ARTYŚCI RINGU: JAMES TONEY

Jakub Biluński, Opracowanie własne

2011-11-06

Walka Jamesa Toneya z Denisem Lebiediewem była smutnym zakończeniem wielkiej amerykańskiej powieści. Ci, którzy ''Lights Out'' wyśmiewają, niech będą przeklęci. W 2008 roku Michael Rosenthal z ''Los Angeles Daily News'' przeprowadził fascynujący wywiad z Freddiem Roachem. - James Toney jest najbardziej naturalnym bokserem, jakiego kiedykolwiek widziałem. W swoim prime mógł oprzeć się o liny, uniknąć stu twoich ciosów i zabójczo skontrować. Widział w ringu wszystko. Nie żartował mówiąc, że urodził się, by walczyć. Obecnie jednak James starzeje się i daje się trafiać coraz częściej - powiedział Rosenthalowi Roach. Przed walką w Moskwie żarliwie wierzyłem w ostatnią mistrzowską walkę Toneya. Upadek musiał kiedyś przyjść, ale zwycięstwo Lebiediewa - bardzo dobrego wyrobnika - było myślą nie do zniesienia. W pamięci miałem przede wszystkim niemal dwuletni (czerwiec 97 - marzec 99) rozbrat Toneya z boksem i triumfalny powrót Amerykanina, ukoronowany zwycięstwem nad Wasilijem Żirowem w 2003 roku. Toney powrócił wówczas do pierwszej dziesiątki rankingu P4P magazynu ''The Ring'' i nawiązał do lat 1990-1993, w których chyba tylko Pernell Whitaker mógł się równać z old-schoolowym gangsta rapem ''Lights Out''.

Wbrew stereotypowi, Toney nie jest dzieckiem getta, jego matka prowadziła własną piekarnię w Detroit i powodziło jej się całkiem nieźle pod względem finansowym, ale jej były mąż - ojciec Jamesa - odsiadywał wysoki wyrok za gwałt i inne przestępstwa. Kilkuletni J.T. był świadkiem strzelaniny, jaka wywiązała się między jego rodzicami po kolejnym ojcowskim ataku szału. Jeden z pocisków utkwił w nodze matki. Tak wygląda jedno z ostatnich wspomnień Jamesa związanych z ojcem. Jako nastolatek przyszły mistrz świata trzech kategorii wagowych został dilerem narkotyków (''Nie chodziło mi o pieniądze, liczyła się reputacja'') i gwiazdą szkolnej drużyny futbolu amerykańskiego. Już wtedy ujawnił się skrajny indywidualizm Jamesa i jego konfrontacyjny charakter. Od samozagłady uratował Toneya Bill ''Pops'' Miller, wybitny trener bokserski i znawca jazzu. Miller przekonał Toneya do postawienia na pięściarstwo (''W tym sporcie nie musisz przejmować się drużyną'') i James zaczął traktować go jak nowego ojca. ''Pops'' odkrył również przed Jamesem tajniki old-schoolowych technik bokserskich Ezzarda Charlesa, Jerseya Joe Walcotta i Archiego Moore'a. Toney i Miller godzinami studiowali taśmy z nagraniami walk starych mistrzów, aż wreszcie przyszedł czas żniw - obdarzony fantastyczną inteligencją ruchową i diamentową psychiką wojownika ''Lights Out'' przejął kontrolę nad pięściarską Ameryką.

Zwycięstwa nad Michaelem Nunnem, Reggiem Johnsonem, Mike'm McCallumem i Iranem Barkleyem (każda z tych walk jest niepowtarzalnym klasykiem) dały Toneyowi status następcy legend, jednak chroniczny brak dyscypliny w przerwach między obozami treningowymi (podstawowy problem ''Lights Out'') coraz bardziej dawał o sobie znać i w walce z Royem Jonesem Juniorem mocno zaszkodził młodemu mistrzowi. Toney musiał zrzucić przed walką 20 kilogramów w ciągu sześciu tygodni, noc przed pojedynkiem spędził podłączony do kroplówki. Wielu ludzi boksu i dziennikarzy odradzało mu walkę z Jonesem, z którym tylko James w swojej najlepszej formie miałby jakiekolwiek szanse. Po porażce z Royem Toney miał gorszy okres, choć generalnie przez całą swoją karierę nie schodził poniżej pewnego poziomu. Nigdy nie został znokautowany, nikt poza RJJ (i Lebiediewem...) wyraźnie go nie pokonał. Kontratak w wykonaniu ''Lights Out'' należy do najpiękniejszych i najskuteczniejszych manewrów w historii sportu. Płynny i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach styl Toneya niczym Wiersz umyka próbom streszczenia. Należy go doświadczyć.

Bracia Kliczko? Pięściarze pechowi. Mimo olbrzymich umiejętności i utrzymywania się przez wiele lat w wysokiej formie żaden z nich nie stoczył - w przeciwieństwie do ''Lights Out'' - pojedynku, do którego regularnie się wraca. Być może wyjątkiem bywa walka Witalija z Lewisem, ale daleko jej do miana skończonego arcydzieła. Dla braci niestety zabrakło odpowiednich rywali. Ukraińcy urodzili się nieco za późno, by stanąć w jednym rzędzie z Hopkinsem, Mayweatherem, Whitakerem, Jonesem i Toneyem, najlepszymi według mnie pięściarzami ostatnich dwudziestu lat. Wiem, że nie jestem w tej opinii osamotniony. Istnieje jeszcze kwestia osobowości ukraińskich gigantów. Pozwolę sobie odesłać Was do dyskusji użytkowników bokser.org pod wrześniowym tekstem o Carlosie Monzonie. Jest coś fałszywego w nachalnie lansowanym wizerunku braci...Wielkie powieści kończą się przecież Smutkiem, a James Toney's the realest. Period.

Świadomie pominąłem dzisiaj poczucie humoru Jamesa. W przyszłym roku postaram się przedstawić obszerniejszy tekst o ''Lights Out''. Pięściarz ten jest zbyt często uderzany poniżej pasa.