McGIRT KWESTIONUJE WIELKOŚĆ MARTINEZA

Keith Idec, boxingscene.com

2012-03-16

Chyba najbardziej przereklamowany ze wszystkich czołowych trenerów, Buddy McGirt, nie uważa Sergio Gabriela Martineza (48-2-2, 27 KO) za wielkiego pięściarza. Słynny szkoleniowiec, którego podopieczni przegrywają niemal wszystkie ważne pojedynki, przygotowuje Matthew Macklina (28-3, 19 KO) do sobotniej potyczki z "Maravillą".

- Jak można nazywać Martineza wielkim pięściarzem?! - dziwi się McGirt. - Jest dobry, nawet bardzo dobry i szanuję go jako mistrza. Mam szacunek dla każdego pięściarza, który tyle osiągnie, ale kogo pokonał Martinez, by nazywać go wielkim? Paul Williams? Kelly Pavlik? Martinez walczył też z Margarito i jak to się skończyło? Czy Margarito jest wielki? Oczywiście, że nie. Więc jakim cudem można nazwać Martineza wielkim pięściarzem?

48-letni trener tłumaczy dalej, że jego zdaniem słowo "wielki" jest dziś nadużywane i tylko kilku zawodników w historii wagi średniej zasługuje na to określenie. - Jestem przedstawicielem starej szkoły, słowo "wielki" ma dla mnie inne znaczenie. Rozumiem, że nadużywa się dziś tego słowa, żeby przyciągać fanów. Wielcy pięściarze wagi średniej to Gene Fullmer, Carmen Basilio, Sugar Ray Robinson, Sugar Ray Leonard, Marvin Hagler, Tommy Hearns i Roberto Duran. Czy Martinez pasuje do tego grona? Nie, on nie jest wielkim pięściarzem. Jest bardzo dobry.

- Nie krytykuję Martineza. Lubię go jako pięściarza i człowieka. Wierzę, że styl robi walkę i wiem, że Matthew go pokona, jeżeli dobrze to rozegra. Matthew nie może stracić koncentracji nawet na jedną sekundę. Martinez umiałby to wykorzystać. Chwila nieuwagi, a on to wypatrzy i znokautuje cię. To trzeba mu oddać, potrafi wyczuć moment słabości - kończy McGirt.