to, co w internecie piszą o panu kibice?
DC: Wiem, że ci z Ukrainy mnie nienawidzą (uśmiecha się). Tak naprawdę nie lubię czytać, wolę oglądać.
- Co zaskoczyło pana w Rosji?
DC: Liczba ładnych dziewcząt i duży ruch na drogach.