HARLEYOWIEC GOŁOTA

Scoop Malinowski, thebiofile.com

2011-07-28

Jazda na nartach, skoki ze spadochronem, nurkowanie, tenis, ostatnio taniec. Jak się okazuje, dla Andrzeja Gołoty (41-8-1, 33 KO) to jeszcze nie wszystko. Z wywiadu przeprowadzonego przez Scoopa Malinowskiego dowiadujemy się, że polski bokser uwielbia również motocykle, a szczególnie upodobał sobie te najbardziej znane, produkowane w fabryce Harleya Davidsona.

Scoop Malinowski: Jak zacząłeś swoją przygodę z motocyklami Harley Davidson?
Andrzej Gołota:
Mój znajomy z Florydy był w posiadaniu modelu Ultra Classic Electra Glide. Swego czasu pożyczałem jego Harleya, aż w 1993 roku zdecydowałem się kupić własny. Kiedy jeżdżę, lubię być ubrany jak prawdziwy harleyowiec. Mam takie ciuchy. Należę też do klubu harleyowego (Sokół Motorcycle Club). Na kurtkach mamy nawet swoje logo. Motocykliści są jakby z innego świata, to zupełnie inny rodzaj ludzi. Trzymają się razem.

SM: Co tak cię pociąga w motocyklach Harleya Davidsona?
AG:
Już sama nazwa. Każdy kocha motocykle Harleya. To niezawodne maszyny. Działają zawsze, jak długo by się ich nie używało. To wygodne, ładne motocykle.

SM: Twoje najpiękniejsze wspomnienia związane z Harleyami?
AG:
Najlepsze uczucia są wtedy, gdy jedziesz na motorze, a na drodze nikogo nie ma. Oczywiście, miło jeździ się z grupą motocyklistów, ale samotna jazda oznacza wolność. Tę wolność czuć podczas jazdy.

SM: Lubisz dzielić swoje doświadczenia z innymi?
AG:
Na setną rocznicę Harleya w Milwaukee pojechaliśmy z Chicago razem z grupą dwustu, trzystu motocyklistów. Na miejscu były ich tysiące. Fajnie spędziłem tam czas. Świetnie też jeździ się na rajdy. Jednym z moich był wyjazd do Daytony (na Florydzie, przyp. red.) w 2000 roku.

SM: Twój ulubiony Harley?
AG:
Mój motocykl jest moim ulubionym. Wyprodukowany został na 90. rocznicę Harleya. Został zaprojektowany w tradycyjny sposób. Duży silnik, chromowany, dodatkowe światła. Moją małą zaprojektowano z wieloma fajnymi detalami.

SM: Opowiesz nam coś o swoich wycieczkach motocyklowych?
AG:
Na motocyklu udałem się na jeden z moich obozów treningowych w San Antionio w Texasie. To było w 2000 roku. Później załatwiłem sobie kierowcę i przenieśliśmy się na kolejny obóz na Florydzie, a Harleya załadowałem do ciężarówki. Na Harleyu jeździłem też z Chicago do Denver.

SM: Jakieś inne wspomnienia?
AG:
Nigdy nie mogłem sobie wyobrazić, że ktoś zasypia podczas jazdy motocyklem. Byłem kiedyś na Florydzie, wracałem z West Palm Beach do Key West i wiesz co mi się przytrafiło? Prawie usnąłem. Droga była bardzo równa, jechało się bardzo miło. Jedyną rzeczą, jaka mi przeskadza, są limity szybkości. W ogóle nie można się rozpędzić. Upomnienia za zbyt szybką jazdę mam w wielu częściach kraju.

SM: Jak dużo ich masz?
AG:
Nie będziemy o tym gadać (uśmiech).

 


Scoop Malinowski jest dziennikarzem sportowym mieszkającym w USA i autorem książki "Heavyweight Armageddon: The Tyson-Lewis Championship Battle". Jego drugą książkę, tym razem o byłym liderze światowego rankingu tenisistów Marcelo Riosie, od września będzie można nabyć za pośrednictwem strony www.amazon.com. Wydanie będzie nosić tytuł: "Marcelo Rios, jakiego słabo znamy".