CHUDECKI O IGRZYSKACH: 'JESTEM DOBREJ MYŚLI'

Joanna Maj, usa.se.pl

2012-03-05

To już 20 lat, kiedy nazwisko polskiego boksera czytano przy okazji wręczania medali na igrzyskach olimpijskich. Ten stan rzeczy z pewnością chciałby zmienić Michał Chudecki – wielokrotny mistrz Polski, medalista mistrzostw Unii Europejskiej i reprezentat kadry naszego kraju. Ma on na koncie 216 amatorskich walk, z których 190 wygrał, 24 przegrał i 2 zremisował. W kadrze Polski stoczył ponad 80 pojedynków. Michał spędził ostatnio ponad miesiąc w USA. Na zaproszenie Mariusza Kołodzieja z Global Boxing Promotions – pod czujną opieką najlepszych trenerów szlifował formę przed eliminacjami do tegorocznych igrzysk w Londynie. W rozmowie z nowojorską redakcją "Super Expressu" polski bokser opowiedział o swojej przygodzie w Global Boxing i o przygotowaniach do olimpijskich kwalifikacji.

– Dlaczego wybrałeś boks i jak wyglądały początki twojej kariery?
Michał Chudecki:
Wychowywałem się ze swoim bratem na wsi i po prostu nie było co robić. Mój brat Krzysztof jako pierwszy pojechał na treningi bokserskie. To on w sumie mnie w to wciągnął. Zapatrzyłem się na niego, jako starszego brata, aż wreszcie mnie tym boksem zaraził. Spodobało mi się od pierwszego treningu i tak od dwunastego roku życia, systematycznie już to robię. Najpierw była to Warta Śrem, to jest ok. 40 km od Poznania. Tam byłem przez dwa lata i zdobyłem, pod okiem nieżyjącego już trenera Floriana Luszczewskiego, Mistrzostwo Polski Kadetów i Mistrza Polski Młodzików. W 2003 roku przeszedłem do Olimpii Poznań i wtedy już praktycznie co rok zdobywałem Mistrzostwo Polski w kategorii kadetów, juniorów a później młodzieżowców. Obecnie jestem zawodnikiem PKB Poznań.

- Skąd pomysł na Global Boxing? Jak to się zaczęło?
MC:
Żyję tym boksem, to jest moja pasja, chcę się rozwijać. Dlatego ten pomysł. Informacje na temat Global Boxing od ponad roku czytałem na bokser.org, gdzie są bardzo dobre opinie o Mariuszu Kołodzieju. Wiedziałem też, że Stany są kolebką boksu i że ta dziedzina sportu prężnie się tu rozwija. Szczególnie w tych małych kategoriach, w których ja boksuję... W Polsce jest bardziej promowana heavy weight, może dlatego, że jest to waga bardziej medialna i przyciąga ludzi.

- Jak byś ocenił swój pobyt w Global Boxing? Jak się mieszkało, jak treningi, jak spędzałeś wolny czas? Jak to się miało w stosunku do twoich oczekiwań?
MC:
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Przyleciałem razem z Kamilem Łaszczykiem i Mariuszem Wachem 18 stycznia, więc już od nich słyszałem dobre opinie. Z nimi również mieszkałem podczas swojego pobytu w New Jersey. Miałem opiekę trenerską na najwyższym poziomie każdego dnia. Trenowałem głównie z Arozem Gistem i Tony’m Brooksem, którzy mi dużo doradzali, podpowiadali i pokazywali nowe rzeczy. Byli bardzo wymagający, przez cały czas byli przy mnie, poprawiali moje błędy, a o to mi właśnie chodziło. Sesje treningowe miałem ułożone od poniedziałku do soboty, dwa razy dziennie po dwie godziny. Trenowałem także z Marcinem Machulą, z którym świetnie mi się pracowało. To on pomógł mi w rozpisaniu treningów tak, aby ta forma, gdy już wrócę do Polski, była najwyższa, a później zaprocentowała na kwalifikacjach olimpijskich. Nie ukrywam, że jest mój główny cel. Chciałbym przy tej okazji bardzo podziękować Mariuszowi Kołodziejowi za danie mi szansy trenowania w bardzo dobrych warunkach i z najlepszymi trenerami.

- No właśnie, pobyt w Global Boxing trwał do 25 lutego, co w planach na najbliższe miesiące, już w Polsce?
MC:
Najpierw mam mistrzostwa Polski od 4 do 8 marca w Poznaniu, tam gdzie obecnie mieszkam. Później eliminacje do Igrzysk Olimpijskich w Londynie, które odbędą się w Istambule między 13 a 22 kwietnia. W mojej wadze jest tak, że już półfinał kwalifikuje się na Olimpiadę, czyli muszę wygrać minimum dwie walki. W połowie kwietnia będę wiedział na czym stoję. Jestem jednak bardzo pozytywnej myśli i na pewno dam z siebie wszystko. Proszę trzymać kciuki.

- Jak najbardziej, będziemy trzymać za ciebie kciuki. Życzymy powodzenia na eliminacjach. Boks boksem, ale przecież odpocząć od czasu do czasu też trzeba. Co robiłeś w wolnym czasie podczas swojego pobytu w Gobal Boxing?
MC:
Często w weekendy byliśmy z chłopakami, Kamilem i Mariuszem, zapraszani na różne koncerty, bale, czy inne imprezy...

- Czyli taka funkcja reprezentacyjna. Każdy chciał was dotknąć, zrobić z Wami zdjęcie, dostać autograf...
MC:
Tak, tak, no i właśnie o to chodzi, żeby promować przy tych okazjach boks i własną osobę. Udało mi się także trochę zobaczyć Nowy Jork, co zorganizowała naszej trójce Nasza Ściana. Popłynęliśmy statkiem na Statuę Wolności. Było wietrznie, zimno, ale wypad się udał.

- Michał, masz młodą żonę Julię i małego synka, którzy nie byli z tobą w Stanach. Jak znosisz takie rozłąki?
MC:
Bywały już takie rozstania, gdyż wiele razy wyjeżdżałem na nawet dłuższe zgrupowania przed różnymi kwalifikacjami. Głównie na kadrę Polski. Żona jest bardzo wyrozumiała i wspiera mnie w tym, co robię. Także cała moja rodzina, są ze mną.

- Jak twój czteroletni synek reaguje, kiedy widzi tatę w akcji?
MC:
Bruno był już w zeszłym roku na Mistrzostwach Polski, ale nie zwracał za bardzo uwagi. Czasami tylko krzyczał: ta-ta, ta-ta... Ale na pewno będzie jakimś sportowcem, bo ma tyle energii, że wszystkich zamęcza. Mnie, mamę, dziadka... Ma dopiero cztery latka i już lubi sport, jeździ na rowerze i pływa, skacze, fikołki robi...

- Michał, dziękujemy za rozmowę i trzymamy kciuki za eliminacje do igrzysk olimpijskich.
MC:
Dziękuję i pozdrawiam Czytelników „Super Expressu”.

Rozmawiała
Joanna Maj, Super Express, usa.se.pl