ADAMEK: CIEKAWY WIECZÓR NA BROOKLYNIE

Redakcja, tomaszadamek.eu, fot. Mike Gladysz

2012-03-30

- Sporo się wydarzyło wieczorem 24 marca w Aviator Sports Complex na Brooklynie. Skromna hala, w której jednego wieczora miało zawalczyć trzech byłych mistrzów świata- Liachowicz, Judah i Adamek. Tego dnia czułem się świetnie. Półroczna przerwa od ostatniej walki z Witalijem Kliczko dobrze mi zrobiła - pisze na swoim blogu Tomasz Adamek (45-2, 28 KO)

- Przepracowałem ponad 10 tygodni z trenerami i byłem dobrze przygotowany do walki z Nagy Aquilera. Do ringu wszedłem przy tym samym utworze,, Pamiętaj,, Funky Polaka, gdyż apelowali o to fani w listach. Tak jak pisałem na kilka dni przed walką, sprawdziły się nasze założenia. Nagy Aquilera od pierwszej minuty walki w ringu wywierał presję a ja cofając się kontrowałem. Zabrałem do ringu ze sobą tego wieczora "polski lewy prosty". Zadając pojedynczy lub podwójny lewy prosty starałem  się  paraliżować jego przygotowania do zadania kombinacji ciosów. Kolejny wyćwiczony element, to zejścia na boki i nie dopuszczanie do walki przy linach. Taki sposób walki zapewniał mi bezpieczeństwo, przed "dynamitem" z jego prawej ręki. Konsekwentnie stosowałem boczne ustawienie ciała, co pozwalało mi na zadawanie wyprzedzających ciosów  lewych prostych. Moje  boczne ustawienie ciała, uniemożliwiało oponentowi  zadawanie ciosów na moją wątrobę. Kolejny element obronny, to typowe pochylanie się, które pozwalały uniknąć "petard" Aquilery  adresowanych na moją głowę.

- Oglądałem powtórkę walki i na spokojnie mogłem ocenić jej przebieg. Zabrakło kilku sekund w trzeciej rundzie, gdy po lewym sierpowym Nagy zatańczył Break Dance w ringu. Czwarta runda też pokazała, że mogłem doprowadzić do K.O.. Niestety stała się rzecz nieoczekiwana, po wielu  silnych ciosach zadanych w pierwszych trzech rundach, poczułem pieczenie w lewej ręce. W ferworze walki nie zastanawiałem się skąd jest ten ból, najpierw w lewej a następnie w prawej ręce. Dopiero statystyki ciosów 305 celnych na 676 ogółem pokazały, ile ich zadałem, w większości lewą ręką. Redaktor Janusz Pindera wielokrotnie zwracał na ten fakt uwagę. Wie bardzo dobrze, że choć nie walczę w ringu z odwrotnej pozycji, to cios z lewej ręki mam mocniejszy. Warto zobaczyć moje wcześniejsze walki, aby potwierdzić ten fakt. Cieszy mnie wysokie tempo walki, jakie obaj podyktowaliśmy. Widać było, że Nagy Aquilera poważnie podszedł do tej walki. Wielu moich rozmówców po walce podkreślało, że przebieg i styl walki, był podobny do tej z Chrisem Arreolą. Wtedy w Houston to Chris nabawił się kontuzji dłoni a teraz ja. Na pewno ból nie pozwalał mi na zadawanie silnych ciosów, począwszy od 4 rundy. A szkoda , bo gdyby nie ta kontuzja, to walka byłaby jeszcze ciekawsza.

- Krótko po walce, wychodząc z szatni na korytarzu natknąłem się na legendarnego promotora Dona Kinga. Przywitał mnie bardzo serdecznie, pogratulował zwycięstwa i zapewnił, że mnie kocha. Stwierdził, że będąc w boksie zawodowym ponad 50 lat, popełnił największy błąd, godząc się na moje odejście od jego grupy promotorskiej. Stwierdził, że mam duszę wojownika i ciągle jestem w stanie walczyć w sposób widowiskowy. A oto w boksie zawodowym chodzi. Wieczorem w domu pomyślałem sobie, jak wiele wydarzyło się z okazji tej walki. Walkę komentował dla telewizji NBC, najlepszy trener ostatnich lat Freddie Roach.

- Po walce media amerykańskie zauważyły wysoki poziom walk a widzowie domagają się powtórek. Jednym słowem wymazałem z pamięci porażkę z Witalijem i zrobiłem pierwszy krok w kierunku drugiego podejścia do pasa w HW. Niestety kontuzja dłoni zmusiła mnie do odwiedzin  kliniki w Nowym Jorku, gdzie leczą tego rodzaju przypadki. Pojechałem  do kliniki Beth Israel Medical Center na Manhattanie, gdzie przyjmuje dr Chester Melone, jeden z najbardziej uznanych amerykańskich chirurgów specjalizujących się w urazach rąk, szef oddziału chirurgii dłoni. Dr Melone w środowisku   pięściarskim, był znany  dzięki opiece medycznej nad dłońmi Arturo Gattiego. Operował jego dłonie czterokrotnie a jak wiadomo w ringu Gatti zadawał  wiele ciosów. Dr Melone okazał się bardzo miłym i znającym się na boksie specjalistą. Krótka, dwutygodniowa kuracja powinna moje porozbijane dłonie wykurować. Ważne, że nie pękła żadna kość, bo wtedy termin kolejnej walki w dniu 16 czerwca, byłby zagrożony. Powrót na ring był mimo wszystko udany.

- Komentarze w mediach w USA i Polsce były korzystne dla mnie. Pojawiły się też komentarze negatywne, ale do osób które je głoszą już zdążyłem się przyzwyczaić. Chcę bardzo podziękować rodakom, którzy przybyli do hali kibicować mi bezpośrednio. Osobne podziękowania kieruję do fanów zgromadzonych przed telewizorami w Polsce, gdzie pomimo zmiany czasu oczekiwano na transmisję z mojej walki.