JEŚLI NIE PACQUIAO, TO BRADLEY?

Ernesto Castellanos, boxingnscene.com, notifight.com

2011-12-29

Juan Manuel Marquez (56-3-1, 39 KO) mierzy w czwarty pojedynek z Mannym Pacquiao (54-3-2, 38 KO), ale rozgląda się również za innymi potencjalnymi przeciwnikami. Bokser z Meksyku oznajmił, że bardzo chętnie skrzyżowałby rękawice z Timothym Bradleyem (28-0, 12 KO), niepokonanym mistrzem świata federacji WBO w wadze junior półśredniej. Nazwisko Amerykanina padało też ostatnio wśród kandydatów do walki z Pacquiao.

- Nie planuję jeszcze zakończenia kariery, a skupiam się na czwartej walce z Pacquiao. Nie wiem jeszcze, czy dojdzie do niej w maju czy w listopadzie. Jeśli będę musiał długo czekać, to jestem gotowy na inne duże wyzwanie, na przykład starcie z Timothym Bradleyem. Morales jest wspaniałym bokserem, ale aktualnie są pięściarze lepsi, na przykład Bradley. Chcę walk z najlepszymi, takich jakie toczyli Sugar Ray Leonard czy Tommy Hearns - mówi 38-letni Marquez, który ostatnio uległ Pacquiao na punkty w walce o należący do Filipińczyka pas WBO w wadze półśredniej. Werdykt sędziów punktowych wzbudził spore kontrowersje.

- Z Pacquiao mogę oczywiście walczyć, ale nie w Las Vegas, gdzie oszukano mnie już więcej niż raz. Wątpię, aby Manny zgodził się na walkę na Azteca Stadium w Meksyku. Możemy za to walczyć w Teksasie. Chcę występować na ringu jeszcze przez rok lub dwa lata. W moim wieku nie mogę nastawiać się na kontynuowanie kariery przez wiele lat. Boks jest niebezpieczny, a straconego zdrowia nie da się odkupić, niezależnie od posiadanych pieniędzy - zauważa "Juanma".