LISICYN: NIE MA MIEJSCA NA BŁĘDY

Boris Walijew, rusboxing.ru

2012-01-12

Rozpoczął się rok 2012, w którym symatyków boksu amatorskiego czeka wiele interesujących wydarzeń. Najważniejszym będą oczywiście igrzyska olimpijskie w Londynie. W ich programie po raz pierwszy w historii znajdzie się boks kobiet z trzema kategoriami wagowymi: do 51 kg, do 60 kg i do 75 kg. O perspektywach i celach żeńskiej reprezentacji Rosji na nadchodzące miesiące opowiedział jej selekcjoner Wiktor Lisicyn.

- Wiktorze Władimirowiczu, na początek proponuję pomówić o przeszłych wydarzeniach. Jak z perspektywy trenera reprezentacji Rosji kobiet ocenia pan ubiegły rok?
Wiktor Lisicyn:
Okazał się dla nas bardzo udany. Wygraliśmy wszystkie międzynarodowe turnieje, w których braliśmy udział - w Krasnoarmiejsku, w Czechach, na Ukrainie - w Kowlu i Nikołajewie, w Surgucie. Pewnie wygrywaliśmy także w najważniejszym starcie sezonu - mistrzostwach Europy w holenderskim Rotterdamie, gdzie zdobyliśmy 4 złote, 2 srebrne i jeden brązowy medal. Powiedziałbym tak: nie miałbym nic przeciwko, jeśli rok 2012 stałby się dla nas taki, jak ubiegły.

- Dla nikogo nie stanowi tajemnicy fakt, że po włączeniu żeńskiego boksu do programu igrzysk, przygotowania reprezentacji będą ukierunkowane właśnie na ten turniej. Inaczej mówiąc, szczególną uwagę należy poświęcić kategoriom do 51, 60 i 75 kilogramów. Popatrzmy zatem na sukcesy z 2011 roku spoglądając na te kategorie. Proszę zatem skomentować porażki Sofii Oczigawy (waga do 60 kg) na mistrzostwach Europy w Holandii oraz Nadieżdy Torłopowej (do 75 kg) na turnieju międzynarodowym w USA. Wcześniejsze przegrane tych zawodniczek trudno sobie nawet przypomnieć...
WL:
Jak pamiętamy, w finałowej walce Sofia przegrała z Katie Taylor z Irlandii zaledwie o cztery uderzenia. Moim zdaniem była to przegrana o charakterze czysto psychologicznym, chociaż Sofia tłumaczyła ją bólem nogi. Ma za sobą skomplikowaną operację kolana, którą odniosła wiosną 2010 roku na turnieju w Maroko. Rehabilitacja się udała, jednak w podświadomości został strach przed uszkodzeniem kolana. Sądzę, że to on był główną przyczyną niezbyt zdecydowanych działań Sofii w tym pojedynku. Nie zrobiła ona nic, aby go wygrać. W tej chwili usilnie pracujemy nad tym, aby ta niewidoczna, psychologiczna bariera została pokonana. Jestem pewien, że zdążymy przed decydującymi startami.

Po mistrzostwach Europy Sofia w przekonującym stylu wygrała cztery walki podczas listopadowego turnieju międzynarodowego w USA, gdzie walczyły też Amerykanki, Polki, Niemki oraz Meksykanki. We wszystkich pojedynkach jej rywalkami były zawodniczki z USA. Z kolei pod koniec listopada Sofia zwyciężyła w kolejnych zawodach, tym razem w Surgucie.

Jeśli chodzi o Torłopową, to z czterech walk stoczonych w USA dwie walki przegrała tylko na papierze. O pierwszym, rzekomo przegranym, w ogóle nie chcę mówić. Jego wynik zależał wyłącznie od miejscowych arbitrów, którzy zrobili wszystko, aby zakończył się remisem, a na koniec i tak przyznali zwycięstwo swojej zawodniczce.

Z kolei czwarta turniejowa walka z bokserką o nazwisku Hemingway była przegrana zasłużenie, chociaż przed trzecią rundą Nadieżda prowadziła trzema punktami. Rozluźniła się jednak i okazało się, że nie była gotowa na nieoczekiwany, emocjonalny zryw Amerykanki. Rywalka nagle zaczęła walczyć inaczej, aktywnie zaatakowała i zaskoczonej Nadieżdzie zabrakło dwóch kolejnych minut, aby znaleźć skuteczne kontrargumenty. Po walce Nadia oczywiście bardzo przeżywała porażkę. Tak naprawdę nic się jednak nie stało. Ta przegrana powinna wyjść jej na dobre, zostać ważną nauczką przed najważniejszymi pojedynkami, które czekają ją w tym roku. Torłopowa jest bardzo odpowiedzialną i sumienną zawodniczką, umie wyciągać wnioski. Jest bardzo uparta, w dobrym znaczeniu tego słowa.

