KRÓLEWICZ I ŻEBRAK

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-12-10

W 1881 roku słynny Mark Twain napisał książkę pod wyżej wymienionym tytułem, w której to dwaj pochodzący z całkiem różnych środowisk chłopcy nagle zamieniają się miejscami. Tak oto młody król Edward VI staje się niespodziewanie biednym synem złodzieja, żebrakiem Tomem Cantym, a ten przybierając jego szaty kosztuje królewskiego życia. Historia ta pasuje doskonale do dzisiejszego pojedynku dwóch jakże różnych pięściarzy. Były bezdomny i wychowany przez ulicę 27-letni Lamont Peterson (29-1-1, 15 KO), spróbuje zrobić wszystko, aby zdetronizować mistrza świata wagi junior półśredniej, ‘Króla’ Amira Khana (26-1, 18 KO) i zasiąść na jego tronie.

Dokładnie dwanaście miesięcy temu na ringu w Las Vegas brytyjskie złote dziecko boksu zawodowego zmierzyło się z groźnym ringowym zabijaką Marcosem Rene Maidaną (31-2, 28 KO). Na tej samej gali jego dzisiejszy rywal skrzyżował rękawice z niebezpiecznym Kalifornijczykiem Victorem Ortizem (29-3-2, 22 KO). Obydwaj przeżywali wówczas trudne chwile i sprezentowali kibicom niezapomniane widowiska. Amir po zaciętej i brutalnej wojnie obronił swój pas mistrzowski WBA, zwyciężając Argentyńczyka jednogłośnie na punkty, chociaż w 10. rundzie znajdował się na skraju nokautu. Lamont mimo dwukrotnej wizyty na deskach w 3. odsłonie, zdołał się pozbierać i pokazując wielkie serce do walki doprowadził ostatecznie do remisu z bokserem o pseudonimie ‘Vicious’. Nikt jednak chyba wtedy nie przypuszczał, że już rok później obydwaj staną naprzeciwko siebie.

Narodziny króla
Do czasu swojej wojny z Maidaną, Khan ciągle musiał coś udowadniać zarówno sobie, jak i licznym krytykom. Świecąca jasnym blaskiem, opromieniona amatorskimi sukcesami gwiazda z Boltonu, zaczęła nieco blednąć w konfrontacji z twardymi zawodowymi wyjadaczami. Wielu zaczęło wątpić w jego odporność na ciosy zwłaszcza, że Khan lądował na deskach podczas pojedynków ze Szkotem Willie Limondem (34-4, 8 KO), czy Michaelem Gomezem (38-10, 24 KO), a po błyskawicznym nokaucie z rąk kolumbijskiego panczera Breidisa Prescotta (24-4, 19 KO), nie brakowało takich którzy szybko spisali go na straty.

Amir powrócił jednak na szczyt bardzo szybko i wywalczył tytuł mistrza świata wagi junior półśredniej federacji WBA w lipcu 2009 roku, kiedy to zwyciężył na punkty wymagającego technika z Ukrainy Andrija Kotelnika (31-4-1, 13 KO). Podczas pierwszej obrony, w ciągu 76 sekund zdemolował jego rodaka Dmitrija Salitę (33-1-1, 17 KO), posyłając niepokonaną wówczas ‘Gwiazdę Dawida’ trzy razy na deski. Jego kolejną ofiarą padł wyszczekany i pewny siebie Paulie Malignaggi (30-4, 6 KO). W maju 2010 roku na ringu w Madison Square Garden 31-letni pięściarz z Brooklynu nie miał jednak zbyt dużo do powiedzenia i po 11. bolesnych rundach sędzia uchronił go przed dalszym biciem. Było to pierwsze zwycięstwo Khana w Ameryce, a także pierwsze po rozstaniu z Frankiem Warrenem i związaniem się z grupą Golden Boy Promotions.

Jak widać, srebrny medalista olimpijski z Aten szedł od zwycięstwa do zwycięstwa, ale mimo tego wciąż zarzucano mu, że dobiera sobie przeciwników z tak zwaną ‘watą w rękawicach’, czyli znanych, poprawnych boksersko, ale nie stanowiących realnego zagrożenia dla jego szczęki. Wszystko zmieniło się po thrillerze z Maidaną. Niewiele wówczas zabrakło, a już w pierwszej rundzie Amir zastopowałby groźnego bombardiera perfekcyjnym lewym ciosem w tułów. Po świetnej pierwszej połowie walki, w drugiej zaczął jednak słabnąć, a do głosu coraz częściej dochodził Argentyńczyk. Apogeum przypadło na brutalną 10. rundę, którą Brytyjczyk jednak jakimś cudem przetrwał, zwyciężając ostatecznie na punkty. Zaraz po walce promotor mistrza wagi junior półśredniej, sławny Oscar De La Hoya, mówił:

- Ludzie zarzucali mu, że nie ma szczęki, że brakuje mu serca do walki i że nie jest wojownikiem. Dzisiaj pokazał wszystkim jak bardzo się mylili!

