SOFIA OCZIGAWA: NIE WIDZĘ WIELKICH RÓŻNIC MIĘDZY BOKSEM KOBIET I MĘŻCZYZN

Jarosław Drozd, Informacja własna

2011-11-16

Dwukrotna mistrzyni świata, Sofia Oczigawa marzy o zdobyciu złotego medalu Igrzysk Olimpijskich w Londynie i zdradza, że wiele nauczyła się, obserwując słynnego Roya Jonesa Jr.

Pod koniec października, w finale wagi lekkiej Mistrzostw Europy w Rotterdamie, Rosjanka przegrała ze swoją wielką rywalką, Katie Taylor. 24-letnia Sofia ma za sobą długą przerwę w uprawianiu boksu. W maju ub. roku przeszła operację zerwanych więzadeł stawu kolanowego, a następnie przez długi czas poddawała się rehabilitacji. Jej trener zdradził niedawno, że Sofia nadal odczuwa z tego powodu wielki dyskomfort, ale jednocześnie wierzy, że do czasu Igrzysk, jego zawodniczka odzyska pełna sprawność i pewność siebie.

Każdy, kto choć trochę interesuje się boksem kobiet wie, że aby zdobyć kwalifikację olimpijską, należy w maju przyszłego roku pojechać do Chin na mistrzostwa świata. Myśl o tej szalonej batalii (zanosi się na rekordową ilość uczestniczek w trzech olimpijskich kategoriach wagowych) u wielu trenerów już teraz wywołuje nerwowy dreszczyk emocji...

Sofia Oczigawa: Boksowałam już w Chinach i potwierdzam: to będzie turniej ekstremalnie trudny dla wszystkich, tylko nie dla Chinek. Czeka nas zapewne gospodarskie sędziowanie. Walcząc z Chinkami, zamiast jednego punktu, będzie trzeba zdobyć pięć, bo inaczej wiadomo, w którą stronę pójdzie wynik.

- Sugerujesz, że zdobycie kwalifikacji olimpijskiej w głównej mierze zależeć będzie od sędziów?
SO: Chinki same w sobie nie stanowią w ringu zagrożenia, ale więcej niż pewne, że będą one "przeciągane" przez sędziów. To ludzie, którzy będą siedzieli wokół ringu stanowią dla nas realne zagrożenie. Później, po zakończeniu mistrzostw, nie uda się nikomu niczego udowodnić. Składanie jakichkolwiek odwołań w tym kraju nie jest praktykowane.

- Zwróciłaś uwagę, że w Rosji najmniejsza rywalizacja jest w olimpijskich kategoriach? Dlaczego?
SO: Jakość w tym przypadku nie zależy od liczby zawodniczek. Wszystkie dziewczyny, które zamarzyły o starcie na Igrzyskach, przeszły do olimpijskich kategorii wagowych. Inne są z kolei zadowolone, bo w "naturalnych" kategoriach mogą teraz łatwiej zaistnieć na sportowej arenie.

- Poziom Mistrzostw Europy i turniejów międzynarodowych podniósł się znacząco od chwili włączenia boksu kobiet do programu Igrzysk Olimpijskich?
SO:  Oczywiście. Rośnie także zainteresowanie naszym startem. Zwracać na nas baczną uwagę zaczęli m.in. członkowie MKOl.

- Decyzję o olimpijskim starcie podjęłaś dwa lata temu. Pamiętasz okoliczności?
SO:  Dla nas to było, oczywiście, szczęśliwe wydarzenie. Szkoda tylko, że dopuszczono występ w zaledwie trzech kategoriach wagowych, nie zgadzając się na udział zawodniczek z pozostałych wag. Szkoda mi tych, które występują w limitach odległych od olimpijskich. Moim zdaniem nie było to sprawiedliwe, że pozbawiono ich szansy udziału w Igrzyskach.

- Na kolejnych Igrzyskach liczba kategorii wagowych wzrośnie do sześciu...
SO: Chciałabym, żeby tak się stało. Dziewczyny bardzo ciężko pracują i zasługują na to, by raz na cztery lata wystąpić na tak wielkiej imprezie. Tak, więc byłoby to bardziej sprawiedliwe.

