UPADKI I WZLOTY

Wojciech Czuba, Informacja własna

2011-10-29

Czyli komu się powiodło w bokserskiej dżungli i został drapieżnikiem, a komu raczej nie i przyjął rolę ofiary. Tradycyjnie zaczniemy od dobrych wiadomości.

1. Słaba płeć?
Na pewno nie. Podczas rozegranych kilka dni temu Mistrzostw Europy w Rotterdamie nasza piękniejsza strona boksu amatorskiego jak zwykle nie zawiodła. Srebrne medale wywalczyły występująca w kategorii 54 kg Sandra Drabik i w kategorii 81 kg Sylwia Kusiak. Natomiast brązowe krążki przywiozą do Polski próbująca swoich sił w nowej kategorii wagowej (muszej) Karolina Michalczuk i sympatyczna Katarzyna Furmaniak, która boksuje w dywizji do 69 kg. Panowie - pozostaje wam tylko z zazdrości zgrzytać zębami, ale jak mawiał francuski pisarz Voltaire: siłą kobiet są słabostki mężczyzn. Nic dodać nic ująć.

2. Tajlandzki król.
Mistrz dywizji muszej federacji WBC Pongsaklek Wonjongkam (83-3-1, 45 KO) ma się nadal dobrze. Właściwie to 34-letni Tajlandczyk ma się świetnie, co udowodnił odnosząc kolejne pewne zwycięstwo. Tym razem odprawił z kwitkiem Meksykanina Edgara Sosę (43-7, 26 KO). Były mistrz świata kategorii junior muszej mimo dobrej postawy nie miał zbyt wiele do powiedzenia w starciu z niezwykle doświadczonym i zaprawionym w bojach mańkutem. Występujący już 17 lat na ringach zawodowych niezwykle aktywny Wonjongkam, chce jeszcze walczyć przez około 3 lata. Ponownie w ringu wystąpi już 24 grudnia. Nawet w wigilię nie odpuści. 

3. Kapitan Huck nokautuje.
Kibice bokserscy z nad Wisły zarzucają mu, że walczy często bez polotu, fauluje przy każdej możliwej okazji, a do tego występuje pod niemiecką flagą. Mimo tego mistrz świata federacji WBO w wadze cruiser, 26-letni Marco Huck (34-1, 25 KO), potrafi pięknie nokautować rywali. Ostatnią ofiarą ‘Kapitana’ został starszy o 4 lata Rogelio Omar Rossi (17-3-1, 11 KO). Argentyńczyk padł w 6. rundzie jak rażony piorunem, a serbsko- niemiecki czempion po raz ósmy obronił swój pas. Zwycięstwo tak go podbudowało, że chce walczyć z każdym innym mistrzem z osobna i z wszystkimi na raz. Na początek chce braci Kliczko. W Japonii tak odważnych ludzi nazywano ‘kamikadze’…

Teraz pora na wiadomości złe.

1. Argentyński niewypał.
Chyba nie odkryję tu Ameryki, gdy napiszę, że po niepokonanym mistrzu wagi junior koguciej Omarze Narvaezie (35-1-2, 19 KO) spodziewano się w zeszłą sobotę czegoś więcej. Niestety Argentyńczyk przez 12 rund tak skutecznie bronił się przed ciosami króla dywizji koguciej Nonito Donaira (27-1, 18 KO), że zapomniał atakować. Przypomniał sobie po walce, ale wtedy było już za późno. ‘Filipiński Błysk’ również nie oczarował formą czołowego pięściarza rankingów P4P, za jakiego uważają go wszyscy fachowcy. Ot, taki pojedynek bez historii. Nuda.

2. Szansa dla Boswella.

Właściwie to dla 42-letniego Cedrica Boswella (35-1, 26 KO) szansa walki z ‘pół-mistrzem’ federacji WBA Aleksandrem Povetkinem (22-0, 15 KO) jest ogromnym sukcesem. Ciekawe, czym kierował się kreowany na następcę braci Kliczko złoty medalista olimpijski z Aten, wybierając weterana z Detroit? Do walki 32-letniego Rosjanina z Amerykaninem dojdzie 3 grudnia, a areną zmagań będą Helsinki. 

3. Zmiana warty.

Zeszłą sobotę niezbyt miło zakończył były mistrz Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej, 33-letni Jason Booth (36-8, 15 KO). Były pretendent do tytułu mistrza świata w wadze super koguciej został rozbity przez młodego wilka, 23-letniego Scotta Quiga (23-0, 16 KO) i narożnik poddał go po zakończeniu 7. rundy. Dla pięściarza z Nottingham była to już druga porażka z rzędu. W kwietniu znokautował go mistrz Europy, Hiszpan Kiko Martinez (25-3, 18 KO). Tak to już w sporcie bywa. Nic, a szczególnie forma, nie trwa wiecznie.