BEZCZELNY CYNIZM, CZY ZDROWY ROZSĄDEK?

Laura Neagu, Opracowanie własne

2011-09-18

Dzisiejszej nocy świat boksu był świadkiem powrotu jednego z najbardziej emocjonujących zawodników tej dyscypliny. Floyd Mayweather powrócił wraz z tym, czego zawsze można się po nim spodziewać – ogromnymi kontrowersjami. Przed walką wielu fanów pięściarstwa zastanawiało się, czy po 16-miesięcznej przerwie będzie w stanie zaprezentować dawną szybkość, refleks i obronę. Jednak niestety to nie kunszt bokserski pochodzącego z Grand Rapids ‘Moneya’ stał się głównym tematem dyskusji po walce.

Po ciekawych trzech rundach, kolejna zapowiadała się równie ciekawie, tym bardziej że Victorowi Ortizowi w końcu udało się ulokować mocniejszy cios oraz zepchnąć faworyta pod liny. Jednakże frustracja wynikająca z niemożności trafienia czystych ciosów sprawiła że ‘Vicious’, niedoświadczony jeszcze w walkach pod ogromną presją, uciekł się do faulu. A to przecież on i jego trener przed walką prosili ringowego Joe Corteza, by zwracał szczególną uwagę w ringu na nieczyste zagrywki Mayweathera, przestrzegając go przed tym, by nie pozwalał czarnoskóremu pięściarzowi na uderzenia łokciem. Podobny cios wyprowadził w swojej poprzedniej walce z Shane`em Mosleyem, gdzie wykorzystał moment nieuwagi rywala, który dał się wciągnąć we wzajemne pyskówki. Niektórzy pamiętają również zapewne sam początek walki pomiędzy Amirem Khanem i Marcosem Maidaną, kiedy to Anglikowi ledwo co udało się uniknąć potężnego uderzenia wyprowadzonego przez Argentyńczyka, w odpowiedzi na wyciągniętą w przyjacielskim geście rękę oponenta. Obie te sytuacje jednak były całkowicie zgodne z bokserskimi regułami.  

Oprócz walki w ringu z Ortizem, Floyd stoczył również drugą. Tym razem była to pyskówka z wieloletnim dziennikarzem HBO, Larrym Merchantem. Nie był to zresztą pierwszy raz. Ich pierwsza słowna potyczka miała miejsce w 2006 roku, tuż po tym jak ‘Money’ pokonał Carlosa Baldomira w walce o ten sam pas, który zdobył ponownie dzisiejszego dnia. Różnica polega jednak na tym, że tamtego dnia Merchant mógł pozwolić sobie na słuszną krytykę Mayweathera, który borykał się wtedy z kontuzją ręki. Spowodowała ona, że większość tamtego pojedynku Amerykanin spędził na spokojnym ogrywaniu dużo słabszego rywala, nie podejmując żadnego ryzyka. Miał on problemy z bólem rąk wielokrotnie wcześniej i nie przeszkadzało mu to na toczenie walk w dużo efektowniejszy sposób. Ten fakt nie spodobał się Merchantowi, który zarzucił bokserowi  niepotrzebną asekurację, która spowodowała że część widzów obecnych na walce zaczęła opuszczać halę już w czasie trwania 10 rundy, tak jak zwykli to robić kibice koszykówki w czwartej kwarcie gdy ich ulubiona drużyna przegrywa 30 punktami. Wtedy dziennikarz miał prawo zadawać pytania. Nie powinien mieć jednak pretensji o to że Mayweather wykorzystał gapiostwo i całkowite rozluźnienie swojego przeciwnika, sugerując jednocześnie, wbrew zapisom telewizyjnym, że nokaut był podłym faulem.

Jednymi z najważniejszych czynników decydujących o wygranej w ringu są inteligencja, nieustanna czujność i wykorzystywanie każdego błędu popełnianego przez przeciwnika. Uderzająco podobna sytuacja miała miejsce sześć lat temu, kiedy Floyd w jednej z najlepszych walk w swojej karierze stanął naprzeciwko Arturo Gattiego. Pod koniec pierwszej rundy, Kanadyjczyk wymownie spojrzał na ringowego Earla Mortona, uważał bowiem, że rywal ściągał jego głowę w dół przedramieniem. Po braku reakcji ze strony arbitra, Mayweather zareagował natychmiast, wystrzeliwując krótkim lewym sierpem, który rzucił wielkiego wojownika na deski  i który okazał się być początkiem końca Gattiego. Najciekawszą rzeczą były jednak słowa wypowiedziane przez Gattiego na konferencji po walce. Przyznał, że powinien być czujny przez cały czas, bez względu na to czy był faulowany czy też nie. Na koniec żartował, że widocznie powinien uczyć się boksu od podstaw na podstawie własnych błędów.

Każdy bokser naruszający złotą zasadę ‘protect yourselves all the time’  naraża się na ryzyko nokautu. Dzisiejszej nocy Ortiz zapomniał o tej zasadzie, a Floyd bezwzględnie wykorzystał błąd rywala. Zrobił to, co zrobiłby każdy myślący w ringu bokser, walczący o kolejny pas, kolejny nokaut i kolejne walki o gigantyczne pieniądze. Mayweather nie złamał żadnej reguły w dzisiejszej walce (podobnie jak nie zrobił tego w walkach z Mosleyem czy Gattim), pozostawiając  wszelkie tak mocno propagowane w dzisiejszym sporcie zasady fair play i etyki osobistym animozjom każdego odbiorcy. Może być on solą w oku Jima Lampleya czy Larrego Merchanta, którzy jednak jako profesjonalni  nadawcy boksu pracujący na najwyższym poziomie powinni całkowicie odrzucić osobiste animozje. Dziś tego drugiego spotkała zasłużona krytyka ze strony Mayweathera ( ‘Nigdy nie oceniłeś mnie sprawiedliwie’), tak jak i jego powinna ona go spotkać w sytuacjach, gdzie na nią zasłużył. Ortiz, przed walką pełen nadziei i ambicji, zakończył dzień czymś, co już zawsze powinno mu przypominać o kluczowej w boksie sentencji, która jest pierwszą rzeczą jaką słyszy amator przychodzący pierwszy raz na salę treningową, a zarazem ostatnia, którą słyszy każdy bokser tuż przed rozpoczęciem wielkiej walki  : “Gentelmen, protect yourselves at all times”.