Opromieniony zwycięstwem 25-letni czempion w kwietniu tego roku skrzyżował rękawice z byłym mistrzem Europy, Irlandczykiem Paulem McCloskeyem (23-1, 12 KO). Pojedynek w Manchesterze jednak rozczarował kibiców. Z powodu przypadkowego zderzenia głowami i stosunkowo niedużym rozcięciu na lewym oku 32-letniego pięściarza z Derry, walkę przerwano w 6. odsłonie. Po raz ostatni ‘King Khan’ zaprezentował się kibicom w lipcu. Pierwotnie miał zmierzyć się wówczas z Timothym Bradleyem (28-0, 12 KO), który kilka miesięcy wcześniej odbył starcie unifikacyjne z Devonem Alexandrem (22-1, 13 KO) i stał się posiadaczem pasów WBC i WBO. Pojedynek Bradley- Khan zapowiadał się niezwykle interesująco i rozbudzał nadzieje kibiców, niestety z różnych przyczyn do niego nie doszło. Tak oto rywalem wyspiarza został przeżywający drugą młodość, 33-letni posiadacz pasa IBF Zab Judah (41-7, 28 KO). W piątej rundzie po ciosie na tułów było już po wszystkim. Pochodzący z Nowego Jorku ‘Super Zab’ uważał, że był to faul, ale powtórki telewizyjne rozwiały wszystkie wątpliwości.


Ze slumsów na ring

Tydzień później również na ringu w Las Vegas, Peterson znokautował w 12. rundzie Victora Manuela Cayo (27-2, 19 KO), wygrywając tym samym oficjalny eliminator federacji IBF i zostając obowiązkowym pretendentem dla Khana.

Historia tego 27-letniego mieszkańca Waszyngtonu warta jest przypomnienia i pozwoli wyobrazić sobie czytelnikowi z jak twardym charakterem jest to pięściarz. Zarówno on, jak i jego młodszy brat Anthony (który również wystąpi dzisiaj na gali w jednej z przedwalk), nie byli nawet nastolatkami gdy zaczęli pracować dla dilerów narkotyków jako kurierzy, roznosząc kokainę po osiedlach Waszyngtonu. Kradli co się dało, na przykład pieniądze z restauracyjnych stolików albo zegarki pijanym przechodniom. Spali na ławkach w parku, lub na dworcach autobusowych. Gdy Lamont miał 8 lat, jego ojciec poszedł do więzienia za posiadanie narkotyków. Matka nie mogąc związać końca z końcem załamała się, sięgnęła po ‘crack’ i ostatecznie straciła kontrolę nad jedenastką swoich dzieci.

Na szczęście dwóch młodych chłopców zostało ocalonych przez trenera Barry'ego Huntera i jego Headbangers Gym. Pewnego dnia szkoleniowiec wpuścił ich na salę i zaczął trenować. Następnie wziął ich do swojego domu i załatwił pracę. Jak wspomina tamtą decyzję?

- Po tylu latach często siedzę i myślę sobie o tych wszystkich pozostałych dzieciakach, którzy zaczynali tak jak Petersonowie, a teraz ich tutaj nie ma. Na szczęście oni wytrwali – opowiada Barry. - Los dotkliwie ich doświadczył, a przecież byli wtedy dziećmi, starszy mężczyzna by się załamał, ale nie oni. Byli znokautowani, ale powstali i wzięli sprawy w swoje ręce.

Już po kilku zajęciach okazało się, że małe i wychudzone łobuzy mają do boksu talent. Bardzo szybko Lamont zaczął odnosić sukcesy amatorskie. Został mistrzem swojego kraju zarówno w kategorii juniorów, do lat 19, a także w seniorach. Wystąpił na mistrzostwach świata juniorów, a w swojej karierze krzyżował rękawice z wieloma świetnymi zawodnikami. W 2003 roku pokonał między innymi amatorskiego mistrza świata Willy'ego Blaina, a także przyszłego brązowego medalistę olimpijskiego Andre Dirrella (19-1, 13 KO).

Trener Hunter załatwił Petersonowi kontrakt zawodowy w Memphis w Tennessee i dlatego 27-letni ‘Havoc’ wyprowadził się z Waszyngtonu i dotychczas stoczył tam tylko dwie walki. Mimo to jego historię znają tam wszyscy, są z niego dumni i z pewnością tłumnie przyjdą go dzisiaj dopingować.



Szybki nokaut czy partia szachów?

Lamont jest nieco niższy od Amira, jednak ma długie ramiona i prezentuje niewygodny styl. Nie posiada nokautującego ciosu, ale potrafi uderzyć i jego ciosy kumulując się posłały na deski 15 z 29 jego przeciwników. Dwa lata temu po raz pierwszy stanął przed szansą zdobycia tytułu mistrzowskiego. Niestety, zaporą nie do przejścia okazał się wówczas Timothy Bradley, który tak jak Victor Ortiz posłał go na deski w 3. rundzie i zwyciężył jednogłośnie na punkty. Prawdopodobnie największym mankamentem Petersona jest zbyt wolny start, co może wykorzystać Khan i znokautować go już w pierwszych rundach.

Pięściarz ze stolicy Stanów Zjednoczonych świetnie operuje lewym prostym, na którym w głównej mierze opiera swój boks. Jest przy tym niezwykle inteligentny w ringu i świetny w defensywie, dodatkowo potrafi wykorzystać skrzętnie każdą lukę w obronie rywala.

Naprzeciwko niego stanie jednak dzisiaj zawodnik, który znajduje się bardzo blisko szczytu swoich umiejętności. Nieprzypadkowo dzierży dwa pasy mistrzowskie (WBA i IBF) i jest wymieniany jako bardzo prawdopodobny przeciwnik dla samego króla P4P Floyda Mayweathera Jr.

Wszystko wskazuje na to, iż obydwaj świetni technicznie zawodnicy podejdą do zadania bardzo skoncentrowani i dopiero z czasem, w końcowych odsłonach ‘Król’ z Wielkiej Brytanii może pokusić się o zwycięstwo przed czasem. Chyba, że stanie się cud i tak ja w książce Twaina panowie niespodziewanie zamienią się dzisiaj rolami? Kto wie…