ADAMEK: CIĘŻKO W TEJ CIĘŻKIEJ

Maciej Baranowski, przegladsportowy.pl

2012-03-29

Lekko, łatwo i przyjemnie wypadł powrót Tomasza Adamka (45-2, 28 KO) na ring po laniu od Witalija Kliczki (44-2, 40 KO). To niestety jedyne dobre wieści dla Polaka. Przyszłość nie wygląda różowo. Z wielu względów.

Nagy Aguilera był rywalem klasy najwyżej średniej. Adamek przez 10 rund robił z nim, co chciał, dwa razy był bliski wygranej przed czasem. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że takiego rywala Polak powinien posłać na deski. Nie zrobił tego, co w sumie, niestety, nie powinno dziwić. Na osiem walk w ciężkiej, ta sztuka udała się „Góralowi" tylko z Andrzejem Gołotą i Vinnym Maddalone'em. Nie można jednak przesądzać, że Adamek nie ma szans w królewskiej dywizji, bo to bokser z niższej kategorii.

Pięściarzy z przeszłością w półciężkiej, którzy radzili sobie w najcięższej wadze było wielu. Leon Spinks, Michael Moorer, Roy Jones Jr. – to tylko kilka przykładów z brzegu. Każdy z nich miał jednak coś ekstra na cięższych rywali: Moorer wrodzony, potwornie silny cios, a RJJ bajeczną technikę. Co ekstra ma Adamek? Miał być za szybki dla rywali, tymczasem waży coraz więcej. I choć trener i jego podopieczny zapewniają, że mimo dodatkowych kilogramów szybkość rośnie, to mało kto im wierzy. Nie widać tego w ringu. Za to w walce z Kliczką dało się zauważyć, że Bloodworth nie ma pomysłu na taktykę dla Adamka. W walce z Aguilerą to nie problem, co jeśli rywal będzie klasowy?

W ogóle nabieranie masy mięśniowej trudno zrozumieć. W niższych kategoriach Adamek nokautował, bo cierpliwie „urabiał" rywala. Praca nóg, inteligencja w ringu – to było kluczem. Skoro wtedy nie miał kowadła w rękach, to niby skąd miałby mieć je teraz? Na pewno nie dzięki pompowaniu w siłowni. 35-letni Polak ma też inny problem. Dopóki na emeryturę nie przejdą bracia Kliczko, szanse na tytuł ma zerowe. O ile jego niedawny pogromca, starszy z braci, 40-letni Witalij, wspomina nieśmiało o końcu kariery, to o rok starszy od Adamka Władymir chce boksować jeszcze kilka lat. Oczywiście na Ukraińcach waga ciężka się nie kończy, ale poza nimi próżno szukać rywala, który mógłby dać „Góralowi" szansę na tytuł i spory zarobek.

Aleksander Powietkin, Robert Helenius, przereklamowany Tyson Fury czy Aleksander Dimitrienko – żadne z tych nazwisk nie rzuca na kolana polskiego kibica, a co dopiero amerykańskiego. A przecież to właśnie o podboju rynku za oceanem od lat marzy Adamek. W grę wchodzą tylko dwaj pięściarze: David Haye lub Dereck Chrisora. Obaj gwarantują poziom sportowy i, delikatnie rzecz ujmując, emocje poza ringiem.

Pierwszy jednak oficjalnie zakończył karierę, ale tajemnicą poliszynela jest, że chce wrócić i jeszcze w tym roku ma walczyć ze starszym Kliczką. Dla Adamka emerytury raczej nie przerwie. Drugi nie ma w tej chwili licencji – kara za bójkę z Haye'em po walce z... Kliczką. Na razie pewne jest, że „Górala" w ringu zobaczymy ponownie jeszcze przed wakacjami.

– Jeśli będę zdrowy, to wystąpię 16 czerwca w Prudential Center. Jest już kilku kandydatów, z wyższej półki. Ktoś lepszy i bardziej znany od Aguilery, ale nie zdradzę teraz nic więcej – mówi Adamek. Ma być to pierwszy krok do walki drugiej szansy na tytuł w kategorii ciężkiej. – Myślę o takiej naprawdę dużej walce jesienią, a w 2013 roku znowu chcę spróbować sięgnąć po pas mistrza świata wagi ciężkiej. Taki jest ten plan – dodaje polski bokser. Wiara i optymizm Adamka są godne pozazdroszczenia. On wciąż mocno wierzy, że mu się uda. Jeśli będzie walczył jak z Arreolą, przekona niedowiarków, ale jeśli tak jak z Kliczką – szkoda zdrowia.