'THE MACHINE' W MEKSYKU

Marta Rawicz, fot. Kasia Niedźwiecka

2011-11-27

- Zamienisz ring bokserski na plan filmowy?
Przemysław Majewski: Nie, na razie nie planuje poświęcić się filmowej karierze, boks to największa miłość mego życia. Na pomysł wzięcia udziału w tym serialu wpadł mój promotor, szef Global Boxing Promotion Mariusz Kołodziej. "Cloroformo" to film o boksie i udział w nim będzie dla mnie świetną reklamą. Bardzo się cieszę, że mam tak dobrego promotora, który doskonale rozumie boks i jego politykę. Dużo ludzi marzy by zostać aktorem, ale nie każdy ma taką szansę. Dlatego postaram się jak najlepiej ją wykorzystać. Moje motto na tą filmową wycieczkę do Mexico brzmi "relaks i dobra zabawa". Przez to mam na myśli, że jeżeli odpowiednio do tego podejdę wszystko się świetnie ułoży. Będzie to moja pierwsza poważna rola drugoplanowa. Zagram czarny charakter, rosyjskiego boksera. Stoczę trzy walki, plus sceny treningowe i mam nadzieję, że łóżkowe też (śmiech). Więcej szczegółów nie mogę zdradzić.

- Ile będziesz miał dni zdjęciowych?
PM: Mamy dwa dni przygotowawcze i zdjęciowe, plus tydzień na nagranie pojedynków bokserskich. Nie ma pojęcia ile zajmą sceny miłosne, ale mam nadzieje, że długo (śmiech). Film będzie nagrany w języku hiszpańskim, więc na pewno będzie go można obejrzeć, na którymś kanałów latynoskich.

- Masz tremę?
PM: Nie mam, bo już od najmłodszych z kolegą nagrywaliśmy filmiki. W 2001 roku nagraliśmy już w USA amatorski czterdziestominutowy film pod tytułem "Amerykańskie przewalanki" z którego jesteśmy niezmiernie dumni.

- Czego nauczyła cię ostatnia porażka z Jose Miguelem Torresem?
PM: Szczerze mówiąc, ciągle mam w głowie tą, ostatnią walkę. Wtedy poznałem smak porażki, ale staram się tego nie rozpamiętywać. Tamta walka z Torresem to już jest historia. Przegrałem, stało się i nic nie mogę już zrobić by to zmienić. Tylko powrót na ring w wielkim stylu, czyli wygrany rewanż z Torresem lub pokonanie dobrej klasy zawodnika może zagoić tą ranę po porażce. Wyciągnę wnioski z tej przegranej, i będę dawał z siebie wszystko na treningach i w następnych walkach.

- Potwierdziło się powiedzenie, że w boksie wszystko się może zdarzyć...
PM: Tak, na własnej skórze się przekonałem, że jeden cios może wszystko zmienić. Fizycznie czuje się świetnie , ale moja duma jest zraniona. Ale stare, bokserskie przysłowie mówi, że "nie jest ważne jak upadasz, tylko jak się podnosisz". Ta przegrana jest dla mnie ciężka do przyjęcia, bo naprawdę ciężko pracuje by osiągać sukces, poświęcam się bez reszty i boksem zawsze stawiam na pierwszym miejscu w moim życiu. Pokus w życiu jest naprawdę dużo,i wiele sobie odmawiam. Wieżę, też, że nic się nie dzieje bez powodu. Teraz, muszę odpocząć.

- Jakie błędy popełniłeś w tamtej walce?
PM: Wiele, ale głównym było to, że nie byłem zrelaksowany i rozluźniony w ringu. Zabrakło mi dynamiki i szybkości, po porostu to nie był The Machine, którego widzieliście do tej pory w akcji. Nasze rundy były dosyć wyrównane i nie byłem pewny, czy prowadzę na kartach sędziowskich. Chciałem skrócić dystans i być bardziej aktywny. Niestety gdy zrobiłem to wyprowadziłem ślamazarny lewy sierp i wtedy Torres zranił mnie, a kiedy to dostrzegł, doskoczył z kombinacją trzech ciosów i to był już mój koniec.

Rozmawiała: Marta Rawicz