BUTE: MIĘDZY PIĘŚCIARZAMI NIE MA NIENAWIŚCI

Laura Neagu, Informacja własna

2011-08-20

- Gdybyś nie został bokserem, jaki wybrałbyś sport?
Lucian Bute: Prawdopodobnie piłkę nożną. Grałem całkiem dobrze i w 1994 roku podziwiałem reprezentację Rumunii z Hagim na czele. Kiedyś potrafiłem grać z kolegami przez cały dzień. Teraz oczywiście już nie mogę tego robić, ale często oglądam mecze, najczęściej krajowe rozgrywki.

- Więc jako dziecko marzyłeś o tym, by zostać piłkarzem?
LB: Jak w przypadku każdego dziecka, moje marzenia ciągle się zmieniały. Chciałem być też lekarzem, a później policjantem, jednak nie pasowałbym do żadnego z tych zawodów.

- Kiedy zarobiłeś pierwsze pieniądze?
LB: To było w czasach gdy byłem amatorem. Bardzo lubiłem te czasy. Zawsze, gdy byłem w drużynie narodowej, świetnie się bawiłem z resztą chłopaków. Samo wygrywanie i spędzanie tam czasu sprawiało, że czułem się szczęśliwy. Zarabiałem około 1000 Euro miesięcznie.  Kiedy byłem w Syhocie otrzymałem mieszkanie, które następnie sprzedałem.

- Jaki jesteś na co dzień?
LB: Na pewno nie jestem pretensjonalny. Chętnie z wszystkimi rozmawiam, żartuję, nie lubię zadzierać nosa, imprezować, czy robić z siebie gwiazdy.

- Jakie jest Twoje największe marzenie?
LB: Chciałbym mieć żonę która by mnie rozumiała i kochała. Piękno jest ulotne. Ważne jest to, by w wieku 70 lat dalej ze sobą rozmawiać, tak samo jak wtedy, gdy miało się 30. Niestety, kobiety chyba mnie nie lubią.

- Dlaczego?
LB: Wydaje mi się że mam trudny charakter. Jestem łagodnym człowiekiem, ale lubię postawić na swoim. Często się kłócę, bo lubię jak ostatnie słowo należy do mnie. Poza tym, im człowiek jest bardziej znany, tym trudniej znaleźć kobietę, której nie zależy na sławie i pieniądzach. Na razie jednak sobie radzę.

- Która kobieta jest Twoim zdaniem najpiękniejszą na świecie?
LB: Jessica Alba
 


- Co robisz gdy jesteś zły?
LB: Wychodzę na zakupy. Uwielbiam je robić, ponieważ jest to czynność, przy której mogę wypocząć. Najbardziej lubię kupować ubrania. Czasami potrafię siedzieć w sklepach godzinami.

- Dlaczego zdecydowałeś się wyjechać z Rumunii i zamieszkać na stałe w Kanadzie?
LB: Rumunia jest niebezpiecznym krajem, w którym można zostać zaatakowanym na ulicy.

- Czego brakuje Ci w Kanadzie?
LB: Rodziny. Zawsze byłem w niej małym chłopczykiem. Mam cztery starsze siostry, które są dla mnie bardzo ważne. Jestem też bardzo zżyty ze swoją mamą. Wracam do domu 6-7 razy w roku, a na wakacje często zabieram mamę do siebie.

- Czy uważasz że w Kanadzie ludzie kochają Cię bardziej niż w rodzinnym kraju?
LB: W Kanadzie jestem powszechnie znany, jednak myślę, że Rumunii kochają mnie bardziej. Kocham swoich rodaków i dostaję gęsiej skórki, gdy słyszę jak śpiewają hymn przed meczami reprezentacji, na których często bywam.

- Zamierzasz zamieszkać w Montrealu na stałe?

LB: Niedawno otrzymałem kanadyjskie obywatelstwo. Kupiłem dom w pobliżu Montrealu, w ratach, jak każdy w Kanadzie, ale nie wiem co będzie w przyszłości. Wspomnienia ciągną mnie do mojej ojczyzny, ale takie jest życie.

