LAMOTTA: ZA WALKĘ O PAS MUSIAŁEM ZAPŁACIĆ

Wojciech Czuba, Boxing News

2011-11-13

Legendarny czempion kategorii średniej ‘Wściekły Byk’ Jake LaMotta (83-19-4, 30 KO) ma 90 lat. Mimo zaawansowanego wieku, ten słynny przed laty pięściarz wciąż ma się świetnie. Nadal mieszka w Nowym Jorku i razem ze swoją partnerką życiową Denise Baker, występuje na scenie w jednym z tamtejszych teatrów. W przedstawieniu pod tytułem ‘Lady and the Champ’ Jake gra samego siebie, przybliżając zgromadzonym swoją burzliwą historię życia.

Jako zawodowiec w latach 1941-1954 stoczył aż 106 pojedynków, mimo tego na jego twarzy nie widać większych znaków tych ringowych wojen. Jego skóra jest wciąż gładka, a oczy wciąż posiadają to ostre spojrzenie, jakim obdarzał swoich ringowych rywali. Mimo 90 lat na karku były mistrz nadal regularnie ćwiczy, a czasami można go zobaczyć nawet jak biega po ulicach w pobliżu swojego apartamentu położonego przy 57 ulicy, w pobliżu pierwszej alei.

Jake twierdzi, że nigdy nie miał oficjalnego trenera, ponieważ wiedział o boksie więcej od nich wszystkich. Za swoją największą wadę uważał skłonności do tycia pomiędzy walkami, do których zawsze musiał zrzucać wiele kilogramów. Na jego długiej liście zwycięstw, figurują wielcy twardziele tamtych czasów o których dzisiaj nie pamięta już prawie nikt. Bo ‘Byk z Bronksu’, jak nazywano również LaMottę, nie unikał w ringu nikogo.

- W tamtych czasach nikt nie chciał walczyć z czarnymi. Mnie także unikali jak ognia, dlatego walczyliśmy ze sobą. Kiedy zaczynałem płacili 25 dolarów za 4. rundową walkę, 50 dolarów za 6. rundową, a 100 dolarów dostawało się za 10. rund. Wtedy wszystko było inaczej, ale to było wieki temu. Prawdopodobnie moje buty są starsze niż ty- kończy ze śmiechem żywa legenda boksu.

Jednym z jego najsłynniejszych przeciwników był inny wielki czempion tamtych lat, utalentowany Ray Robinson (173-19-6, 108 KO). Razem z LaMottą walczyli razem aż sześć razy. Pięć razy zwyciężał czarnoskóry ‘Sugar’, a raz ‘Wściekły Byk’. Oczywiście Jake doskonale pamięta swojego popularnego rywala, który napsuł mu tak wiele krwi.

- Walczyłem z Robinsonem tyle razy, że jeszcze trochę i nabawiłbym się cukrzycy!- żartuje nowojorczyk nawiązując do ringowego pseudonimu Raya.- Pamiętam jak pewnej nocy złamał mi żebra i szczękę. Tylko nosa mi wtedy nie połamał.

- W sumie miałem sześć razy złamaną rękę, sześć razy miałem złamany nos i miałem sześć żon. Wygląda na to, że ‘szóstka’ to moja szczęśliwa liczba- podsumowuje z humorem 90-latek.

Największym kontrowersyjnym wydarzeniem w jego karierze była porażka z Billym Foxem (48-9-1, 47 KO). LaMotta utrzymywał później, że specjalnie przegrał wówczas, aby dostać szansę walki o tytuł mistrza świata. Historię tę potwierdza także i dziś.

- Musiałem przegrać, żeby dostać walkę mistrzowską, bo nikt nie chciał ze mną walczyć- tłumaczy Jake.- Gwarantowano mi walkę o tytuł jeżeli się podłożę. Normalnie nigdy bym tego nie zrobił, ale byłem nie koronowanym królem wagi średniej przez pięć lat i wciąż nie mogłem walczyć o pas mistrza świata. Później pamiętam jak w końcu dostałem swoją szansę, ale mimo tego za walkę o tytuł musiałem zapłacić pod stołem 20 kawałków! Takie to były czasy- wzrusza ramionami ‘Wściekły Byk’.

Co pozwoliło mu wówczas odnieść sukces w twardym bokserskim świecie, w którym znakomitych pięściarzy było całe mnóstwo?

- Wszystko zawdzięczam swojej ciężkiej pracy. Harowałem ciężej niż ktokolwiek inny. Jeżeli inni zawodnicy ćwiczyli na sali 3 albo 4 rundy, ja ćwiczyłem 10- 20.

Z jakiego swojego pojedynku jest najbardziej dumny?

- Chyba najlepszą moją walką jaką stoczyłem była ta, gdy pokonałem Robinsona, a także gdy obroniłem swój pas mistrza świata w pojedynku z Francuzem Laurentem Dauthuille w 1950 roku. On pokonał mnie rok wcześniej na punkty. Podczas naszego rewanżu też przegrywałem, ale w ostatniej 15 rundzie zostały mi 23 sekundy do końca. Wtedy go trafiłem i padł znokautowany na deski. Miałem wtedy dużo szczęścia, ale do samego końca wierzyłem, że go pobije- opowiada z dumą w głosie bokserski zabijaka.

- Zawsze trzeba wierzyć, nieważne co się dzieje. Nawet gdy nic nie wychodzi nie przestawaj wierzyć. Zawsze jesteś w stanie zwyciężyć. Stosowałem się do tej zasady w całym moim życiu i działało.

Co ciekawe, Jake oprócz boksu uwielbiał także baseball. Miał nawet przez jakiś czas swoją własną drużynę ‘LaMotta All-Stars’. Jednakże miłość do walki zwyciężyła i pięściarz powrócił do tego co wychodziło mu najlepiej. W ringu zawsze słynął z ogromnego serca do walki i odwagi.

- Nie wiem czy posiadam talent. Dla mnie boksowanie było czymś naturalnym. Albo się rodzisz twardy, albo nie- kwituje krótko swoje niezwykłe umiejętności były król wagi średniej.

Tytuł mistrzowski wywalczył w czerwcu 1949 roku zwyciężając przed czasem twardego jak stal Algierczyka Marcela Cerdana (111-4, 65 KO). Oprócz tego do historii boksu przeszły jego ringowe batalie z ‘Sugarem’ Robinsonem, a także zwycięstwo nad Holmanem Williamsem (146-30-11, 36 KO), czy porażka i zwycięstwo z pochodzącym z Paryża Laurentem Dauthuille (45-13-4, 24 KO). Po raz ostatni pojawił się w ringu w 1954, kiedy to wypunktował go Billy Kilgore (39-23-4, 23 KO). Po tym wielki mistrz ostatecznie zawiesił rękawice na kołku.

Na podstawie jego historii nakręcono w 1980 roku film pod tytułem ‘Wściekły Byk’, a tytułową rolę rewelacyjnie odegrał Robert De Niro, za co otrzymał Oscara. W 1990 roku w dowód uznania dla jego ringowych osiągnięć LaMotta został wprowadzony do Międzynarodowej Galerii Sław Boksu.

W jednej ze scen podczas przedstawienia Jake wykonuje walkę z cieniem. Chociaż jego ciosy są dużo wolniejsze niż kilkadziesiąt lat temu, to wciąż prezentują się imponująco. Dla tego 90-letniego mistrza mimo upływu czasu przedstawienie trwa nadal…