MARY KOM - KRÓLOWA KOBIECEGO BOKSU

Jarosław Drozd, Opracowanie własne

2012-03-29

Mary Kom (właściwie Mangte Chungneijang Marykom) to pierwsza w historii indyjskiego boksu amatorska mistrzyni świata. 29-letnia Hinduska jak dotąd zdobyła aż 5 złotych medali (2002, 2005, 2006, 2008 i 2010) światowego czempionatu! Jeśli do tego dodamy cztery złote medale Mistrzostw Azji, 11 tytułów mistrzyni Indii, kilkadziesiąt innych laurów, nagród i wyróżnień, m.in. specjalną nagrodę przyznaną za całokształt kariery przez AIBA, przed naszymi oczami pojawi się obraz sportowca, który osiągnął wszystko...

Nie do końca! Największym marzeniem Mary jest bowiem złoty medal olimpijski i właśnie dla realizacji tego celu dwa lata temu "sztucznie" przybrała na wadze do limitu 51 kg (dotychczasowe laury zdobywała w wagach 45-48 kg).
 
Mary urodziła się 1 marca 1983 roku w Kangathei i wychowywała się w bardzo biednej, rolniczej rodzinie. Jej rodzice zarabiali na utrzymanie podejmując się rozmaitych, dorywczych prac, a ona sama jako najstarsza z rodzeństwa pomagała im, wykonując nie tylko typowe prace rolnicze, ale także m.in. karczując las, czy łowiąc ryby. Z drugiej strony, wiele czasu spędziła pomagając matce w wychowaniu dwóch sióstr i brata.
 
Od dzieciństwa interesowała się sportem. Najpierw jej wielką pasją stała się lekkoatletyka (była bardzo wszechstronna - biegała na 400 m i rzucała oszczepem), którą zaczęła trenować od VI klasy szkoły podstawowej w Moirang. Dwa lata później wyprowadziła się do Imphal, gdzie kontynuowała naukę w Adimjati School. Właśnie tam w 2000 roku po raz pierwszy trafiła na salę bokserską. Obejrzała kilka walk pokazowych i postanowiła o rozpoczęciu treningów. Po wstępnym przeszkoleniu wiedziała, że chce poświęcić się tej właśnie dyscyplinie sportu.

- Pamiętam, że trenowałam z samymi chłopakami. W ciągu zaledwie dwóch tygodni, nauczyłam się podstawowych technik bokserskich. Obserwatorzy kiwali z uznaniem głowami, twierdząc, że mam dany przez Boga talent do boksu. Mimo sukcesów, byłam stale krytykowana przez ojca, który na każdym kroku powtarzał, że jeśli będę chodziła z poobijaną i posiniaczoną twarzą, to nigdy nie wyjdę za mąż. Był wściekły, że trenowałam boks, o którym nie miał zresztą najmniejszego pojęcia, a jedynie powtarzał stereotypy. Ale moja pasja do tego sportu zwyciężyła. Do końca życia będę wdzięczna moim kuzynom, którzy namówili ojca, by ostatecznie pozwolił mi trenować boks - wspomina Kom.

W krótkim czasie Mary otrzymała rządowe stypendium i rozpoczęła ciężką pracę pod okiem znanego trenera i mentora, Ibomcha Singha. Po 18 miesiącach treningów wystąpiła na pierwszych w historii Mistrzostwach Świata kobiet w amerykańskim Scranton (2001), gdzie przegrała dopiero w finale z reprezentującą Turcję Hulyą Sahin. Po pewnym czasie doświadczony szkoleniowiec, widząc ogromny potencjał i determinację  Mary, postanowił oddać ją pod opiekę jeszcze lepszego fachowca, Kishana Singha z którym w narozniku odnosiła największe sukcesy. Aktualnie jej trenerem jest Anglik Carl Atkinson, który ma nadzieję pojechać z Mary do Londynu na Igrzyska Olimpijskie.

Sport nigdy nie wypełnił całego życia Hinduski. Często, w wolnym czasie, bierze udział w rozmaitych akcjach charytatywnych, spotyka się z ludźmi z różnych środowisk. Jest przy tym zawsze uśmiechnięta, cierpliwa i gotowa do niesienia pomocy. Nie ma w Indiach drugiego takiego sportowca, który równie skutecznie potrafiłby zachęcić młodych ludzi do tego by przez sport realizować swoje marzenia.

W 2005 roku Mary otrzymała rządową posadę w policji, 3 lata później awansowała na stopień  podinspektora, a w 2010 roku otrzymała szlify inspektora policji.


Inna cecha, która ją wyróżnia na tle innych sportowców w Indiach to ogromna, często manifestowana wiara w Boga. Jak sama wspomina przełomem w jej życiu było małżeństwo zawarte w 2005 roku z Baptystą Onlerem Komem, którego poznała w Delhi. Małżonek się jej życiowym przewodnikiem, przyjacielem, podporą, ojcem dwóch synów-bliźniaków. Jeden z nich, 3,5 letni Khupneivar cierpi na wrodzoną wadę serca, i w czasie kiedy jego mama zdobywała w Ułan Bator złoty medal Mistrzostw Azji, przebywał na oddziale chirurgii sercowo-naczyniowej Instytutu Medycznego i Badań Naukowych w New Delhi. Co zrozumiałe Mary nie miała czasu, aby świętować swoje kolejne zwycięstwo, tylko szybko z hali wyjechała na lotnisko i pierwszym lotem wróciła do Indii. To głównie dla swojego chorego synka pięściarka z Indii zamierza zdobyć olimpijskie złoto.

- Aby odnieść sukces w boksie trzeba mieć silne serce. Niektórzy zawodnicy są silni fizycznie, ale nie mają serca do walki. Bez właściwego zapału i ducha walki nie ma wyników. Pracuję na treningach ciężej niż mężczyźni i jestem zdeterminowana, by zawsze walczyć ze wszystkich swoich sił, aby ludzie w Indiach byli ze mnie dumni. Bóg dał mi talent, dlatego muszę mu się za to ciężką pracą odwdzięczyć - mówi Mary.

Mimo statusu supergwiazdy w Indiach Mary nie zarobiła wielkich pieniędzy. Jej bokserskie apanaże dalekie są od tych, jakie stają się udziałem tenisistów czy graczy krykieta. Właściwie wszystko, co zarobiła, zainwestowała w rodzinę. Kupiła m.in. nowy domy z pewnym areałem swoim rodzicom oraz zabezpieczyła przyszłość swojemu rodzeństwu.


Historia Mary Kom (więcej niż pewne, że w niedalekiej przyszłości Bollywood wykorzysta jej życiorys dla potrzeb filmu) to piękny przykład jak dzięki wielkiej pracy, determinacji i wiary w siebie można osiągnąć życiowy sukces i zarazem pozostać sobą, twardo stąpając po ziemi. Nie mamy nic przeciwko temu, by z zawodniczką z dalekich Indii w finale olimpijskim zaboksowała legenda polskiego boksu kobiecego, Karolina Michalczuk. Kibice bokserscy zapewne byliby świadkami znakomitego spektaklu.