LENNOX LEWIS O TYSONIE, KLICZKO, ADAMKU I GOŁOCIE

Kamil Wolnicki, Przegląd Sportowy

2011-09-23

Wielu uważa, że był ostatnim z wielkich mistrzów. W ringu zarobił 140 mln dolarów. Wciąż lubi boks, dlatego też pojawił się na gali w Warszawie. Nam opowiedział m.in. o spotkaniu z Gołotą, o Adamku, Tysonie i swoim życiu prywatnym.

Lennox Lewis przybył do Polski na zaproszenie promotora Tomasza Babilońskiego. Brytyjczyk, który wiele przeżył zarówno w ringu, jak i poza nim, chętnie dzieli się swymi wspomnieniami i spostrzeżeniami.

O wizycie w Polsce w 1987 roku:
Kanadyjska ekipa przyjechała wtedy trenować z Polakami. Wy nie mieliście bokserów kategorii superciężkiej w tamtym czasie. Mówiono mi za to dużo o ciężkim Andrzeju Gołocie, ale jego też wtedy tam nie było. Miał podobno jakieś problemy. Słyszałem, że jest pięściarzem z wielkim potencjałem i jeszcze pewnie spotkamy się w przyszłości. Kiedy więc dowiedziałem się, że będziemy walczyli jako zawodowcy, od razu pomyślałem o tamtym obozie.

O walce z Andrzejem Gołotą:
Byłem bardzo zmotywowany. Każdy komu mówiłem, że walczę z Gołotą, przestrzegał, żebym uważał, bo on bije poniżej pasa. Byłem zły, bo myślałem, że mnie też może to spotkać. Przecież robił to w obu walkach w Riddickiem Bowe'em! Wyszedłem więc do ringu bardzo skupiony, nie chciałem powtórki, bo myślałem o swoich dzieciach. Byłem po świetnym obozie, w wielkiej formie. Trenowałem w Poconos. Zawsze kiedy stamtąd wracałem, byłem jak wielki, groźny niedźwiedź. W ringu po prostu go zniszczyłem. Tak naprawdę to nie spodziewałem się, że pójdzie mi tak łatwo. Wchodząc do ringu nie zakładasz, że znokautujesz rywala jednym z pierwszych uderzeń. Kiedy jednak zobaczyłem, że Andrzej jest zamroczony, cały czas uderzałem, aż sędzia przerwał walkę. Skończyło się bardzo szybko, to było jedno z moich najszybszych zwycięstw. Ale to nie wina Gołoty, przecież on nigdy wcześniej nie walczył z kimś takim jak ja. To ja byłem świetny! Przepraszam, Polsko! Podobno stosowałem wtedy voodoo? Proszę was, nawet nie wiem, co to jest. Trenowałem ostro i to cała tajemnica.

O walce Witalij Kliczko – Tomasz Adamek:
Było mi żal Adamka w tej walce. Nie miał żadnej odpowiedzi na ataki Witalija. To wina trenera i menedżera. Mogli przyjść do mnie i spytać, jak pokonać tego wielkiego gościa. Mogłem im to podpowiedzieć, bo jestem jedynym, który go pokonał. Woleli jednak robić wszystko po swojemu. Każdy kto będzie walczył z Kliczkami bez konkretnego pomysłu, przegra w taki sam sposób. Adamek w tym starciu był jednak po prostu za mały.

O sytuacji w wadze ciężkiej:
Każdy chce jednego wielkiego mistrza. A teraz jest dwóch. Do tego bracia, więc nie chcą ze sobą walczyć. Dla mnie Witalij jest lepszy od Władymira, znacznie lepszy! Zobaczcie, ile ciosów wyprowadził w starciu z Adamkiem. A Władymir z walce z Davidem Haye'em? Nie ma o czym mówić i czego porównywać. Witalij jest bardzo niedoceniany, a on przypomina naprawdę bardzo dobre wino, ciągle jest lepszy. Uwielbiam oglądać jego walki. Władymir jest wciąż młody, ale w ringu trochę spięty. Ma za to najlepszego trenera świata. W ostatniej walce powinien pokazać się z lepszej strony, ale nie zrobił zbyt wiele. Haye wyprowadził może dwa ciosy w całej walce! Tak czy inaczej ktoś, kto chce z nimi wygrać musi być wielki, zadawać mnóstwo ciosów i być dobrze przygotowany wytrzymałościowo. W wadze ciężkiej następują kolejne ery. Była ta Alego, który miał wokół siebie mnóstwo wielkich nazwisk. Później był Tyson, Lennox Lewis, a dzisiaj są bracia Kliczko. W porządku, może wokół nich nie ma innych wielkich, ale ja zawsze mówię, że ta waga jest jak wulkan. Cały czas czekamy na wybuch, bo wtedy pojawi się nowa wielka gwiazda. Zawsze tak jest.