A pracować z pewnością ma nad czym. Po tej przegranej skarżyła się na to, że pod koniec walki dały znać o sobie zmęczone nogi. To niestety rzeczywisty problem, chociaż wydawać by się mogło, że w ringu nie porusza się zbyt wiele. Paradoksalnie okazuje się, że to właśnie może być przyczyna: kiedy bokser się rusza, odrywa nogi od maty i mięśnie mogą oddychać. Stojąc, ciągle są naprężone i oczywiście szybko przychodzi zmęczenie. Powtórzę zatem, że wciąż mamy sporo do poprawienia w przygotowaniu Nadieżdy i oczywiście będziemy to robić. Torłopowa wygrała co prawda ostatni ubiegłoroczny turniej w Surgucie, jednak zwycięstwo nie przyszło jej łatwo. W finałowej walce wygrała decyzją sędziów (wynik końcowy 10:10) z byłą reprezentantką Rosji Jeleną Wystropową, występującą teraz pod flagą Azerbejdżanu.

- Czym dla żeńskiego boksu rozpocznie się rok olimpijski?
WL:
Od obozu przygotowawczego, który rozpoczynamy 8 stycznia w Krasnoarmiejsku. Obozu, który połączony będzie z turniejem w tym samym miejscu. Odbędzie się on w dniach 24-28 stycznia. Zawody te będą pierwszym etapem eliminacji do mistrzostw świata w Chinach, gdzie rozegrane zostaną kwalifikacje olimpijskie.

- Jaka będzie formuła tego turnieju?
WL:
W Krasnoarmiejsu wystąpią tylko nasze pięściarki, łącznie 40. W każdej kategorii wagowej będzie startować po cztery zawodniczki, najlepsze wedle zeszłorocznych rezultatów. Jak nie trudno się domyślić, turniej będzie przebiegał w sposób dynamiczny i każdego dnia dojdzie do dziesięciu walk. Walki wyłonią naturalne liderki w poszczególnych dywizjach.

- Walk nie będzie za mało?
WL:
Sądzę, że nie. Każda z naszych najlepszych zawodniczek stoczyła dostatecznie dużo walk w zeszłym roku. Sezon był trudny i obfitujący w starty, dlatego nieprawidłowo byłoby męczyć zawodniczki już na starcie nowego, praktycznie bez przerwy. Naszym nadrzędnym zadaniem jest stworzenie kadry i danie dziewczętom możliwości wyjaśnienia między sobą, która jest najlepsza.

- Zestaw "czwórek", które wystąpią w danej kategorii, jest już pewnie znany. Proszę wymienić te pięściarki, które zobaczymy w kategoriach olimpijskich.
WL:
Jelena Sawieliewa, Olesja Gładkowa, Aleksandra Kuleszowa i Zoja Isajewa w kategorii do 51 kg; Sofia Oczigawa, Anastazja Bieliakowa, Wiktoria Iskandarowa i Natalia Szadrina w wadze do 60 kg; a także Nadieżda Torłopowa, Swietłana Kosowa, Inna Sagajdakowskaja oraz Jarosława Jakuszyna w limicie 75 kilogramów.

- Dwukrotna mistrzyni Europy (w kategoriach do 46 i 48 kg) Swietłana Gniewanowa bardzo udanie wystąpiła na wspomnianym przez pana turnieju w Surgucie, zwyciężając w wadze do 51 kg. Dlaczego zabraknie jej w tej kategorii na turnieju w Krasnoarmiejsku?
WL:
Nie ukrywam, że rozważaliśmy jej start, ale musieliśmy z nich zrezygnować. Swietłana waży teraz 47 kilogramów i trudno myśleć o przybraniu przez nią na masie. Dodatkowo nie przewyższa ona naszych liderek w limicie 51 kilo - ani Gładkowej, ani Sawieliewej. Dlatego eksperymentować nie ma sensu. Po co Swietłanie dodatkowe trudności? A z pewnością pojawiłyby się one, jeśli przegrałaby eliminacje w kategorii do 51 kg, co uważam za w pełni realne, a rywalizację w limicie 48 kg wygrałaby inna zawodniczka. Jak wtedy chciałaby znaleźć się w kadrze na mistrzostwa świata?

