KRĘTE DROGI ADAMKA

Kamil Wolnicki, Przegląd Sportowy

2011-10-14

W czwartek Tomasz Adamek zdecydował się publicznie powiedzieć to, o czym rozmawialiśmy prywatnie już od pewnego czasu - być może zmierzy się w najbliższej walce z Jameelem McClinem.

Jeśli za jakiś czas rzeczywiście okaże się, że to prawda, pewnie pojawi się mnóstwo komentarzy. Że Amerykanin stary, od dawna nie walczył i przyjdzie tylko po wypłatę. A ja się zastanawiam – z kim miałby boksować Adamek po takiej porażce jak ta z Witalijem Kliczką? Niech sobie idzie swoją drogą. Ja walkę – z kimkolwiek będzie się bił – chętnie obejrzę. Ktoś inny nie musi – prawo kibica. Zaczną się też pewnie od nowa rozważania, czy „Góral" powinien wrócić do kategorii junior ciężkiej. On sam pyta: po co?

A może pójść jeszcze krok dalej i zejść znowu do wagi półciężkiej? Oczywiście to już żart, bo chyba nikt nie sądzi, że Adamek będzie teraz zrzucał dwadzieścia kilogramów. Tomek to dzisiaj bokser wagi ciężkiej (mały czy nienaturalny – niepotrzebne skreślić) i tak zostanie.

Wczoraj siedzieliśmy z redaktorem Januszem Pinderą i Adamkiem dość długo w jednym z warszawskich hoteli. Nasz bokser mówił między innymi o wierze w kolejną szansę, byciu wojownikiem i porażce. Po starciu z Witalijem szybko się pozbierał fizycznie, psychicznie chyba też. Wierzy, że jeszcze wywalczy drugą szansę, że znowu spróbuje i – nawet jeśli droga okaże się kręta – tym razem będzie lepiej, choćby z młodszym Kliczką. Nie wiem, czy to ma sens, pewnie nie, ale decydować za Adamka nie zamierzam. To jego życie, jego droga i jego wybory.