WILCZEWSKI: 'TO BYŁA SYZYFOWA PRACA'

Przemysław Osiak, Nagranie własne

2012-04-01

Nie przyniosła powodzenia Piotrowi Wilczewskiemu (30-3, 10 KO) wyprawa do Kilonii, gdzie w głownej walce gali grupy Sauerland Event uległ na punkty Arthurowi Abrahamowi (34-3, 27 KO). Po porażce 33-letni pięściarz z Dzierżoniowa nie szuka usprawiedliwień, ale daje do zrozumienia, że w sobotni wieczór jego wygrana graniczyła z cudem. Noc z niedzieli na poniedziałek podopieczny Andrzeja Gmitruka spędził w szpitalu z powodu grypy żołądkowej, co przed pojedynkiem utrzymywano w tajemnicy. Kilka dni okazało się zbyt krótkim okresem, aby zdołał wrócić do pełni sił. "Wilk" przyznał, że w ringu brakowało mu "pary", a w osiągnięciu sukcesu i tak mogliby przeszkodzić sędziowie punktowi. O tym, że w mimo wszystko wyrównanej walce przychylnym okiem patrzyli oni na 32-letniego Abrahama, mogą świadczyć rezultaty na ich kartach: 119:108, 118:109, 118:109.