JAK DOBRY MOŻE BYĆ KOŁODZIEJ?

Jarosław K. Kowal, Gazeta Wyborcza

2011-07-07

- Pewnie, czasem polecę do Stanów Zjednoczonych, ale nie chcę się tam przeprowadzać. Najlepiej czuję się w Krynicy. W Polsce też można dojść do sukcesów - zapewnia Paweł Kołodziej, który w Arizonie sparował pod okiem słynnego trenera.

Bokser z Krynicy prawie cały czerwiec spędził w Phoenix. Pojechał tam na zaproszenie Siergieja Lachowicza, byłego mistrza świata WBO wagi ciężkiej. Sparingi z Polakiem były dla Białorusina częścią przygotowań do sierpniowej walki z Finem Robertem Heleniusem.

Jarosław K. Kowal: Sparingi z Lachowiczem dały panu w kość?
Paweł Kołodziej: Nie były zbyt mocne, bo do walki Białorusina zostało jeszcze trochę czasu. Skupialiśmy się na technice, ale silniejsze ciosy też padały. Wypadłem bardzo dobrze. Lachowicz był silny, ale niezbyt szybki. Ważne były także rozmowy z jego trenerem Kennethem Weldonem, który wcześniej ćwiczył z Evanderem Holyfieldem i wychował 43 mistrzów świata.

- Jakaś rada utkwiła w pamięci?
PK: Dużo mówił o sferze mentalnej. Ciągle powtarzał, że "nieważne, jak dobrzy jesteśmy teraz, ale jak dobrzy możemy być".

- Wróci pan do USA?
PK: Na treningi lub walki - owszem. Tam bez problemu można znaleźć sparingpartnera o dowolnym stylu boksowania. W Polsce ciągle sparuję z tymi samymi osobami. Znamy się jak łyse konie i to niczego nie ułatwia. Ale nie mógłbym się wyprowadzić z Krynicy. W Stanach odległości są ogromne, niezbyt dobrze się tam czuję. Tutaj mam znakomitego trenera [Fiodor Łapin - przyp. red.].

- Można dojść do wielkich sukcesów, trenując tylko w Polsce?
PK: Udowodnił to Krzysztof Włodarczyk, który zdobył prestiżowy pas, a za oceanem nigdy nie trenował. Mimo wszystko warto czerpać z doświadczenia Amerykanów. Zainteresowanie boksem jest tam ogromne, a w Polsce zaczęło maleć. Nie wiem, z czego to wynika. Może fani sympatie zaczęli przekładać na coraz bardziej popularne MMA?

- Po treningach z Lachowiczem miał pan podjąć decyzję o przejściu do wagi ciężkiej.
PK: Postanowiłem, że na razie zostanę w kategorii junior ciężkiej. Szkoda czasu, by od nowa budować rekordy. Nie chcę robić nic na siłę. Jestem chudy, więc wolę mieć lepsze warunki od rywali, niż przepychać się w wadze ciężkiej. Nie mówię definitywnie "nie", ale na razie marzę o prestiżowym pasie w starej kategorii. Mam nadzieję, że mój promotor Andrzej Wasilewski doprowadzi do walki o mistrzostwo świata.

- Jakie ma pan najbliższe plany?
PK: Przygotowania rozpoczynam 25 lipca, a na początku sierpnia wyjeżdżam do Zakopanego. Pod koniec września najprawdopodobniej wystąpię na gali w Polsce.