UPADKI I WZLOTY

Wojciech Czuba, Informacja własna

2011-10-22

Czyli komu się powiodło w bokserskiej dżungli i został drapieżnikiem, a komu raczej nie i przyjął rolę ofiary. Tradycyjnie zaczniemy od dobrych wiadomości.

1. Ostra "Szpila"
Myślisz "agresja" - mówisz Artur Szpilka (8-0, 6 KO). 22-letniego zabijaki z Wieliczki na pewno nie można nazwać miłosiernym samarytaninem. Kipiący testosteronem Polak w ciągu trzech rund strasznie sponiewierał 35-letniego Owena Becka (29-9, 20 KO), czym zaskarbił sobie uznanie licznej rzeszy kibiców zgromadzonych w katowickim "Spodku". Nic tak bowiem nie przemawia do bokserskiego fana, jak bezpardonowa młócka. Kolejny występ "Szpili" już w listopadzie. Czekamy z niecierpliwością.

2. Pewny Jonak
Na tej samej gali w Katowicach wystąpił także idol Solidarności Damian Jonak (31-0-1, 20 KO). Co ciekawe, on również miał znanego nie tylko na Słowacji, czy na Łotwie przeciwnika. Na ringu w górniczym mieście był nim nie byle kto (jak na polskie realia), bo Alex Bunema (31-9-2, 17 KO). Może nie jest to gwiazda największego formatu, ale podobnie do Owena Becka w świecie jest znany. Świadczy to powolnym, ale jednak konsekwentnym wzroście poziomu rywali dla marzącego o światowych tytułach Jonaka. Wymagający kongijski test 28-letni Jonak zdał na piątkę, zwyciężając jednogłośnie na punkty po dziesięciu ciekawych i toczonych w niezłym tempie rundach. Oby tak dalej.

3. Rozum górował nad sercem
Po zaciętej i brutalnej bitwie boksujący matematyk Nathan Cleverly (23-0, 11 KO) pokonał ambitnego Tony’ego Bellewa (16-1, 10 KO). Tym samym 24-letni Walijczyk obronił tytuł mistrza świata federacji WBO w wadze półciężkiej i zadał pierwszą porażkę starszemu o cztery lata "Bombardierowi z Liverpoolu". Pretendent robił wszystko, aby zdetronizować mistrza i niejednokrotnie okrutnie nim wstrząsnął. Nathan zachował jednak do końca zimną krew, precyzję i kondycję, co ostatecznie zadecydowało o wyniku. Takie walki kibice pamiętają przez lata.

Teraz czas na złe wiadomości.

1. Nosił "Wilk" razy kilka...
Piotr Wilczewski (29-2, 10 KO) wrócił do Polski na tarczy, jednak styl, w jakim przegrał z Jamesem DeGale'em (11-1, 8 KO) wstydu z pewnością mu nie przynosi. Waleczny 33-latek z Dzierżoniowa postawił poprzeczkę bardzo wysoko i pochodzący z Londynu mistrz olimpijski kilkakrotnie był bliski porażki przed czasem. Ostatecznie 25-letni Anglik odebrał naszemu zawodnikowi pas mistrza Europy, ale starcie z Polakiem na pewno zapamięta na długo. Przed wejściem do ringu w Liverpoolu "Chunky" zapomniał chyba o słowach swojego wielkiego rodaka Winstona Churchilla: "Gdy znajdziesz się z wilkiem w jednej jamie, nie okazuj mu swego lekceważenia’.

2. Skandal w Los Angeles
Kolejna wpadka sędziowska, tym razem na ringu w Staples Center w Los Angeles. Ringowego, pana Pata Russella powinno się dopuszczać co najwyżej do sędziowania walk kogutów gdzieś na dalekiej amerykańskiej prowincji. To przez niego najstarszy mistrz świata, 46-letni Bernard Hopkins (52-6-2, 32 KO) stracił na jakiś czas tytuł federacji WBC, na rzecz "Złego" Chada Dawsona (31-1, 18 KO) po perfidnym faulu młodszego kolegi. Na szczęście sprawiedliwość jeszcze istnieje.

3. Krwawy sport
Ubiegłą sobotę na pewno niemile będzie wspominał także utalentowany Jorge Linares (31-2, 20 KO). 26-letni "Golden Boy" z Wenezueli, mimo iż wyraźnie prowadził pojedynek z Meksykaninem Antonio DeMarco (26-2-1, 19 KO) o wakujący pas WBC wagi lekkiej, ostatecznie zszedł z ringu pokonany. W 11. rundzie sędzia Raul Caiz przerwał rywalizację na skutek koszmarnie krwawiącego rozcięcia na nosie Linaresa, które praktycznie uniemożliwiało mu widzenie. Oczywiście dumny Jorge protestował, ale w tym przypadku decyzja ringowego wydaje się być jak najbardziej słuszna. Bez obaw wojowniku, co się odwlecze to nie uciecze.