SANDERS: W WALCE Z GOŁOTĄ CZUŁEM SIĘ JAK ROCKY!

Piotr Jagiełło, Informacja własna

2012-01-05

21 dzień lipca 1998 roku – do ringu w Atlantic City weszli Andrzej Gołota i Corey Sanders. Kibice talentu polskiego pięściarza zapewne dobrze pamiętają ten pojedynek, który naznaczony był krwią, nieustępliwością i twardym męskim boksem. Zwłaszcza 2. runda do dzisiaj elektryzuje i przypomina nam czasy prawdziwej wagi ciężkiej. 14 lat po tym wydarzeniu postanowiłem porozmawiać z Sandersem, który był jednym z najtwardszych oponentów w karierze Andrew.  Popularny "T-Rex" chętnie zgodził się na rozmowę i do dzisiaj dumnie wspomina konfrontację z Gołotą, którego darzy ogromnym szacunkiem. Wspomnieliśmy również o pokazowym starciu z Mike'em Tysonem i smutnym końcu kariery.

Co słychać Corey? Wydajesz się być w niezłej dyspozycji. Po zawieszeniu rękawic na kołku dalej trenujesz? 
Corey Sanders: Staram się zachować dobrą formę fizyczną. Czasem zaglądam na siłownię i trenuję. Nie chcę się zapuścić i być ociężałym. Jednak muszę pamiętać, że jestem już staruszkiem (śmiech).

W 1998 roku stoczyłeś niezapomniany bój z Andrzejem Gołotą. Pokazałeś mnóstwo serca, a kibice do dziś wspominają hektolitry krwi, które wylałeś na ringu w Atlantic City. Jak wspominasz tę walkę?
CS: Nie zapomnę tego pojedynku do końca życia. Według mnie Gołota był wówczas wspaniałym bokserem. W tamtym czasie była to dla mnie niezwykle ważna walka. Przez moment czułem się jak Rocky Balboa, śmiało mogę to powiedzieć! Andrzej zyskał u mnie wówczas wiele szacunku. Mam nadzieję, że w oczach Andrew również zyskałem respekt, który mi się należał.

Zaprezentowałeś znakomitą formę fizyczną, ważyłeś najmniej w całej 13-letniej karierze. Możemy stwierdzić, że osiągnąłeś wtedy szczyt swoich możliwości?
CS:  Tak, znałem sytuację Andrzeja i wiedziałem, że ze wszystkich sił będzie chciał wrócić na szczyty rankingów, żeby otrzymać kolejną mistrzowską szansę. Zanim spotkał się w ringu ze mną, pokonał przed czasem dwóch gości. Nie chciałem podzielić ich losu i dlatego trenowałem niezwykle ciężko.

Andrzej Gołota od kilku miesięcy jest w treningu i zamierza ponownie wrócić na ring. Myślisz, że to dobre rozwiązanie? W końcu ma już na karku 44 lata…
CS: Oczywiście, że ten powrót ma sens. Sam Andrzej musi w to uwierzyć. Jeśli jego ciało jest zdolne po raz kolejny poddać się twardemu reżimowi treningowemu to czemu nie? Spójrz na George’a Foremana – on zdobył mistrzowski tytuł gdy był już dobrze po czterdziestce. Dlaczego Andrew miałby nie spróbować? Życzę mu wszystkiego najlepszego, bez względu na to jaką podejmie decyzję.
Dalsza część w rozwinięciu

Pod koniec kariery Sanders rozmieniał się na drobne i przegrał siedem pojedynków z rzędu. Po raz ostatni na ringu gościł w 2007 roku, ulegając jednogłośnie na punkty Denisowi Bachtowowi. Amerykanin ważył wówczas 162.6 kg…

Cień na twoją karierę kładą ostatnie walki. Przegrałeś siedem razy z rzędu, w dodatku ważąc nawet ponad 160 kg. To była dobra droga na zarabianie pieniędzy?
CS: Przyjmowałem kolejne propozycje, pomimo, że byłem całkowicie bez formy, bez treningu… Pod koniec nie miałem odpowiedniego szacunku dla boksu. Dzisiaj wiem, że nie powinienem tego robić. Nie powinieneś wychodzić do ringu bez odpowiedniego przygotowania. Byłem zdesperowany i potrzebowałem pieniędzy… Nie zamierzam jednak szukać wymówek.

W październiku 2006 roku Sanders zawalczył w pokazowym pojedynku z legendarnym Mike’em Tysonem. Walka odbyła się w Youngstown i była częścią programu "Tyson World Tour".

Podczas twojej przygody z zawodowym boksem wydarzyła się jeszcze jedna bardzo ważna wzmianka. Mam na myśli pojedynek pokazowy z legendarnym Mike’em Tysonem. Jakie to uczucie stanąć naprzeciwko żywej legendy ukochanej dyscypliny sportu?
CS: Doświadczenie z konfrontacji z Mike’em jest niesamowite! Nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś tak wspaniałego. Tyson jest fajnym człowiekiem i dobrym kumplem.

Dziękuję serdecznie za rozmowę. Miło widzieć "T-Rexa" w dobrej formie!
CS:  Bardzo chciałbym ci podziękować za rozmowę. Pozdrawiam cudownych polskich kibiców. Życzę wam wszystkiego najlepszego w 2012 roku!

Rozmawiał:
Piotr Jagiełło