O walce z Mikiem Tysonem:
Mało kto wie, ale podczas konferencji prasowej Mike uderzył mnie w nogę. Nie mówiłem o tym, bo po co? Pomyślałem za to, że to najlepsza motywacja, coś jak pierwsza krew. Na treningach patrzyłem na swoją nogę i wiedziałem, że muszę być absolutnie gotowy. Podczas samej walki miałem problemy z ręką, która mnie bolała od bicia go w głowę. Waliłem go z całej siły, ale to twardy gość z głową osadzoną na potężnym karku, więc trudno było mu coś zrobić.

O walce z Witalijem Kliczką:
Miałem wtedy walczyć z Kirkiem Johnsonem, ale zamiana na Witalija nastąpiła dziesięć dni przed pojedynkiem. To było rok po starciu z Tysonem. Amerykanin był moim prawdziwym przekleństwem,  unikał mnie przez całą karierę. Wszyscy się zastanawiali, kiedy dojdzie do tej walki. I kiedy już to się stało, zrobiłem sobie rok przerwy. Chciałem wrócić do ringu walką z Johnsonem. Dzisiaj wiem, że Witalij zapłacił mu, aby ze mną nie walczył. Powiedział: „Nie bij się z nim, ja wezmę tę walkę, trenuję pod niego od dwóch lat. Kiedy wygram, dostaniesz szansę w pierwszej obronie". Kirk się zgodził, ja też podjąłem wyzwanie, chociaż dzisiaj myślę, że nie powinienem mając tylko dziesięć dni. Mimo swojej gorszej formy pokonałem najlepszego Kliczkę. On twierdzi, że nie przegrał, ale jeśli chcesz być najlepszy na świecie, musisz mieć wytrzymałość, musisz umieć przyjąć mocny cios, walczyć będąc blisko rywala i w dystansie. Poza tym, twoja skóra nie może łatwo pękać. Jeśli jednak tak się dzieje podczas walki, to jak możesz mówić, że jesteś wielkim mistrzem? To też słabość. Kliczko nie może twierdzić, że jest najlepszy na świecie, bo jego słabość to skóra.

O swojej karierze:
Boks to show. Kiedy jednak przed walką mówiłem, że kogoś znokautuję, to było na serio, bez żadnego udawania. Nie powiem, że któraś walka była dla mnie najważniejsza. Każda była inna. Kliczko, Tyson, Holyfi eld, Rahman. Każdy umiał coś innego i każdego musiałem pokonać inaczej. A jeśli pytacie mnie, z kim chciałbym walczyć, gdybym mógł przenieść się w czasie, to odpowiem, że na pewno nie z Alim. On jest moim idolem, więc jak mógłbym z nim walczyć? Wskazałbym pewnie na George'a Foremana. Ale tego zmłodości. Był silny i wytrzymały. Każdy jego cios mógł cię przewrócić.

O życiu prywatnym:
Kiedy zakończyłem karierę, zostałem rodzinnym gościem. Mam trójkę dzieci – syna i dwie córki. Zabierają mnóstwo czasu, a ja jestem jak nauczyciel. Mój syn ma dzisiaj pięć lat. Jeśli kiedyś będzie chciał zostać mistrzem bokserskim to ja mu pomogę. Już teraz trenujemy. Nie ma łatwo, bo inne dzieci wiedzą, że jego ojciec walczył, więc chcą sprawdzić małego. Musi umieć się bronić i jest już przygotowany. Myślę jednak, że będzie atletą, może tenisistą albo futbolistą. Chciałbym jednak, żeby grał w golfa. A ja? Kocham szachy. To świetna gra dla sportowców, bo uczy strategii. Staram się utrzymywać w formie, ale nie ćwiczę tyle, ile powinienem. Gram w koszykówkę, piłkę nożną i uwielbiam tenis stołowy. Na nic nie narzekam, jest dobrze. A tak na koniec – jeśli ktoś chce być mistrzem, to powinien zachowywać się jak mistrz. Należy skupić się na celu. Każdy dzień przybliża człowieka do celu. Trening to nie wszystko. Nie wystarczy zasuwać na sali, o mistrzostwie trzeba myśleć cały czas. Podczas posiłków, spotkań ze znajomymi i tak dalej. Życie to nie tylko droga pod górę, ale iw dół, zakręty, pagórki i inne przeszkody. Jeśli jednak ktoś chce być mistrzem, to cały czas musi patrzeć na szczyt, tam gdzie chce dojść.