SWIETŁANA GNIEWANOWA: ZROBIŁYŚMY WIĘCEJ NIŻ PLANOWANO

Jarosław Drozd, Informacja własna

2011-10-26

W niedzielę zakończyły się 8. Mistrzostwa Europy Kobiet w boksie, na których Rosjanki zdobyły drużynowo bezapelacyjne pierwsze miejsce, przywożąc do domu cztery złote, dwa srebrne i jeden brązowy medal. Na najwyższym stopniu podium jako pierwsza stanęła dwukrotna mistrzyni Europy, Swietłana Gniewanowa (48 kg), która w ćwierćfinale pokonała (15-10) Ewelinę Pękalską i krótko po powrocie z Rotterdamu do Moskwy podzieliła się swoimi uwagami z przebiegu turnieju.

- Czy Wasza reprezentacja wypełniła plan medalowy?
Swietłana Gniewanowa: Myślę, że tak. W planie było zdobycie 6 medali, w tym 3 złotych. Wygrałyśmy w czterech kategoriach i tylko trzy dziewczyny wróciły z Holandii z pustymi rękami, nie awansując co najmniej do półfinału. To całkiem naturalnie, że zajęłyśmy pierwsze miejsce w klasyfikacji zespołowej. Pamiętaj, że kobiecy boks w Rosji nie stoi w miejscu, on stale się rozwija.

- Jak duże było zainteresowanie turniejem mistrzowskim w Holandii?
SG: Sala, na której rywalizowałyśmy, mogła pomieścić około trzech tysięcy widzów. Bilety wstępu były dość drogie - kosztowały 100 dolarów. Mimo to wejściówki na walki finałowe były wyprzedane. Nie możemy więc narzekać na brak zainteresowania. Poza tym organizacja mistrzostw stała na najwyższym poziomie. Jedyną rzeczą, na która moge troche ponarzekać było jedzenie. Na lunch i kolację, zawsze dostawałyśmy kurczaka z makaronem. Nie było w menu najmniejszej różnorodności! Tak, więc, w domu, w Moskwie chciałabym zapomnieć o makaronie. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po powrocie do Rosji, było pójście do restauracji.

- Prawdopodobnie nie możesz sie teraz opędzic od telefonów z gratulacjami?
SG: Wiesz, w Moskwie spotkał się z nami tylko jeden pracownik federacji boskerskiej, który wszystkim dziewczynom przywiózł kwiaty. Mimo wielkich sukcesów, nie zwracamy - jak na razie - większej uwagi na siebie. Oczywiście rodzina i przyjaciele składają gratulacje.

- Czas teraz na odpoczynek?
SG: Po pierwsze, muszę się teraz uczyć. Chcę zdobyć tytuł magistra branży naftowej i gazowej na Wydziale Geologii Uniwersytetu w Moskwie, a z czasem chciałbym zostać inżynierem górnictwa. Ogólnie w zespole jest wiele dziewczyn, które studiują na róznych uczelniach, nie tylko wychowanie fizyczne. Są wśród nas prawniczki, ekonomistki i studentki filologii. Ja swoją przyszłość wiażę z przemysłem naftowym. Przy okazji, łączę swoje badania z praktyką. Nie chcę by mój dyplom leżał na półce. Mówiąc o odpoczynku, oczywiście, chciałabym uciec na kilka dni do domu rodziców w Kamensku-Uralsku, a dwa tygodnie później wrócic do obowiązków.

- W przyszłym roku Igrzyska Olimpijskie, na których nie możesz wystąpić...
SG: Tak, w Londynie, kobiety będą rywalizować tylko w trzech kategoriach wagowych, a ja z moimi 48 kilogramami nie mam szans na występ. Chociaż nigdy nie wiadomo, być może w ostatniej chwili zmienią zasady?

- Jak taka drobna dziewczyna jak Ty, zostałaś pięściarką?
SG:  Uważasz, że moja twarz powinna wszystkim sugerować, że rywalizuję w ringu? Byłam nawet zadowolona, że niewtajemniczeni, widząc mnie, nie zdają sobie sprawy czym się zajmuję. A do boksu trafiłam przez przypadek. Oglądałam w TV turnieje różnych sztuk walki. Tata powiedział mi, że wśród jego znajomych jest jeden trener boksu. Tak się złożyło, że boksowałam przez dwa lata tylko z chłopakami, bo w sekcji była jedyną dziewczyną. Nie wszyscy chłopcy chcieli ze mną walczyć. Niektórzy z nich obawiali się, że mi zrobią krzywdę, śmiali się. Dopiero dwa lata później stoczyłam pierwszy pojedynek dziewczyną. Pamiętam tylko, że miała na imię Tanja i pokonałam ją. A potem pojechałam na mistrzostwa Rosji seniorek, gdzie zdobyłam złoty medal w wadze do 46 kg.