ROBINSON O WŁODARCZYK vs GREEN: CZEKA NAS NIESAMOWITA WALKA

Piotr Jagiełło, Informacja własna

2011-10-10

Jason Robinson (19-6, 11 KO) od czasu porażki z Krzysztofem Włodarczykiem we wrześniu 2010 roku pozostaje nieaktywny. Pomimo tych nieprzychylności losu leworęczny Amerykanin, niegdyś sparingpartner Andrzeja Gołoty, chętnie jest zapraszany na obozy treningowe zawodników ze ścisłej czołówki kategorii junior ciężkiej. Obecnie 36-latek przebywa w Niemczech, gdzie pomaga Marco Huckowi (33-1, 24 KO) w przygotowaniach do obrony tytułu mistrza świata WBO z Argentyńczykiem Rogelio Omarem Rossim (17-2-1, 11 KO).

Wcześniej z usług niewygodnego do boksowania rywala korzystał m.in. Danny Green (31-4, 27 KO), który 30 listopada skrzyżuje rękawice z Krzysztofem Włodarczykiem (45-2-1, 32 KO). Redakcja BOKSER.ORG rozmawiała z dobrze zorientowanym Amerykaninem o dużym wyzwaniu, jakie czeka "Diablo", o sparingach z Marco Huckiem i problemami związanymi z brakiem promotora.

Jak wyglądają twoje sparingi z Marco Huckiem? Radzisz sobie z jego siłą?

Jason Robinson: Sparingi przebiegają dobrze. Nie mam problemów z jego mocą… pod warunkiem, że trzymam wysoko ręce i mądrze pracuje w ringu.

Ile rund przepracujesz z Huckiem?
JR: Nie jestem jego jedynym sparingpartnerem, więc wszystko zależy od trenera Marco. To on na bieżąco ustala plan treningowy na dany dzień. Codziennie ilość rund jest inna.

Możesz zdradzić nazwiska pozostałych sparingpartnerów?
JR: Szczerze mówiąc nie znam ich nazwisk.

Jaka jest najgroźniejsza broń w arsenale Hucka?
JR: Nie jestem w stanie podać ci jednej konkretnej rzeczy, na którą trzeba zwracać szczególną uwagę. Jeśli jesteś nieuważny Marco może zranić cię ciosami zarówno z prawej, jak i z lewej ręki. Lubię z nim trenować. Dodatkowo, on szanuje mnie za to, że wkładam w treningi dużo wysiłku. Huck jest fajnym gościem. Jestem szczęśliwy, gdy przychodzi mi pracować z takimi facetami jak Huck, Danny Green, czy innymi bokserami z czołówki tej dywizji.

A co z twoją przyszłością? Od czasu zeszłorocznej porażki z Włodarczykiem pozostajesz nieaktywny. Masz jakieś plany na najbliższe miesiące?
JR: Niestety nie mam promotora, ciężko znaleźć kogoś, kto zechce zmierzyć się z wymagającym mańkutem. Nikt nie chce zaryzykować utraty długo wypracowywanego miejsca w rankingu na rzecz pojedynku za małe pieniądze. Nie można za to nikogo winić. Ja też nie chcę przyjmować byle jakiej oferty. Propozycja musi za sobą nieść jakąś korzyść finansową. 4500 dolarów za pojedynek z zawodnikiem z czołówki światowej nie jest korzystną ofertą. To nie jest żadna zachęta. Wolałbym zrezygnować z boksu zamiast korzystać z takich szans. Poczekam do przyszłego roku zanim zdecyduję się definitywnie zakończyć karierę. Perspektywy dla mnie nie wyglądają najlepiej… No cóż, to tylko oznacza, że będę musiał znaleźć dla siebie inne zajęcie.

30 listopada dojdzie do starcia dwóch dobrze znanych tobie pięściarzy – Danny Green podejmie Krzysztofa Włodarczyka. Jaki scenariusz przewidujesz na tę walkę?
JR: (Po dłuższym namyśle) To trudne pytanie. Pewnie oczekujesz jasnej deklaracji z mojej strony, ale po moich doświadczeniach z tymi facetami mogę powiedzieć, że boks to nieprzewidywalny teatr (śmiech). Możesz myśleć, że masz już rywala na tacy, po czym zdarzy się coś niespodziewanego. Dlatego pewnie fascynujemy się tym sportem, bo jest nieprzewidywalny. Dopóki nie poznasz końcowego werdyktu, nigdy nie możesz być niczego pewien. Z całą pewnością czeka nas niesamowita walka. Tak naprawdę kategoria junior ciężka nie potrzebuje turnieju Super Six, ponieważ ta walka dostarczy nam wielkich emocji. Świat za rzadko obserwuje pojedynki najlepszych bokserów tej kategorii wagowej. A jaka jest Twoja opinia? Wiem, że jesteś Polakiem, więc może być trochę stronniczo (śmiech).

Też zadajesz trudne pytania. Tak naprawdę nie wiemy na co teraz  stać obu panów. "Diablo" ma za sobą kłopoty rodzinne, a Green jest po ciężkim laniu z rąk Tarvera. Faworytem wydaję się być Australijczyk, będzie miał za sobą kibiców, być może też sędziów.
JR: Te same obawy co do sędziów czujemy my Amerykanie, gdy wyjeżdżamy poza nasze granice. Takie już jest niepisane prawo boksu (śmiech).

Dzięki za ciekawą rozmowę. Powodzenia!
JR: Dzięki również, miło było pogadać.

Rozmawiał: Piotr Jagiełło