- Powiedziałeś że kiedyś chciałbyś zamieszkać ponownie w Rumunii. Co będziesz więc robić na emeryturze?
LB: Latem będę siedział na podwórku i grillował. Mój tata prowadzi własną winnicę, z której często popijałem kiedy byłem dzieckiem. Zimą zawsze nalewał mi grzanego wina i wyganiał do odgarniania śniegu pod bramą.

- Podobno masz własną teorię na temat tego skąd masz tak wielką siłę w lewej ręce?
LB: W młodości często trenowałem z moją kuzynką Stelutą Lucą, która grała w piłkę ręczna. Miała bardzo mocny rzut z lewej ręki, potrafiła zerwać siatkę z bramki, zupełnie jak kula armatnia. Ja z kolei lewą ręka złamałem wielu przeciwników. Widocznie to normalne u ludzi, pochodzących z Pechei.

- Czy kiedykolwiek myślałeś o przegranej?
LB: Nie. Mój umysł jest dostosowany do tego, by wygrywać. Nawet gdy nie idzie mi zbyt dobrze, potrafię pójść do przodu i nie zniechęcić się. Nauczyłem się w życiu, że nigdy nie można rezygnować.
 


- Jak wyglądają Twoje treningi?
LB: Każdego dnia trenuję trzy razy, od rana do wieczora. Najpierw na siłowni, później walka z cieniem, a na koniec trening na workach. Dwa razy w tygodniu biegam, często skaczę też na skakance.

- Jakie cechy są według Ciebie najważniejsze dla sportowca?
LB: Pracowitość, ambicja i wiara

- Których ciosów najbardziej nie lubisz?
LB: Najgorsze są te bite na brodę i w wątrobę, ale nie ma porównania. Ciosy w wątrobę potrafią być dużo bardziej bolesne. Jest takie powiedzenie, że gdy dostaniesz w twarz, możesz się uśmiechnąć i udać ze cię nie boli. Ale bólu po ciosie w tułów nie zamaskujesz. Taki cios odbiera ci oddech i sprawia że się dusisz. Gdy dostaniesz w podbródek możesz stracić równowagę, ale wraz z czasem wszystko wraca do normy.

- Wielu bokserów ma po zakończeniu kariery kłopoty finansowe. Starasz się inwestować swoje oszczędności?
LB: Na pewno jest to dobry pomysł. Dla przykładu, dzisiaj nikogo nie obchodzi jak żyje Vastag, Doroftei, Leu, Obreja czy Olteanu, nie wspominając o wielu rumuńskich bokserach, którzy walczyli jeszcze wcześniej niż oni. Za 10 lat nikogo nie będzie też interesować to, jak radzi sobie Bute, czy płaci podatki i wystarcza mu na chleb.

- Z kim najbardziej chciałbyś się zmierzyć w ringu?
LB: Z Billem Gatesem.

- Obecnie Twoim głównym celem jest unifikacja pasów?
LB: Tak, i cały czas czynimy ku temu wysiłki, lecz to nie jest takie proste, jak się wydaje. Chciałbym być w posiadaniu wszystkich pasów. Boks to sport dla nas bokserów, ale dla menedżerów jest on przemysłem. To z kim będziesz walczył zależy od sponsorów, telewizji i wielu innych rzeczy.

- Czym jest dla Ciebie boks?
LB: Boks nie jest zwykłą walka. To sport gdzie potrzeba inteligencji, opanowania, taktyki i dyscypliny. Można powiedzieć że to szachy w rękawicach. Nikt nie wychodzi do ringu przekonany o tym, że pokona przeciwnika, nikt nie wybiera sobie czy zrobi to na punkty, czy po nokaucie. Między bokserami nie ma nienawiści, która często opisywana jest w mediach. Jest między nimi za to szacunek, bardzo dużo szacunku.