- Jake są różnice między boksem kobiet i mężczyzn?
SO: Nie sądzę, by były specjalne różnice. Niektóre dziewczyny boksują podobnie jak chłopcy. Nie widzę żadnej różnicy w ruchach i koordynacji. Jedni i drugie robią to samo. Jeśli zawodniczka jest dobrze wyszkolona technicznie, posiada niezbędne umiejętności i doświadczenie, pracuje pod kierunkiem wykwalifikowanych trenerów, może nawet wyglądać w ringu lepiej niż facet. To oczywiście należy do rzadkości, ale wierz mi, że tak się zdarza. Jedyne w czym dziewczyny są gorsze, to prędkość. Ta przepaść w szybkości jest widoczna także w innych sportach, np. w piłce nożnej.

- Nokauty w kobiecym boksie należą do rzadkości...
SO: Zdarzają się jednak. Nie tak brutalne jak u mężczyzn.

- Słyszałem, że boks zawodowy niezbyt Cię interesuje.
SO: Tak było jeszcze jakiś czas temu. Każdy jednak czasem zmienia zdanie. Teraz uważam, że zawodowy boks jest doskonałym dopełnieniem kariery amatorskiej. Może kiedyś podpiszę zawodowy kontrakt? Dlaczego nie?

- Jak scharakteryzowałabyś swoje największe atuty?

SO: Przede wszystkim doceniłabym swoje boksowanie w obronie i szybkie kontry. Kiedy wykonuję to we właściwy sposób, przynosi to doskonałe rezultaty. A jeśli nagle zaczynam o tym zapominać, obraz mojej walki ulega zaburzeniu i pojawiają się problemy.

- Miewałaś jakieś problemy ze sprzętem bokserskim?
SO: Tak wiele to go znowu nie potrzebuję. Boks, sam w sobie, nie jest bardzo kosztownym sportem - wymaga tylko rękawic, kasku i ochraniacza. Nie słyszałam, by ktoś się skarżył na sprzęt do Ministerstwa Sportu.

- Twoim hobby jest narciarstwo. Często znajdujesz czas na narty?
SO: To było moje hobby, do czasu, aż przez przypadek skręciłam nogę. Teraz, po operacji kolana, boję się. Chciałbym, wznowić zajęcia narciarskie, ale zapewne przyjdzie mi na to jeszcze poczekać.

- Czyli jesteś po prostu wielką miłośniczką sportu?
SO: Tak, bardzo lubię grać w tenisa, a gdy mam czas wolny oglądam transmisje z zawodów tenisowych.

- Podobnie jak dla wielu bokserów, Twoim idolem jest Roy Jones Jr. Spotkaliście się podczas jego wizyty w Moskwie?
SO: Niestety nie spotkaliśmy się w Moskwie. Uwielbiam styl walki Roya - to, co robi jest ringową sztuką, to jest właśnie piękno boksu. O jego umiejętnościach można napisać książkę i używać jej jako pięściarski podręcznik.

- Pasuje Ci jego styl walki?
SO: Wiesz, nie jest idealny. Na pewno nie jest też standardowy. Mało kto potrafiłby go naśladować.

- Czego Ci zabrakło, by zdobyć w Rotterdamie tytuł mistrzyni Starego Kontynentu?
SO: Do finału wszystko szło dobrze. Nie popełniłam chyba nawet żadnego błędu. Decydujący pojedynek miał charakter małej wojny pozycyjnej. Każda z nas odpowiadała równo ciosem na cios. Moim zdaniem walka była wyrównana i jestem przekonana, że gdybym była bardziej aktywna, mogłabym uniknąć tej porażki.

- Wiesz już jak pokonać Katie Taylor?
- Tak, ale pamiętaj, że jej zespół przez ten cały czas nie będzie siedział w miejscu. W jednym z wywiadów, jej ojciec powiedział, że Katie przez półtora roku przygotowała się specjalnie na walkę ze mną. Nie mogę powiedzieć, że była w pełni do tego przygotowana. Katie wygrała, ale w jej oczach widziałam strach. Taylor, na tle innych rywalek, wygląda na agresywną i pewną siebie. W walkach z większością przeciwniczek Taylor zdaje sobie sprawę, że jest praktycznie niezagrożona, że nie nadzieje się na mocną kontrę. Ze mną boksowała spokojniej, wyglądając momentami na przestraszoną.