'DIABLO' PRZEŁAMAŁ AUSTRALIJSKIE FATUM

Jarosław Drozd, Informacja własna

2011-12-01

Pokonując przed czasem w 11. starciu Danny Greena (31-5, 27 KO), Krzysztof Włodarczyk (46-2-1, 33 KO) potwierdził dwie stare prawdy. Po pierwsze walka mistrzowska trwa 12 rund i 6 ostatnich minut bywa często kluczowymi dla jej wyniku (vide choćby ostatnie doświadczenia Alberta Sosnowskiego i setek innych pokonanych przed czasem w rundach nr 11-12) a po drugie, że "panczer" ma zawsze szansę...

Przy okazji walki z Greenem, przypomniała mi się walka w obronie tytułu mistrza interkontynentalnego IBF w wadze junior ciężkiej, którą Krzysztof stoczył 9 lat temu (22 listopada 2002 r. w Opolu) z Belgiem Ismaelem Abdoulem (legitymował się wówczas rekordem 19-1, 6 KO). Także wtedy Włodarczyk przeżywał trudne chwile w ringu, nie mogąc zaznaczyć swojej przewagi nad o 5 lat starszym rywalem, który w ringu był mądrzejszy, sprytniejszy i bezkarnie uderzał kombinacjami ciosów. Mniej, więcej od 6-7 rundy Abdoul zaczynał jednak słabnąć, na co wpływ miały m.in. mocne uderzenia z lewej ręki Polaka, by w 12. starciu - mimo prowadzenia na punkty - zostać znokautowanym. 21-letni "Diablo" okazał się silniejszy i wytrzymalszy od przeciwnika, ale jego zwycięstwo zgodnie uznano za "szczęśliwe". Tamta wygrana po raz pierwszy (w kontekście Włodarczyka) potwierdziła tezę, że "panczer" (Diablo) ma zawsze szansę...

Wczoraj w Perth mistrz świata WBC przegrywał dość wyraźnie na trzech kartach sędziowskich (93-97, 93-97, 93-96), a mimo to przełamał rywala, okraszając swoje zwycięstwo efektownym nokautem.  

I na koniec jeszcze jedna refleksja. "Diablo" swoim wczorajszym zwycięstwem przełamał australijskie "fatum", które od 55 lat wisiało nad polskimi pięściarzami.

Kraina kangurów nigdy nie była bowiem szczęśliwa dla polskich bokserów. Wszystko zaczęło się od XVI Igrzysk Olimpijskich w Melbourne w 1956 r., gdzie wprawdzie kadra prowadzona przez Feliksa Stamma wywalczyła dwa brązowe medale (Henryk Niedźwiecki w kat. piórkowej i Zbigniew Pietrzykowski w lekkośredniej), ale oczekiwania przed turniejem były o wiele większe (poza strefą medalową znaleźli się m.in. Henryk Kukier, Zenon Stefaniuk, Leszek Drogosz, czy Tadeusz Walasek). W 1991 r. z amatorskich VI Mistrzostw Świata w Sydney na tarczy wróciła 5-osobowa reprezentacja trenera (obecnego prezesa PZB) Jerzego Rybickiego a 9 lat później kompletnym fiaskiem zakończył się start olimpijski na XXVII Igrzyskach Olimpijskich, które odbyły się również w Sydney.

Przełamanie tej nieszcześliwej passy to jeden z wielu powodów, by 24 godziny po australijskim triumfie, złożyć w imieniu całej redakcji BOKSER.ORG i Czytelników serdeczne gratulacje mistrzowi świata WBC i jego Opiekunom.