WIKING NA FALI WZNOSZĄCEJ

Tomek Moczerniuk/papatomski.com, Informacja własna

2012-03-23

Mariusz Wach (26-0, 14KO) to aktualny posiadacz pasa WBC International w wadze ciężkiej. Jego kariera - po trzech efektownych wiktoriach w ubiegłym roku - nabrała tempa do tego stopnia, że zaczyna być on wymieniany w gronie pretendentów do bardziej prestiżowych tytułów.

- Po porażce Adamka z Kliczką i Twoich świetnych walkach z Hagglerem, McBridem oraz Gavernem wielu kibiców zaczęło postrzegać Ciebie jako największą polską nadzieję na mistrza świata w wadze ciężkiej. Jak na to zapatruje się sam Mariusz Wach?
Mariusz Wach: Nie zwracam na to uwagi. Przyzwyczajony jestem do takiego gadania. Jeszcze parę lat temu nikt nie dawał mi szans, do niedawna nie byłem brany pod uwagę w żadnych rankingach. Nagle teraz każdy chciałby, abym już był mistrzem świata. A ja od początku wiedziałem, że stać mnie na to, aby walczyć o tytuł. Teraz konsekwentnie robię swoje, trenuję ostro i czekam na swoją kolej. Taka walka i okazja nadejdzie w swoim czasie.

- Tye Fields (49-4, 44 KO) jest ponad dwumetrowym, równie wielkim jak Ty choć leworęcznym pięściarzem. Twój trener Juan De Leon mówi, że ta walka nie potrwa 12 rund, ale czy nie lekceważy trochę takiego rutyniarza, który ma 37 lat i na koncie niemal 50 zwycięstw?
MW: Trener mówi swoje, przecież wiadomo, że nie powie, że przegram. Ale z pewnością nie zlekceważymy przeciwnika. Chcę wejść do ringu skoncentrowany, trzymać wysoko uniesione ręce i czekać na jego błąd.

- Co da Ci zwycięstwo nad Fieldsem? Jaki będzie następny przystanek?
MW: Zwycięstwo nad tak doświadczonym zawodnikiem będzie miało swoją wymowę. Może nie będzie to jakiś milowy skok, ale malutki kroczek w kierunku walki o mistrzostwo świata. Pewne jest też, że obejrzą tę walkę fachowcy, którzy z pewnością zauważą moje postępy.

Rozmawiał Tomek Moczerniuk, papatomski.com