- Najbardziej utytułowana rosyjska pięściarka Irina Siniecka nie zdołała dotrzymać danej kilka lat temu obietnicy. Zawodniczka twierdziłą niegdyś, że nikomu nie odda olimpijskiej kwalifikacji w wadze do 75 kg. Jednak dzisiaj jej waga nie daje żadnych nadziei na udział w igrzyskach i będzie rywalizowała o udział w mistrzostwach świata w kategorii + 81 kg. A co dzieje się z Iriną Potiejewą, która również mogłaby walczyć w Krasnoarmiejsku o zwycięstwo w wadze do 75 kg?
WL:
Również ma problemy z wagą, ściślej ujmując, z niedowagą. Przy dzisiejszych 67 kilogramach Iriny występ w tamtej kategorii jest niemożliwy. Mówiąc szczerze, wszyscy mieliśmy nadzieję, że uda się jej wskoczyć do wyższej kategorii, ale Ira nie może wrócić do dawnej formy po złamaniu ręki. Jeśli wcześniej była wojowniczką nie znającą strachu, to obecnie siedzi w niej jakiś psychologiczny hamulec i trzeba coś z tym zrobić.

- Co czeka rosyjskich sympatyków żeńskiego boksu po styczniowych zawodach w Krasnoarmiejsku?
WL:
Bardzo chciałbym móc zapewnić, że odbędzie się kolejny turniej w tym samym miejscu. Tym razem byłyby to międzynarodowe zawody i potrwałyby od 27 lutego do 4 marca. Jednak wciąż stoją one pod znakiem zapytania. Życzyłbym sobie, aby to był turniej w formule drużynowej.

- Jakie reprezentacje by na nim wystąpiły?
WL:
Ten turniej traktowalibyśmy jako kolejny etap przygotowań do mistrzostw świata. Wobec tego chcielibyśmy, aby był to sprawdzian efektywny i nasze pięściarki walczyły z reprezentacjami, które przyjadą w najsilniejszych składach. Takich drużyn mamy na świecie niewiele: Chiny, Indie, Kazachstan, Ukraina, Polska i oczywiście Rosja. To właściwie tyle i właśnie na te zespoły będziemy zwracać uwagę. Jeśli któryś z tych zespołów nie zdoła przyjechać, wówczas my wystawimy dwa składy. Dlaczego podoba mi się drużynowa formuła zawodów? Bo po przegranej żadna zawodniczka nie odpada i ma szansę, aby stoczyć jeszcze kilka walk. Trudno wymyślić lepszy sposób przygotowań.

Dodatkowo planujemy udział w kilku turniejach wyjazdowych. Oprócz tych, w których występujemy tradycyjnie (w Czechach, Polsce i na Ukrainie) chcielibyśmy zawitać również do Kanady i sprawdzić się w zupełnie innym otoczeniu. Co więcej, w składzie kadry tego kraju również są zawodniczki, które z pewnością spotkamy w Londynie. Z przyjemnością wzięlibyśmy także udział w turnieju w Chinach - tamtejsze zawodniczki zawsze były wysoko w światowych rankingach, a przecież to właśnie w Chinach odbędą się mistrzostwa świata, będące też olimpijskimi kwalifikacjami.

- Kiedy ogłosi pan nazwiska dziesięciu pięściarek, które będą reprezentować Rosję na tych mistrzostwach?
WL:
W kwietniu. Na turniej w ukraińskim Kowlu zabiorę tylko te zawodniczki, które wystąpią także w mistrzostwach.

- Gdzie odbędzie się ostatni obóz treningowy przed wyprawą do Chin?
WL:
Zaplanowaliśmy, że odbędzie się w Nachodce, rosyjskim mieści leżącym na tym samym wybrzeżu, co chińskie Qinhuangdao, gdzie odbędą się mistrzostwa. Obóz potrwa w dniach 6-19 maja. Dwunastego maja wylecimy do Chin, a trzeciego czerwca z powrotem. Mam wielką nadzieję, że będziemy mieli z czym wracać.

- Ile zawodniczek weźmie udział w obozie?
WL:
Planuję zabrać 40 pięściarek. Dla tych, które uczestniczyć w nim będą jako sparingpartnerki, postaramy się zorganizować turniej. Na przykład w Czelabińsku. Zawodniczki, które nie wezmą udziału w mistrzostwach też potrzebują bodźca na takim zgrupowaniu.

- Ile walk trzeba będzie wygrać na mistrzostwach świata, aby zostać olimpijczykiem?
WL:
Trzy, ale nie będzie o to łatwo. Spodziewamy się konkurencji jak nigdy. Nie mamy prawa popełnić błędu, ponieważ drugiej szansy na znalezienie się w historycznym, pierwszym w historii boksu kobiecego turnieju olimpijskim nie będzie!