HUMOR Z BLOGÓW: NAJMAN vs ALI

Redakcja, blog.bokser.org

2012-03-19

Zachęcamy do lektury blogów prowadzonych przez Czytelników BOKSER.ORG, na których można przeczytać interesujące, a niekiedy także żartobliwe teksty. Blogi są także naturalną drogą dla tych z Was, którzy zainteresowani są bliższą współpracą z naszym serwisem. Część redaktorów rekrutuje się właśnie z grona byłych blogerów. Ostatnio nasz Czytelnik Arek Królak opublikował ciekawy i zabawny tekst, który wbrew pozorom choć jest pewnego rodzaju żartem, zawiera wyłącznie prawdziwe informacje. Zapraszamy do lektury!

CZYTAJ I PUBLIKUJ NA BLOGACH BOKSER.ORG>>>

Fani boksu na całym świecie lubią zadawać pytania o to, którzy z wielkich mistrzów w historii boksu wyszliby zwycięsko z wzajemnych konfrontacji, gdyby szczyty ich karier wypadły w tym samym momencie. Dziś zajmiemy się próbą odpowiedzi na pytanie jaki byłby wynik walki, gdyby naprzeciw siebie stanęli popularny polski ciężki Marcin Najman i amerykańska legenda boksu Muhammad Ali.

Aby odgadnąć wynik tej potyczki wystarczy przyjrzeć się przebiegom karier obu pięściarzy. Kiedy to zrobimy stanie się jasne, że zwycięzcą walki mógłby być tylko Marcin Najman. Skąd możemy to wiedzieć? Ali miał długą i obfitującą w triumfy karierę, którą w 1981 zakończył Trevor Berbick pokonując "The Greatest" na punkty po 10 rundach zaciekłej walki. Ktoś mógłby złośliwie twierdzić, że wtedy Ali był już tylko cieniem dawnego mistrza, ale byłoby to tylko szukaniem wymówki.

W roku 1996 w Atlantic City 42-letni Berbick stanął naprzeciw Hasima Rahmana - przyszłego pogromcy Lennoxa Lewisa. Walka znów trwała pełen dystans (Berbick w pierwszej rundzie znalazł się na deskach) a zwycięstwo sędziowie przyznali 24-letniemu Rahmanowi. W 2006 roku w Las Vegas w drugiej obronie pasa WBC Hasim Rahman spotyka się z Olegiem Maskajewem. Jest to ich drugie spotkanie - w poprzednim, które odbyło się w 1999 zwycięzcą okazał się Rosjanin. Nie inaczej jest tym razem, pomimo interwencji sędziego, upominającego wielokrotnie Maskajewa za klinczowanie w 12 rundzie Maskajew zasypuje bezradnego Amerykanina lawiną ciosów i referee jest zmuszony przerwać walkę dając Olegowi miejsce w historii boksu.

W 2009 roku, po ostatniej jak dotąd walce w karierze Maskajewa w Sacramento w Kalifornii doszło do zaskakująco szybkiego nokautu technicznego w pierwszej rundzie, którego sprawcą był następny rywal Tomasza Adamka - Nagy Aguilera. 23-letni pięściarz z Dominikany w walce tej osiągnął być może szczyt swojej kariery, odkupując odniesioną w tym samym roku porażkę. Porażką tą była niejednogłośna decyzja sędziów wskazująca na zwycięstwo Darrela Madisona w walce o pas stanu Nowy Jork, która odbyła się w lipcu 2009 roku w New Jersey. Po ośmiu wyrównanych rundach dwóch sędziów punktowych widziało zwycięstwo Madisona, jeden zaś - Aguilery. Być może na taką percepcję arbitrów wpłynął fakt, że Madison był (i nadal jest) w zasadzie niepokonany...

W zasadzie, gdyż w jego rekordzie można znaleźć jedną przegraną. W 2006 roku, w swojej drugiej w zawodowej karierze walce Darrel staje naprzeciw skazanego na pożarcie Jamela Perry (0-1). W trakcie walki Madison zadaje rabbit punch - cios w nasadę czaszki mogący prowadzić do uszkodzenia kręgów szyjnych, zakazany zarówno w boskie jak i MMA. Po tym ciosie Perry nie jest w stanie kontynuować i wygrywa przez dyskwalifikację. Był to zarazem jego ostatni występ na bokserskim ringu.

Powstaje jednak pytanie, jeśli Perry stoczył w karierze dwie walki, a drugą z nich wygrał, kim był jego jedyny pogromca? Chodzi o Damiena Rapleya, który w momencie walki z Perrym sam miał rekord (1-1) i próbował odbudować karierę wychodząc do ringu z debiutantem. Rapley wygrał tę walkę przez TKO w drugiej rundzie a Perry lądował na deskach aż 3 razy zanim sędzia przerwał walkę. Aż do końca kariery w 2006 roku Rapley nie przegrał już ani jednej walki, a w jego rekordzie próżno szukać znanych nazwisk.

A jednak wychodząc do ringu z Perrym, Damien miał już na koncie jedną przegraną. Jej sprawcą był John Randall, journeyman z Mississipi, który wychodząc do walki z Damienem w 2001 miał rekord (5-5) a dwa lata później kończąc karierę w 2003 roku - (8-8). Co ciekawe, Rapleyowi, który w tym czasie był amatorem powiedziano, że walka ma charakter pokazowy, po jej odbyciu wrócił do kariery amatorskiej, a właściwą zawodową rozpoczął dopiero 3 lata później w 2004 roku. Jednak ta jedyna porażka w jego rekordzie pozostała.

Spośród ośmiu przegranych w rekordzie Randalla najciekawsza dla nas jest ta, jaką odniósł w swoim zawodowym debiucie z niejakim Charliem Bishopem. Bishop w chwili tego spotkania w 1998 roku miał rekord (2-5), który do końca kariery poprawił (?) do (3-8).

Spośród tych ośmiu przegranych Bishopa zwróćmy uwagę na tę szczególną porażkę, jaką odniósł z rąk niejakiego Douga Phillipsa, boksera o skromnym rekordzie (1-0)  w 1993 roku. Bishop przegrał przez TKO w trzeciej rundzie, przekazując pałeczkę w sztafecie zwycięstw bokserowi z Atlanty, który po dość obiecującym początku kariery (6 kolejnych zwycięstw), wkrótce sam miał zostać journeymanem.

Na tym właśnie etapie kariery Phillips spotkał się z Marcinem Najmanem. Była to jego ostatnia walka zawodowa, którą stoczył w 2005 roku w Chicago. Najman wygrał przez TKO w 1 rundzie, Phillips raz zapoznał się z bliska z matą. I tak kończy się ta historia, w której prześledziliśmy sportowe losy kilku wybitnych bokserów i kilku przypadkowych wybrańców losu.

W skrócie wygląda to tak: Najman pokonał Phillipsa, który pokonał Bishopa, który pokonał Randalla, który pokonał Rapleya, który pokonał Perry'ego, który pokonał Madisona, który pokonał Aguilerę, który pokonał Maskajewa, który pokonał Rahmana, który pokonał Berbicka, który pokonał Muhammada Ali.